Bardzo dawno nic nie pisałem. Od dłuższego czasu zbieram się, aby napisać, co u mnie. Zwlekam, odwlekam i zwlekam, ale w końcu się zebrałem w sobie, bo wiem, że są osoby, które powiesiły już krzyżyk na tym blogu. Poniżej odpowiadam, czy słusznie. Przyjemnej lektury.
Jeżeli wchodzisz na bloga z pewną regularnością, to koniecznie daj mi o tym znać. Im więcej informacji zwrotnej, że ktoś czeka na kolejne materiały, tym większa motywacja. Jestem świadomy, że obecnie dużo dzieje się w mediach społecznościowych. Nie będę pisał jakich, bo jest ich kilka. Blog to zupełnie inna przestrzeń. Tutaj wszystko dzieje się wolniej, ale żyje dłużej.
Co się działo?
Kiedy ostatni raz pisałem, co u mnie? Przejrzałem szybko materiały na blogu i zatrzymałem się wrześniowym podsumowaniu miesiąca z 2021 roku. Zaskoczyłem się, bo myślałem, że więcej wody upłynęło od tego czasu. Tak czy siak, to ponad półtora roku. Nie będę pisał, co się działo od tamtego momentu, bo… Sam dokładnie tego nie pamiętam. 🙂
Skupię się na drugiej połowie ubiegłego roku. Do września wszystko szło zgodnie z planem. Nic nie pisałem, ale trening przebiegał bez zakłóceń, dyspozycja była co najmniej satysfakcjonująca. Nie miałem planów zdobywania świata, ale chciałem się skupić na imprezach lokalnych.
Słyszałem wiele opowieści, mówiących o tym, że przedszkole to dramat dla dziecka i rodziców. Wszystko przez infekcje, które dziesiątkują rodziny. Wierzyłem w swoją odporność i myślałem, że uda mi się to przetrwać bez strat własnych. Życie zweryfikowałem, jaki byłem naiwny. Przyznam szczerze, że bostonkę, która mnie dopadła, wspominam najgorzej ze wszystkich chorób, jakie przechodziłem. Fatalne samopoczucie, zmiany skórne na stopach i dłoniach, które nie dawały spać. To był dramat. To nie koniec! Pod koniec września, kiedy dochodziłem do siebie po chorobie Bostońskiej, dopadła mnie kolejna – tym razem lżejsza infekcja. W takim stylu przywitałem październik.
Do półmaratonu Lubelskiego zostały mniej niż dwa tygodnie. Po drodze była wrześniowa dycha, ale tego dnia byłem w takim stanie, że stojąc na dziewiątym kilometrze, nie poznawałem znajomych biegaczy. 🙂 Tydzień przed połówką pobiegłem 5 km w Platerowie – 16:15 to czas na mecie. Akceptowalnie, ale miałem świadomość, w jakim miejscu byłem przed przerwą.
Sam półmaraton wspominam dziwnie. Na piątym kilometrze czułem się gorzej niż na dwudziestym. Być może miało to związek ze zbyt ambitnym tempem, a może to była świadomość kilometrów, które są do pokonania. W trakcie biegu przez doskonale sobie znany Wąwóz Rury powiedziałem do siebie: tego dnia liczy się meta, nieważne, w jakim czasie, musisz pokonać pełny dystans. Tym sposobem od piątki do piętnastki biegłem na względnym komforcie. Lubelska trasa jest dosyć pagórkowata, ale od około 15 km jest płasko lub z górki. Dzień wcześniej opublikowałem na FB sugestie taktyczne, które jednocześnie były moim planem. Finalnie ostatnie 7 km pokonałem w średnim tempie 3:25/km (przy średniej z całości 3:35/km).
Co tu dużo pisać. W tamtym roku odczułem, jak druzgocące dla biegowej formy potrafią być infekcje. Nie chcę w tym momencie generalizować, bo są różne infekcje, choroby itp. ale obecnie jestem dużo ostrożniejszy. Głównie w kontekście swojej pracy trenerskiej.
Właściwie dopiero w listopadzie zacząłem wracać na właściwy tor, ale co z tego, jak sezon się kończył. Październik zamknąłem 365 km w nogach. W listopadzie wystartowałem w Łukowie, gdzie co roku odbywa się Bieg Niepodległości. Pobiegłem tam satysfakcjonująco, ale co z tego, jak to był koniec sezonu.
Od tamtych wydarzeń zdrowie mnie nie opuszcza i mam nadzieję, że tak pozostanie. To były cenne lekcje.
Co dalej?
