Załamanie formy – co robić?

13 No tags Permalink 0

Jakiś czas temu śmiałem się, że jestem mistrzem powrotów. Rzecz jasna powrotów do regularnego treningu i biegania wyników na pewnym poziomie. Nie ma jednej przyczyny takiego stanu rzeczy, ale jest jeden skutek. Stoję w miejscu. Tak, przyznaję bez ogródek. Część z Was pewnie zauważyła, że trzymam pewien poziom, ale ciągle walę głową w sufit. Nie mogę się doczekać, kiedy zrobię potężną dziurę w tymże suficie. Nie piszę tego tekstu, żeby się żalić czy skarżyć. Zależy mi na wsparciu biegaczy, którzy aktualnie doświadczają załamania formy. Co może złamać naszą formę? Przyczyny mogą być zróżnicowane. Mocny, wyczerpujący start, przerwa od biegania z przyczyn niezależnych oraz kontuzja… Doświadczyłem wszystkiego, a w tym tekście dzielę się, jak sobie z tym poradzić. Podstawowa kwestia to nie załamywanie się!

Biegacz to nie ten, który szyb­ko biega. To ten, który nie us­ta­je w walce. – Marc Buhl

Mogę powiedzieć, że tekst napisało życie, a ja jedynie przelałem to na ekran Waszych monitorów, smartfonów, tabletów. Życie to kwestia wyborów. Małych, dużych i tych ogromnych. Niezależnie od wielkości każdy wybór determinuje w pewien sposób naszą przyszłość. Dlaczego piszę oddzielny akapit dotyczący wyborów? Bo nie możemy mieć wszystkiego. Z drugiej strony możemy mieć go tyle, żeby żyć jego pełnią. Mało tego! Możemy się dzielić nadmiarem szczęścia! 😉

zycie-to-wybor
 

Koniec z trenowaniem…

Miałem 20 lat, kiedy poszedłem do pierwszej poważnej pracy (rozdawanie ulotek pomijam). Byłem na studiach stacjonarnych, a los chciał, że nie załapałem się na stypendium. Nie chciałem żyć na łasce rodziców. Zbiegło się to w czasie z ofertą pracy w popularnym markecie sportowym. Długo nad tym myślałem i miałem świadomość, że mogę mieć problemy z nauką lub treningami. Zawsze podchodziłem poważnie do pracy. Udało mi się łączyć pracę z uczelnią, ale z treningami było różnie. Doba była zwyczajnie za krótka, a moje pokłady energii były ograniczone. Nie przestałem biegać, ale przestałem trenować – wychodziłem nieregularnie na spokojne rozbiegania. Efekt? Forma wyparowała. Pozostały tylko wspomnienia o mocnych treningach. Wtedy nie wiedziałem, że formę wyrabia się w trudach, a traci się ją niepostrzeżenie. Rekordy życiowe stały się bardzo odległe. Porównałbym to z lotem na marsa. Kiedyś się uda. Nie załamywałem się.

maratońska ściana
 

Maraton wymaga poświęcenia

Kiedyś usłyszałem, że maraton nie jest ogromnym wyczynem. Natomiast wyzwaniem jest dobre przygotowanie się. W pełni się z tym zgadzam, ale to nie wszystko. Są biegacze, którzy chcieliby świetnie pobiec maraton, a potem jeszcze wycisnąć, ile się da z aktualnej dyspozycji. To prawda, niektórym udaje się ta sztuka, ale to raczej nie są debiutanci czy biegacze z niewielkim stażem. Mój przykład dobitnie pokazuje, że maraton pozostawia ślady w organizmie. Oczywiście, że jest to kwestia indywidualna, ale według mnie trzeba być przygotowanym na najgorsze. Pobiegłem całkiem nieźle Maraton Lubelski. W życiu bym nie podejrzewał, że mój organizm zareaguje w ten sposób. Nie będę przypominał katastrofy z Półmaratonu w Chełmie. Dopiero w sierpniu zaczęło mi się przyzwoicie biegać, ale osłabiony organizm złapał infekcję. Prawie dwa miesiące walczyłem z uporczywym kaszlem. Jak myślicie, co było przyczyną? 😉 Finalnie zacząłem się rozkręcać pod koniec października i pobiegłem całkiem przyzwoity wynik na Biegu Niepodległości. Co radzę biegaczom, którzy mają maraton w nogach lub w planach? CIERPLIWOŚĆ. Nie mamy absolutnego wpływu na nasz organizm. Możemy starać się przyspieszać regenerację, ale narzucanie sobie sztucznej presji nie pomaga. Znam to z autopsji. Masz w planach maraton? Planuj przygotowanie, start oraz regenerację po biegu.

