Czwarta Dycha do Maratonu – relacja

43 No tags Permalink 0

Nie każdy udział w zawodach to ostra rywalizacja i walka z czasem. Niekiedy to okazja do zrobienia świetnego treningu i pomocy innym. Tak wyglądała moja Czwarta Dycha do Maratonu. Od początku miałem świadomość, że nie będę biegł na sto procent. Jednakże dopiero dzień przed biegiem wiedziałem, w jakim tempie chce biec. Relacja zawiera opis wrażeń z trasy. Nie zabraknie kilku zdań na temat organizacji. Na samym końcu wspomnę o biegach młodzieżowych. Miłej lektury.

Czwarta Dycha do Maratonu to impreza w trakcie której zadebiutowała moja drużyna. Dlaczego powstał Lubelski Biegacz Team? O tym dowiecie się niebawem. Jedyne, co mogę Wam zdradzić to fakt, iż nie była to łatwa decyzja.

Rozgrzewka do czwartej Dychy
 

Relacja z trasy

Przed biegiem dogadałem się z zawodnikami (Pawłem i Matim), że prowadzę na złamanie 37 minut. Dostrzegłem, że Paweł przyjął ten plan z aprobatą, a na twarzy Matiego malował się jakiś niepokój. Nie chciałem drążyć tematu. Pomyślałem sobie „wyjdzie w praniu” i poleciałem na rozgrzewkę. Zrobiłem cztery kilometry i lekką sprawność dynamiczną. Na starcie zameldowałem się kilka minut przed godziną 11. Dzięki uprzejmości kolegów ustawiłem się w drugim rzędzie. Strzał startera się lekko opóźnił, ponieważ ktoś wygłaszał przemowę, ale nie wiadomo na jaki temat, bo nic nie było słychać. W końcu ruszyliśmy. Jeden, drugi, trzeci, czwarty zakręt i zrobiło się swobodniej. Plan zakładał 10 kilometrów w średnim tempie 3:42/km. Niesiony tłumem przepaliłem pierwszy kilometr, ale niewiele (około 3:35/km). Śmiało mogę przyznać, że sytuacja na trasie była wypośrodkowana. W trakcie podbiegów wiało w plecy, a na zbiegach w twarz. Podzielę się z Wami ciekawą obserwacją. W trakcie biegu nikt nie wyprzedził grupy, którą prowadziłem. Za to my mijaliśmy kilkunastu przegrzanych biegaczy. Wnioski pozostawiam Wam. Wracam do biegu. Półmetek mijaliśmy w 18:39. Przed biegiem zakładałem, że na ulicy Smoluchowskiego będzie okazja do złapania świeżości. Nic z tego! Wiatr pokrzyżował nam szyki. Jako pacemaker wybiegłem przed grupę i brałem wiatr na siebie. Za szóstym kilometrem spojrzałem się za siebie i dostrzegłem, że grupa się poszatkowała. Mati stracił kontakt z grupą. Lecieliśmy we trzech: ja, Maciek, Paweł. Jak to zwykle bywa, na siódmym kilometrze zaczął się wyścig. Maciek szarpnął. Przykleiliśmy się do niego i trzymaliśmy tempo. W niezmienionym składzie minęliśmy dziewiąty kilometr. Towarzysze z każdym metrem przyspieszali, a ja postanowiłem kontynuować swój trening. Nie mieszałem się w ich walkę. Co jakiś czas pokrzykiwałem do Pawła, aby trzymał tempo. Miałem wrażenie, że moje pokrzykiwania dopingowały Maćka. Przyznaje, że byłem świadkiem niezwykłego spektaklu. Zawodnicy tasowali się, raz jeden szarpał, a raz drugi. Kapitalny widok! Wbiegając na ostatnią prostą, z przodu był Paweł, jednak Maciek wykrzesał resztkę sił i wygrał o jedną sekundę!!! Brawo Panowie! Maciek wybiegał 36:30, a Paweł 36:31. Zapowiada się ciekawa rywalizacja w trakcie Maratonu Lubelskiego. Ja finiszowałem luźnym krokiem z czasem 36:45 (podałem czasy netto). To był dobry trening! Przybiłem kilka piątek i pobiegłem na ostatnie trzysta metrów, aby pokrzykiwać innym.

Finisz czwartej Dychy

 

Czwarta Dycha organizacyjnie

Mam wrażenie, że nasze biegi zatrzymały się na pewnym poziomie organizacyjnym. Jest poprawnie, ale brakuje pozytywnej energii. Takiego czegoś, co sprawia, że chciałbyś przybić piątkę z organizatorem. Relacja braci biegowej z organizatorem bardziej przypomina sytuację urzędnik i petent. Co można było zrobić lepiej?