Zacznę od tego, co zaczęło się w ubiegłym roku i najprawdopodobniej będzie kontynuowane w 2023. Mam na myśli bycie ambasadorem marki On. Piszę najprawdopodobniej, bo czekam na nową umowę do podpisania. Bieganie w sprzęcie najwyżej jakości to ogromna przyjemność. Dodatkowo mam informacje, co będzie się działo w nadchodzącym roku. Mogę napisać w skrócie: będzie się działo!
Ostatnie doświadczenia sprawiły, że jestem dużo bardziej zdystansowany w kontekście celów biegowych. Nie oznacza to, że koncentruję się na treningu, a startuje przy okazji. To wbrew temu, co propaguję jako trener biegania. Mam cel – pobiegnę w półmaratonie Warszawskim. Potem będę chciał bawić się startami w imprezach lokalnych. Na czym polega ta zmiana? Jestem przygotowany na to, że coś może się wysypać, bo takie jest życie. Przy okazji robię wszystko, co w mojej mocy, aby być przygotowanym, jak najlepiej. Nie trenuję tak ciężko, jak kiedyś, ale nie jest powiedziane, że najskuteczniejszy trening, to ten najcięższy. Na dzień dzisiejszy dyspozycja jest niezła. Nie obijam się. Na potwierdzenie tych słów ma wynik z ostatniego startu we Wiązownie. Wynik jest niezły (15:54), ale dyspozycja dnia pozostawiała wiele do życzenia. Mam świadomość, że rozegranie tego biegu było na 3-.
Ten wpis to najlepsza odpowiedź na tytularne pytanie. To nie koniec bloga lubelski biegacz. Myślę, że będą się tu pojawiać materiały o tym, co u mnie, relacje z biegów, recenzje sprzętu. Z drugiej strony nie ukrywam, że jestem mocno zainteresowany tworzeniem wideo. Na razie planuję swoją wzmożoną aktywność na Instagramie i Tik Toku. Krótkie formy wideo. W tej materii jestem świadomy swoich mocnych stron oraz tych słabszych. Od YouTube się w pewnym sensie odbiłem, bo to wymaga dużych nakładów pracy. Od pomysłu przez nagrania po produkcję. Wszystko rozbija się o czas. Rodzina, praca, trening, a po godzinach… być może rodzi się kolejna pasja. Kiedyś miałem tak z pisaniem – umówmy się, początki bloga były fatalne z tej strony. Teraz jest inaczej. Nie twierdzę, że jestem jakimś wirtuozem, ale potrafię przekazać swoje myśli w tej formie. Wszystko dzięki pracy, jaką w to włożyłem.
No nic, trzeba kręcić dalej. Jak przeczytałeś ten wpis do końca, to napisz, zostaw po sobie ślad. Kto jest zaskoczony tym, że pojawiło się coś nowego?
Lubisz kawę? Bo ja tak. Jak podoba Ci się moja twórczość, to możesz postawić mi wirtualną kawę. Z góry serdecznie dziękuję. ⬇
9 marca, 2023
Zawsze fajnie czytać kolejne materiały! Czekam na więcej.
9 marca, 2023
Piotrek,
Dzięki za komentarz. 🙂
Pozdrowienia,
Paweł
9 marca, 2023
… marka On – znaczy się tylko dla chłopaków?
… a ta nowa pasja – to jakaś tajemnica?
Pewnie, że czytam do końca bo na treningu nie ma czasu na pogaduchy;)
Pozdrawiam Ruda
9 marca, 2023
On to marka dla chłopaków i dziewczyn. Ania potwierdzi. Śmiga w Monsterze aż miło. 😉
Odnośnie nowej pasji – czytaj ze zrozumieniem.
No i miło, że da się to czytać. TuCzytaTuKwiatek.
Pozdrawiam,
Paweł
10 marca, 2023
Obserwuję cię od zeszłego roku dopiero ale chętnie poznaje różne aspekty biegania. Jako babcią przedszkolaków doskonale wiem jak to bywa. Sama ostatnie dwa starty biegłam po infekcji. Wszystko to jednak niesie wartości.
15 marca, 2023
Cześć Agata,
Dokładnie jest tak, jak piszesz. Wszystko jest po coś. Z każdego doświadczenia można, a nawet trzeba wyciągać wnioski.
Pozdrawiam,
Paweł
2 kwietnia, 2023
Mam podobnie z pisaniem artykułów na bloga. Zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia. Wiem, że powinienem coś napisać, ale odwlekam, zwlekam i odkładam na później i tak lecą tygodnie i miesiące. Fajnie, że wróciłeś do blogowania 🙂
2 kwietnia, 2023
Tak to jest! Wierzę, że wewnętrzna potrzeba weźmie górę nad leniem / innymi ważnymi rzeczami w długim terminie.
Pozdrawiam,
Paweł