
Przełom roku to czas podsumowań i postanowień noworocznych. Lubię małe podsumowania, co pokazuje cykl wpisów. W końcu nie zmuszałbym się do regularnego publikowania dwunastu kroków. Nie cierpię za to postanowień noworocznych. Dlaczego? Odpowiedź jest krótka: odpowiedni moment, aby zmienić coś w swoim życiu, jest (zawsze) tu i teraz. Nie trzeba czekać do pierwszego stycznia… Zachęcam do lektury tradycyjnego podsumowania grudnia i dodatku ekstra, czyli telegraficznego zsumowania aktywności oraz trzech kwestii, które będą mi się kojarzyły z tym 2020 rokiem.
Krok dwunasty to cykl wpisów podsumowujących moją miesięczną aktywność, ale to nie wszystko! Uchylam rąbek tajemnicy o kulisach swojej pracy oraz dziele się spostrzeżeniami, które mogą być interesujące.
Jeżeli nie widziałeś poprzednich kroków, odsyłam Cię do linków poniżej:
- Krok pierwszy – styczeń na 500+
- Krok drugi – spokojny luty
- Krok trzeci – niewiarygodny marzec
- Krok czwarty – skąd brać motywację?
- Krok piąty – inwestycja długofalowa
- Krok szósty – pół roku w nogach
- Krok siódmy – jedno jest pewne
- Krok ósmy – dla takich chwil warto trenować
- Krok dziewiąty – ten z konkretnym celem
- Krok dziesiąty – ten z wrzucaniem na luz
- Krok jedenasty – start przygotowań do wiosny
Trening w grudniu
Ilość treningów: | 28 |
Ilość dni treningowych: | 28 |
Ilość dni wolnych: | 3 |
Kilometraż: | 483,3 km |
Średni kilometraż: | 17,3 km/trening |
Łączny czas treningu biegowego: | 34h 56 min |
Średni czas treningu biegowego: | 1h 14 min |
Listopad był miesiącem wprowadzającym. W grudniu robota rozkręciła się na dobre, ale najlepsze dopiero przede mną. Trening wchodzi bez większych problemów. Nie narzekam na żadne problemy zdrowotne. Pogoda również jest neutralna. W ostatnich latach dostrzegam trzy pory roku – wiosnę, lato i jesień. Co roku zapowiada się ostrą i ciężką zimę, ale ogranicza się ona jedynie do komunikatów medialnych, które mają wzbudzić sensację. Absolutnie mi to nie przeszkadza. W normalnych warunkach byłoby mi to obojętne, ale teraz mamy utrudniony dostęp do siłowni, a to oznacza, że… jakby spadło dużo śniegu, to pogoda determinowałaby to, co można zrobić w terenie. Nie zmienia to faktu, że do każdych warunków trzeba się dostosować. Zakaz marudzenia. 😉
Nie mogę narzekać na treningową nudę. W grudniu wykorzystywałem szeroki wachlarz jednostek treningowych: pierwszy, drugi, trzeci zakres, zabawy biegowe, podbiegi, rytmy. Dyspozycja jest co najmniej zadowalająca, ale wiem, że czeka mnie sporo pracy, bo rekordy życiowe same się nie wybiegają. Mocny trening na miarę możliwości regeneracyjnych to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Im mocniejsza praca w nogach, tym większa szansa na dobry wynik końcowy, ale rośnie też coś, co trzeba brać pod uwagę – szeroko pojęte ryzyko przeciążenia organizmu. Wspominam o tym, żeby zaznaczyć, że mam tego świadomość.
Przypominam, że wszystkie moje treningi są dostępne na Stravie.
Ktoś może zapytać: no dobra, ale gdzie chcesz przekuć formę na twardy wynik? W tym momencie dokładnie nie wiem, ale wierzę, że będzie okazja na sprzedanie formy. W pierwszej części roku chciałbym się zmierzyć z dystansem 10 km i półmaratonem – z naciskiem na ten dłuższy. Aby zdrowie było…
Aktywność w grudniu
Łączny kilometraż: | 660,7 km |
Suma kroków: | 658 045 |
Średnia dzienna liczba kroków: | 21 227 |
W tej materii grudzień był bliźniaczo podobny do listopada. Najkrótszy dzień roku przypada na ten miesiąc, więc powinno być z górki. Pogoda za oknem nie jest na tyle męcząca, aby pisać klasyczny tekst, kiedy zima doskwiera: aby do maja. 🙂
Dla tych, co mogli przeoczyć moje grudniowe publikacje, mała ściągawka:
- Powrót do biegania po Covid-19 (tekst),
- Biegowa podróż dookoła świata (tekst),
- Recenzja w biegu / Adidas Adizero Boston 9 (wideo),
- W grupie siła / Grudniowe przepalenie na stadionie (wideo).
Postawiłem dwanaście kroków, więc czas na krótkie podsumowanie ubiegłego roku.
Podsumowanie 2020 roku
Zacznę od statystyk, ale dla mnie nie mają kluczowego znaczenia.
Łączny kilometraż: | 5509,8 km |
Sesje treningowe: | 358 |
Czas w biegu: | 339h 29 min |
Niniejszy wpis to zamknięcie najdziwniejszego roku w życiu. Publikowałem podsumowania miesiąca, więc tutaj wymienię trzy główne kwestie / wydarzenia, które moim zdaniem zasługują na wyróżnienie. Po pierwsze, jestem zadowolony ze nienagannego zdrowia. Organizm bardzo dobrze znosił obciążenie, a układ ruchu nie wysyłał sygnałów w stylu: coś boli, ten trening może być ostatnim przed przerwą. Po drugie, mogłem lepiej zaplanować kalendarz startów (głównie w drugiej części sezonu). Na sezon wiosenny nie miałem wpływu, ale cóż… Po trzecie i w sumie najważniejsze, w październiku zakończyłem wieloletnią współpracę (około 5 lat) z trenerem Arturem Kernem. Ta myśl długo we mnie dojrzewała i w końcu poczułem gotowość, aby samemu wziąć sprawy w swoje ręce. Mam na siebie pomysł, zobaczymy, jak będzie szedł trening, ale jeszcze istotniejsze są owoce, czyli wyniki na zawodach. W końcu nie trenuje się dla statystyk treningowych, a twardych wyników. Czuję dziwną mieszankę ekscytacji z ambicją, aby sobie coś udowodnić. 🙂
Mam ogromną prośbę – daj znać w komentarzu, czy chcesz, żebym kontynuował cykl podsumowań miesiąca w 2021 roku. A może podsumowanie w formie vloga lub to i to? Twój głos ma znaczenie.
Spodobał Ci się ten wpis? Kliknij proszę w poniższy↓ baner w ramach podziękowania. Z góry serdecznie dziękuję!
Leave a Reply