  • lista startowa liczyła ponad 1300 osób. Szerokość startu pozostawia wiele do życzenia. Cieszę się, że nikt się nie przewrócił i nie został stratowany, bo mogłoby dojść do tragedii. Kręte zakręty na początku tylko pogarszały sytuację.
  • biegacze nie wiedzieli o strefach startowych. Według mnie wystawienie tabliczki z czasem to trochę za mało i potwierdza to, co napisałem wyżej (relacja urzędnik – petent). Są strefy? Są… Jak działają? No działają…
  • zabezpieczenie trasy, a dokładniej fragmentu na ulicy Krochmalnej było kapitalne. Organizator przewidział dla biegaczy odcinek po drodze rowerowej… 1252 biegaczy ma się ściskać na wąskim fragmencie? Dla rozciągniętych biegaczy z czołówki to żaden problem, ale dla uczestników biegnących w tłumie to katastrofa. Trudno mówić o jakimkolwiek komforcie biegu. Nie wolno zapomnieć o bezpieczeństwie. Sam byłem świadkiem, jak mijało nas rozpędzone auto. Paweł tylko odskoczył i wydał niecenzuralne słowo. Zwyczajnie się przestraszył. Słyszałem też historię o autobusie, który był w konflikcie z biegaczami. W Warszawie można zamknąć ulicę, ale w Lublinie to mission impossible.
  • słyszałem, że w trakcie biegu ktoś zahaczył o zegar, a ten na chwilę przestał działać. Być może ma to związek z dyskusją wokół oficjalnych czasów. Wiem, że kilku biegaczy odnotowało różnicę w czasie złapanym ręcznie, a tym w wynikach. Gdyby to był odosobniony przypadek, to bym o tym nie napisał. Mój zegarek po zastopowaniu wskazywał kilka sekund mniej. Czas jest jeden, chyba… Niektórzy walczą z tym czasem.

 
Zmęczenie po biegu

  • ostatnie metry były kręte, ale nie tylko zawodnicy mieli z tym problem. Pomijam fakt, że niektórzy byli tak zmęczeni, że nie wiedzieli, gdzie biec. Czołówka pobiegła dłuższą trasą. Trasa najpierw prowadziła przez rondo, a potem została skrócona. Ktoś tu nadrobił kilkanaście, kilkadziesiąt metrów… 😉 Świadczy to o nieprawidłowym oznaczeniu trasy.
  • nie jadłem zupy, ponieważ nie byłem głodny. Ale doszły mnie słuchy, że biegacze porównywali tę zupę do dań ze szpitala. Kwestia smaku, według mnie fajnie, że w ogóle jest co zjeść po biegu. Choć biegowa brać wzdycha za makaronem… 😉

Biegi młodzieżowe
 

Biegi młodzieżowe

Nie wiem, czy wiecie, ale biegi młodzieżowe przy biegach powstały z inicjatywy trenera Romana Tustanowskiego (lubelski koordynator programu Lekkoatletyka dla Każdego). Jestem trenerem w tym programie i cieszę się, że frekwencja rośnie! Kto wie, może w tych biegach uczestniczy przyszły Mistrz Świata? 😉

Mam do Was ogromną prośbę. Napiszcie w komentarzach Wasze doświadczenie z tej imprezy. Jakiekolwiek by nie było. Dodatkową prośbę kieruję do osób, które biegały tydzień wcześniej w Warszawie. Proszę Was o krótkie porównanie tych dwóch imprez. Wpisowe na Bieg Koziołka wskazuje, że zmierzamy w kierunku Warszawy, ale czy na pewno?

Wyniki z Czwartej Dychy

Zdjęcia: źródło własne, Jacek Sadowski

43 Comments
  • Tomek
    12 kwietnia, 2016

    Strefy czasowe porażka. Ale to też troche wina ludzi. Stoje 2 m przed strefą 45 min obok mnie starsze Panie stojące jedna przy drugiej. Dwóch gości mówiących o swoich życiówkach ponad 55 min ale stoją z nadzieją na poprawę o 10 min. Strefy powinny być na etapie zapisów. Krochmalna i wężyk biegaczy. Zupy nie jadłem ale na miejscu można było zjeść dobrego kurczaka z warzywami

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Tomek,

      Również jestem zdania, że strefy powinny być na etapie zapisów. Potem numery z odpowiednim kolorem i jazda. Z pewnością to będzie bardziej skutecznie, niż tabliczki, których prawie nie widać. Choć wiadomo – to się wiążę z większym nakładem pracy.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Sylwek
    12 kwietnia, 2016