kontuzja
 

Bezsilność kontuzjowanego

Najgorszy scenariusz zostawiłem na koniec… Bezsilność zabija nadzieję. W głowie kłębią się różne myśli. Człowiek zadaje sobie setki pytań. Może to już definitywny koniec z bieganiem? Pierwszy raz mną (dosłownie) telepnęło, kiedy nabawiłem się złamania zmęczeniowego piszczeli. Część z Was doskonale zna tę historię. Wszystko przez to, że chciałem oszukać przeznaczenie. Zwyczajnie szkoda mi było godzin poświęconych na budowanie formy w zimie. Powiedziałem sobie, że zrobię przerwę, ale po maratonie. Oberwałem ze zdwojoną siłą. Pauzowałem od kwietnia do sierpnia. Lekarze nie pomagali. Co rusz słyszałem, że sport to zdrowie, ale do pierwszej kontuzji, która jest nieuchronna. Bieganie niszczy kolana i skończę na wózku inwalidzkim. Bałem się, ale nie dałem sobie tego wmówić. W pewnym momencie już chciałem to wszystko rzucić. Pogodziłem się z myślą, że będę biegał rekreacyjnie, a ja zajmę się czymś innym. Nic z tego, biegałem i biegam dalej. Z formy pozostały jedynie wspomnienia. Ta przygoda oduczyła mnie biegania z jakimkolwiek przewlekłym bólem. Tak naprawdę wystarczyło zrobić przerwę na początku problemu oraz udać się do dobrego fizjoterapeuty. Teraz o tym wiem i każdemu radzę postępować podobnie. Nie da się regularnie uprawiać sportu bez pomocy fizjoterapeuty. Ciało potrzebuje pomocy fizjo, tak jak samochód potrzebuje mechanika. To nie wszystko! Nie da się wszystkiego przewidzieć. W lutym tego roku nabawiłem się urazu ścięgna Achillesa. Nie było żadnych znaków ostrzegawczych. Nic, nic, nic, a nagle bum. Ogromny problem, który uniemożliwiał mi regularny trening. Chodziłem do fizjoterapeuty i nie trenowałem. Problem odpuścił, a ja wróciłem do treningu. Niesamowicie mi tego brakowało. Wiosenna aura ładowała człowieka pozytywną energią. Zacząłem biegać zbyt ambitnie. Jakie były konsekwencje? Powrót kontuzji. Znowu odpuściłem bieganie i wróciłem do wizyt u fizjo. Dopiero w maju zacząłem regularnie trenować. Prawie trzy miesiące minęło niepostrzeżenie. Kontuzja również zostawia ślad w organizmie. Człowiek staje się przewrażliwiony i panicznie boi się powrotu bólu. Najtrudniej jest wyczyścić głowę. Z doświadczenia wiem, że im poważniejsza kontuzja, tym dłuższy powrót do normalnej dyspozycji. Jedyne, co mogę radzić kontuzjowanym oraz tym, którzy są świeżo po urazie, to chłodna głowa i cierpliwość. W bieganiu nie ma drogi na skróty. Nie myśl o tym jaką formą byś zbudował, gdyby nie kontuzja. Takie myślenie nie pomaga, a wręcz odwrotnie. Dobija człowieka. Zmień myślenie: postaw na mądry, ale regularny trening. Paradoksalnie dalej zajdziesz. Dlaczego zdecydowana większość biegaczy, którzy trenują według sztywnych planów internetowych, cierpi na różnego rodzaju kontuzje? Pierwszym czynnikiem jest zbyt ambitny cel, a drugim zbyt intensywny trening. To droga do nikąd.

