
Recenzowany model to najdroższe buty do biegania, jakie kiedykolwiek kupiłem. Broń Boże nie piszę tego, żeby się chwalić. Do tej pory moją granicą rozsądku było 350 zł. Chcę wyjaśnić, że gdyby nie cena, to testowanie tych butów zacząłbym dużo, dużo wcześniej. Mam siebie za rozsądnego klienta. Moim głównym motorem napędowym do zakupu Adidas Energy Boost 3 były dobre opinie wśród użytkowników oraz blog. Byłem bardzo ciekawy, jak będą się sprawowały w akcji. Sami wiecie, że nasze emocje są nieco inne, kiedy czegoś wyczekujemy. Wybiegałem z nich ponad 250 km, więc trochę się poznaliśmy. Przez Adidas Energy Boost 3 opóźni się test Nike Zoom Pegasus 33, ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie. 😉
Informacje producenta:
- Buty dla biegaczy ze stopą neutralną lub supinującą.
- Waga buta: 309 gramów (w rozmiarze 43 1/3 EU).
- Heel drop: 10 mm.
- Przeznaczenie: twarde nawierzchnie.
- Kategoria: buty treningowe.
- Cena: 679,00 zł.
Pierwsze wrażenie
Zanim wybiegłem na pierwszy trening, to trochę się o nich nasłuchałem. Przyznam szczerze, że byłem zdziwiony, kiedy biegacze z poziomu 40 minut na 10 km biegali w nich na komfortowo na zawodach. Mało tego! Niektórzy skarżyli się na ból łydek po szybszych treningach oraz zawodach. Skąd brało się moje zdziwienie? Otóż te buty ważą ponad 300 gramów, a wspomniani wcześniej biegacze skutecznie biegali w obuwiu treningowo-startowym. Po pierwszym treningu czułem delikatnie łydki, ale nie nazwałbym tego dyskomfortem. Dwa, trzy treningi i po sprawie. Obciążenie łydek wiążę się z dynamiczną konstrukcją buta. Pomimo tego, że są masywne, to mocno akcentują śródstopie. Dobrze, to widać na poniższym zdjęciu.
Adidas cechują się sztywną amortyzacją. Przyznam, że leży mi to. Wszystko za sprawą pianki Boost. W tym konkretnym modelu podeszwa wewnętrzna składa się w 80% z pianki boost i 20% z pianki EVA. Wierzę, że amortyzacja wytrzyma minimum 2500 km. Skąd to przypuszczenie? Co prawda używam ich sporadycznie, ale wciąż mam w swoim arsenale Adidas Supernova Glide 8. Stąd ta wiara w ponadprzeciętną wytrzymałość.
Buty są dobrze amortyzowane, a równocześnie nie straciły na dynamice, więc nadają się do praktycznie każdej jednostki treningowej. Sam używam ich głównie do biegów ciągłych oraz długich rozbiegań. Mógłbym w nich biegać częściej, ale staram się biegać w różnych butach na zmianę. Sprawdziłem je również na wyższych prędkościach w trakcie interwałów i było OK. Nie odniosłem wrażenia, że są toporne.
Adidas Energy Boost 3 ma niestandardowo, wysoki zapiętek. Producent nazwał to systemem FITFRAME, który ma zapewnić ponadprzeciętny komfort i stabilizację pięty. Będę szczery – nie odczułem tego. Wprost przeciwnie – miałem obawy, że zapiętek może podrażniać ścięgno Achillesa. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Podsumowując konstrukcję zapiętka – jak dla mnie to kwestia estetyczna, a nie praktyczna. Wspomnę tylko, że cholewka jest wykonana w technologii bezszwowej (aktualnie to już standard). Na przodostopiu zastosowano system techfit, który odpowiada za maksymalne dopasowanie buta do stopy. Przyznam, że na początku byłem zaskoczony stopniem tego dopasowania. Miałem wrażenie, że buty są zwyczajnie za małe. Na szczęście to tylko pierwsze wrażenie, bo na treningach nie mam z tym problemu. Język jest połączony z przednią częścią cholewki. Prawie jakbym miał stopę w skarpecie. Nie jestem ogromnym entuzjastą cholewki tego typu. Wolę jak stopa ma więcej miejsca, żeby móc pracować w bucie. W tym miejscu mam uwagę do biegaczy, którzy mają szeroką stopę. Jeżeli jesteście zainteresowani tym modelem butów, to koniecznie przymierzcie je przed zakupem. Istnieje ryzyko, że będą zbyt wąskie.
Cały czas miałem wrażenie, że podeszwa zewnętrzna jest wykonana z gumy Continental (dzięki Marek 😉 ). Dlaczego? Buty charakteryzują się ponadprzeciętną przyczepnością. Ostatnio biegałem po delikatnie oblodzonej kostce brukowej. Czułem się w miarę pewnie. Nie „tańczyłem na lodzie”, jak to zwykle bywało. Na dodatek guma sprawia wrażenie odpornej na zużycie. Najciekawsze jest to, że to guma adiWEAR, a nie Continenal.
Wierzę, że to dopiero początek naszej przygody, a buty wystarczą mi na co najmniej 10x tyle. Tak czy inaczej, za 750 km możecie spodziewać się testu. Planuje go aktualizować, co 1000 km. Nie ukrywam, że będę działał w myśl zasady – płacę, to wymagam. Poprzeczka wisi wysoko.
Leave a Reply