    Start byl ewidentnie za ciasny, i byla gleba na pierwszych metrach, według mnie paskudna:( poczułem pod stopami jak drga beton, szczerze współczuję koledze! A i strefy startowe, 30′ i 45′ jak dla mnie to troche za duży rozstrzał jak na bieg dla 1300 osób. Zgadzam się że impreza stoi w miejscu ale chociaż na dostatecznym poziomie. Co do zegara jestem w stanie zrozumieć rozgoryczenie osób ktore byly o krok od życiówki czy zlamania jakiejś makicznej granicy. Brakowalo głośników przy starcie, nie potrzebne zamieszanie przy opoźnionym starcie. Nie mniej zawsze mogło być lepiej, nie ma co narzekać ale nie można spoczywać na laurach!

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Sylwek,
      O glebie dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Po części jest to wina nieuwagi, ale na pewno wąski start potęgują ryzyko takich wypadków…
      Stref startowych powinny być nieco bardziej realne. Po wynikach łatwo zobaczyć, jakie strefy startowe będą najkorzystniejsze. Zresztą – można to zaczerpnąć z innych biegów, które są 10x większe niż nasz.
      Organizacja biegu jest poprawna, ale widać, że impreza stoi w miejscu.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Krzesimir Siatka
    12 kwietnia, 2016

    Dla mnie bieg bardzo pozytywny. W końcu złamałem upragnione 35minut. Na początku Pan Piotr wspominał śp. Jacka, ale rzeczywiście niewiele było słychać. Trasa tym razem bardzo dobrze odstawiona przez policjantów i wolontariuszy. Co do Krochmalnej, to rzeczywiście wtopa :(. Zupa jak zupa, raz smakuje jednym, a raz innym. Dobrze, że jest – ja nie narzekam i jem co dają. Z czasem dziwna sprawa, startowałem z pierwszej linii, a mam różnicę netto-brutto 3sek… OCB? Strefy czasowe dobrze, że są, ale ich wybór powinien być już na etapie rejestracji i co to za strefa 30-45 :p niezły rozrzut. Aha i po raz kolejny na linii startu pojawia się ten sam zawodnik. Raz rozumiem, dwa OK, ale cztery razy z rzędu ten sam numer… Halo, człowieku ogarnij się!

    • Czarek
      14 kwietnia, 2016

      Parę kroków od maty wystartowaliśmy. Byłem w czubie i mam stratę 1″ 🙂 Gdy straciłem kontakt z czołówką znów musiałem na skrzyżowaniach/rondach pytać się którędy ;/

      • Krzesimir Siatka
        14 kwietnia, 2016

        Matę przekraczałem przed Tobą, sprawdzałem przed chwilą na zdjęciach 🙂 Z resztą była krok przed nami, na pewno nie 3 sekundy. Coś czuję, że to błąd czujnika pomiaru, bo to za duża różnica między nami – „aż” 2 sekundy, a startowaliśmy niemalże ramię w ramię.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Krzesimir,
      Gratuluję świetnej życiówki!
      Tak myślałem, że chodzi o śp. Jacka, ale szkoda, że byliśmy zdezorientowani, bo nic nie było słychać.
      Jeżeli chodzi o pomiar czasu, to FRS ma jakiś problem z obsługą. Mam nadzieje, że już się przeszkolili na sto pro 😉
      A ten gość z pierwszej linii – on chyba tak ma 🙂

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Aga
    12 kwietnia, 2016

    Biegi młodzieżowe: super że wreszcie są, ale koniczne są medale!!! Jak wytłumaczyć dziecku że ma pobiec, ale medalu nie będzie miał? Medal za udział tak jak dla dorosłych koniecznie !!!!

    • Mariusz
      13 kwietnia, 2016

      Potwierdzam, muszą być medale. Jest to ważne szczególnie dla tych najmłodszych.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Aga i Mariusz,
      Zgłosiłem Wasz głos komu trzeba. Przed biegiem był pomysł, żeby zorganizować dzieciakom medale, ale FRS odrzuciło tę propozycję z powodu braku środków.