Bieg Niepodległości finisz
 

Antidotum

Mówi się, że w bieganiu głowa biega. Zgadzam się z tym powiedzeniem. W życiu wszystko trzeba robić z głową. Jeżeli przeżywasz załamanie formy, to nie traktuj tego, jako końca świata. Spójrz na mnie. Biegam, bo uwielbiam ten rodzaj aktywności. Nie wyobrażam sobie bez tego życia. Pokonywanie własnych barier mnie nakręca, ale to nie jest najważniejsze. Po pierwsze uzbrój się w cierpliwość. W tony cierpliwości. Po drugie przestań o tym myśleć. Nie wspominaj życiowych treningów oraz rekordów życiowych, bo na tym etapie z pewnością Ci to nie pomoże. Prędzej dobije. Po trzecie baw się tym! Ciesz się każdym przebiegniętym kilometrem. Nie wolno zapominać, że bieganie to pewna odskocznia od codzienności. Od tego nie zależy Twoje życie. W czasach, kiedy uciekaliśmy przed dziką zwierzyną, może było inaczej (niektórym tak pozostało). Po czwarte wzmocnij się! Skup się na treningu ogólnorozwojowym, który pomaga utrzymać w organizmie równowagę. To jest ten moment, aby wyrobić sobie właściwe nawyki. Silne ciało jest odporne na kontuzje. Po piąte nie rzucaj tego! Nie poddawaj się. Jestem święcie przekonany, że 99% osób ma przed sobą najlepsze lata.

Jeżeli ten wpis poprawi nastrój i zmieni nastawienie choć jednej osoby, to będzie moje osobiste zwycięstwo. Dlatego, jeżeli przeczytałeś ten wpis od początku to końca, to proszę Cię o udostępnienie, komentarz, łapkę w górę. Niech inni dowiedzą się, że załamanie formy, to jedynie stan przejściowy. Życiowy gaz przed nami! 🙂

13 Comments
  • Sebastian
    12 października, 2016

    Świetny artykuł. Każdy biegacz prędzej czy później przechodzi takie załamanie.
    „Koniec z trenowaniem, maraton, kontuzje” przystanki prawie każdego z nas.
    Ja już zaliczyłem każdy, część z 5 pigułek, które przypisujesz już biorę, resztę pewnie zacznę. Lepsza recepta niż magnez, żelazo i fastum razem wzięte 😉

  • Marek
    12 października, 2016

    Wiele fajnych artykułów czytałem na Twoim blogu ale ten jest wręcz genialny. Osobisty, życiowy, mądry i wartościowy… lektura obowiązkowa zarówno dla początkujących jak i tych bardziej zaawansowanych biegaczy (każdy znajdzie coś dla siebie). Ośmieliłbym się powiedzieć, że to taki substytut/esencja opasłych tomów o psychologii biegania, bo cóż bardziej przemawia do czytelnika jak nie „życiowa historia”. Jestem na początku przygody z bieganiem, więc wiele błędów dzięki tym radom uda mi się (mam nadzieje :-))uniknąć. Na pewno w wielu tematach zmienię nastawienie, a niektóre cytaty wydrukuje i powieszę na ścianie:-)
    Wielkie dzięki!!! 🙂

    • Paweł Wysocki
      13 października, 2016

      Cześć Marek,

      Bardzo się cieszę, że artykuł przypadł Ci do gustu. Cóż, scenariusz napisało życie… 😉

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • marysia
    12 października, 2016