      Mam nadzieje, że na kolejny bieg środki się znajdą.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Artur Hofman
    12 kwietnia, 2016

    Nie biegłem dychy ale wspominam start ubiegłorocznego półmaratonu Solidarności w Świdniku, ktoś sie wziął za przemowę i start opóźnił sie ponad 20 minut. To dopiero była pomyłka. Podobnie ze startem w ubiegłorocznej dyszce pod Zamkiem w Lublinie, taki ścisk tylu biegaczy na tak wąskim chodniku plus zbieg po kostce brukowej, od strzału stojąc kilka metrów od lini przez dłuższy moment nie mogliśmy sie ruszyć z miejsca. Maraton lubelski i odcinek Jana Pawła, autobus zatarasował ulice + samochody stojące obok biegaczy. W Poznaniu, Warszawie nie ma takich problemów, jak jest ulica 2 pasmowa w jednym kierunku to jest cała zamknięta, a nie jeden pas. Jest dużo do zrobienia w Lublinie ale nie widzę chęci i odwagi ze strony organizatorow względem miasta. Niech te imprezy będą świętem biegania i promocji miasta a nie problemem. Na koniec ustawienie na starcie, brakuje edukacji biegaczy jak sie ustawić, to świadczy o naszej kulturze biegowej! W weekend startuje w Poznaniu na półmaratonie, zgłoszonych 13 tyś. biegaczy. Tam nie ma problemu jak sie ustawić, w ubiegłym roku biegłem tam maraton i w moim zestawieniu Poznań powinien byc wzorem organizacyjnym dla innych miast. Wiele razy na deszce w Lublinie na przodzie stoi dużo osób które tarasują szybszym biegacza chodnik, omijanie po trawie ich to norma. Na takim krótkim dystansie to moze innym zablokować szanse na życiówkę.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Artur,
      Dzięki za komentarz – myślimy podobnie 🙂 Niech to będzie ŚWIĘTO biegania!

      Powodzenia na połówce w Poznaniu!

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Marcin Wiśniewski
    13 kwietnia, 2016

    Mnie amatorowi walczacemu o wynik w głównej mierze przeszkadza szerokość startu i całej trasy.
    Ustawiam sie zgodnie z zakladanym wynikiem ale to porażka.
    Od pierwszych metrów trzeba lawirowac pomiędzy spacerowiczami i zawsze tracę w tym miejscu czas, siły i nerwy.
    Później staram się ustawić po zewnętrznej stronie i wyprzedzam poza pachołkami.
    W niedzielę zostałem przez to strabiony pod tunelem przez auto.
    Nie wiem dlaczego ktoś czepia się zupy. Nie jest to punkt obowiązkowy a gusta też bywają różne, mnie np smakowała.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Marcin,
      Szerokość startu wynika z tego, że nie ma drugiej maty pomiarowej. Dopóki FRS nie zakupi drugiej maty, dopóty będą z tym problemy. Niestety, tego nie da się przeskoczyć.
      Strefy czasowe są do dopracowania. Biegacze muszą mieć świadomość, ale trzeba nam pomóc 😉
      Widzisz, gdyby ulica była zamknięta to nikt by Cię nie strąbił. Oszczędzilibyście nerwów (kierowca i Ty).
      Odnośnie zupy – to jest tylko dodatek i tak to opisałem 🙂 Ja jej nie jadłem, ale nie mam do nikogo pretensji.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Witek Michalak
    13 kwietnia, 2016

    Miałem porównywać Półmaraton Warszawski do naszej Dychy, ale to chyba nie ma sensu, bo to dwie różne imprezy. Pod każdym względem. Inna liga i tyle,
    Od siebie dodam, że dobija mnie w naszym lubelskim biegu oszczędzanie miejsca dla biegaczy. Zgłasza się nas naprawdę coraz więcej i takie zostawianie jednego pasa na Kunickiego czy ścieżki rowerowej na Krochmalnej to nieporozumienie. Dodam, że te pasy robiły jeszcze ciaśniejsze jeśli ktoś przewracał pachołek, który lądował na środku drogi. Ludzie automatycznie go omijali wychodzili poza „swój” pas, a tam samochody. Kolejny raz można napisać, że szczęśliwie nikomu nic się nie stało. Problem w tym jak długo będziemy mieć tyle szczęścia?
    Może powinniśmy jako biegacze, zorganizować akcję zbierania podpisów, wysłać pisma w tej sprawie do władz miasta i policji, zawiadomić media. Oczywiście akcja powinna być prowadzona wspólnie z organizatorami biegów w Lublinie. Może po prostu pewne kwestie trzeba przegadać i poszukać szans na rozwiązanie sytuacji.

    Cieszę się, że były strefy startowe. I niech będą dalej. Ta idea wymaga jednak edukacji i tłumaczenia. My jako biegacze powinniśmy o tym mówić. Swoje powinni robić tez organizatorzy. Wałkować temat na stronie, Facebooku, regulaminie, ulotkach dodawanych do pakietów startowych. Może trzeb będzie wprowadzić także podział taki jaki był w Warszawie. Biegasz dychę w 50 minut to masz numer startowy w określonym kolorze, który przypisuje cię do konkretnej strefy i tyle.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Witek,
      Dzięki za komentarz. O oszczędzaniu miejsca dla biegaczy trąbię od dawna. Cieszę się, że biegacze się budzą i zaczynają dostrzegać, że to rzeczywiście jest problem!