    Problemem często stają się wygórowane ambicje. Ja jestem tego świetnym przykładem. Przez ostatnie dwa lata trenowałam bardzo instynktownie, mimo że wspierał mnie bardzo dobry trener, a sama zrobiłam kurs na instruktora LA – wydawać by się mogło nic nie może się popsuć. On się zna na bieganiu, ja też, więc nie dam sobie zrobić krzywdy. Nic bardziej mylnego.
    Robiłam wyniki bardzo spokojnie, w Lublinie nie było szału (jeśli chodzi o kobiety), poza Magdą, więc każde zawody mnie nakręcały. Ambicje rosły wręcz pompowały się, a wyniki… siadły. Mimo że trening był konsekwentny, kontuzji nie było. Bądź tu mądry i pisz wiersze. W pewnym momencie stałam się sfrustrowana, bo na treningach biegałam lepiej niż na zawodach (na przykład kiedyś pobiegałam 5 km w 19.40 a na zawodach nigdy nie złamałam w Lbl 21!). Było mi przykro bo powinno być na odwrót. Stwierdziłam, że tak na prawdę nie wiem nic o bieganiu, jest ono bardzo nieprzewidywalne, a moje ambicje tylko mi szkodzą. Niedawno minął mój 5 rok treningów pod kątem biegów długich, przebiegłam maraton i wiele połówek. Nigdy nie miałam problemów zdrowotnych, ale mój pogląd na bieganie zmienił się diametralnie. Udało mi się schować ambicję i cieszyć się bieganiem niedawno, na biegu towarzyszącym przy Maratonie Warszawskim. Pobiegłam 5km w 21,18 i nawet nie poczułam zmęczenia. Głowę uwolniłam od jakichś kompleksów, że powinno być lepiej. Dlatego uważam, że trzeba równie poważnie troszczyć się o swoje myślenie jak o rozwój fizyczny i sprawność. Narzucając na siebie zbyt duże obciążenia, bieganie staje się dla nas tylko ciężarem.

    • Paweł Wysocki
      13 października, 2016

      Cześć Marysia,

      Głowa biega! Więcej dystansu! Jeszcze więcej czystej radości z biegania i będzie dobrze. 🙂 Zgadzam się, że w momencie kiedy wchodzimy na duże obciążenia, bieganie się diametralnie zmienia. Znika gdzieś ta przyjemność, a pojawia się przymus i niechęć. Ambitni tak mają… 😉

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Tomek Michalak
    12 października, 2016

    Dobry artykuł, przechodziłem przez wszystkie opisane etapy, aktualnie zatrzymałem się na tym, że koniec.

    • Paweł Wysocki
      13 października, 2016

      Cześć Tomek,

      Nie gadaj! Wracaj do treningu! Z większym dystansem w głowie, a mniejszym w nogach.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Kuba Osiński
    12 października, 2016

    Po najgorszym roku w mojej karierze mam receptę na powrót 🙂
    Załamanie mija i wraca się silniejszym.

    • Paweł Wysocki
      13 października, 2016

      Kuba,

      Trzymam kciuki za Twój kolejny sezon. 🙂

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Michał
    21 października, 2016

    Fajny tekst,napawa mnie optymizmem….
    Walczę z kontuzją zapalenia rozcięgna podeszwowego 🙁
    Mam huśtawkę nastrojów,strasznie mnie to męczy,,,
    Po przeczytaniu Twoich zmagań dziś mam lepszy humor,dziękuje 🙂

    • Paweł Wysocki
      21 października, 2016

      Cześć Michał,

      Nie poddawaj się! Polecam Ci tekst na temat kuli Blackroll – przydaje się przy problemach z rozcięgnem.

      Cieszę się, że tekst poprawił Ci humor! 🙂

      Powodzenia,
      Paweł

  • Gosia
    9 lutego, 2018

    Akurat trafiłeś kiedy jestem świeżo po wyleczenia załamania zmęczeniowego kości piszczelowej i różne myśli mam… Co do formy i biegania. Ale wszystko wraca do normy i chce nadal to robić a ty jeszcze bardziej mi dałeś motywację.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.