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Tomek Michalak
    13 kwietnia, 2016

    Strefa czasowe tak samo zależą od organizatora jak i uczestników. Organizator mógłby przygotować jedną, dwie dodatkowe zakładki przy zapisie na zawody, np. wynik z ostatniej dychy, piątki czy maratonu i/lub życiówka z ostatniego roku. Na tej podstawie mógłby wprowadzić odpowiedni kolor numeru startowego lub literkę poprzedzającą numer startowy, mówiące o odpowiedniej strefie startowej. Wtedy wystarczyłby jeden wolontariusz, by wpuszczać do odpowiedniej strefy na podstawie numeru startowego.
    Jednak powyższe starania organizatora będą niczym jeśli biegacze wepchają się lub wskoczą w strefę lub zmyślą wyniki przy zapisach. Sami musimy zrozumieć, że strefy czasowe są dla nas, nie po to by nas dzielić na słabszych i gorszych, ale po to by ułatwić bieg wszystkim.

    Co do zabezpieczenia ulic, to stałem na ósmym kilometrze i dobrze widziałem jak było z tym autobusem. Pisząc po męsku po prostu się wpieprzył między biegnących, wjeżdżając na przystanek jak i z niego wyjeżdżając. Niestety to jest błąd w zabezpieczeniu trasy. Obok stała policja – chyba dwie osoby – i mogły to opanować i uniknąć problemów. Niestety, osoby które zabezpieczają bieg to w wolontariusze ( i chwała im za to ) ale osoby, które w większości, w ogóle „nie czują biegu”. Z boku bieg wygląda – poza czołówką 30-34 minuty lub szybciej – na wolny, bardzo wolny i osobom zabezpieczającym jak i kierowcom wydaję się, że ludzie przyszli sobie potruchtać. Jednak tylko biegacz wie, że każdy lub prawie każdy walczy z czasem i samym sobą, że jest to dla niego wysiłek ekstremalny i każde wybicie z rytmu przeszkadza fizycznie jak i psychicznie.
    Najlepiej by było, by w każdym kluczowym miejscu stał przynajmniej jeden biegacz, ale skąd ich wziąć skoro wszyscy startują? 🙂

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Tomek,
      Dzięki za komentarz. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Hill
    13 kwietnia, 2016

    Witam!
    Tym razem krótko:
    1. Zabezpieczenie trasy – za wąsko w pewnych miejscach (fantazja Organizatorów). Niektórzy omijali pachołki z lewej strony (jak pisał kol. Witek), co stwarzało duże niebezpieczeństwo. Oby nie było tak, że dopiero wypadek zmusi Organizatorów do przemyślenia sprawy…
    2. Start i meta – kolejna „fantazja ułańska” Organizatorów. Tyle zakrętów stwarza niebezpieczeństwo przewrócenia (sam dostałem „kosę” po nogach i cudem się wybroniłem przed upadkiem).
    3. Relacja „urzędnik – petent”: również zaczynam odnosić wrażenie takie smutne wrażenie…
    4. Strefy czasowe – jestem zdania, że przy rejestracji powinno się podawać najlepszy czas z roku wstecz i na tej podstawie dostawać numer startowy w odpowiednim kolorze
    5. Co do pozostałych kwestii: nagłośnienie, oznaczenie trasy (szczególnie rondko przed metą, które niektórzy obiegli), przewrócony zegar i jego restart (niezgodność czasów), zupa była za słona itp. – to są to moim zdaniem „wypadki i sytuacje” losowe, które mają prawo się zdarzyć przy tak dużej imprezie.
    6. Oczywiście, coby nie siać wyłącznie defetyzmu – Wielkie brawa dla Organizatorów. Generalnie kolejna świetna impreza!!! Szczerze podziwiam ludzi, którzy to przygotowują.
    7. Na koniec pomysł: pilnie czytam i słucham wypowiedzi braci biegowej i zamierzam się z tym udać na kolejne spotkanie FRS i ML.
    P.S. Pawle, żałuję, że nie wiedziałem o fakcie, że prowadzisz grupę na złamanie 37 minut. Walczyłem samotnie i zabrakło mi 3 sek do pełni szczęścia. Choć dla mnie takie otwarcie (3.36min/km) byłoby chyba zbyt mocne… preferuję ultra negative split 🙂

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Hill,
      Następnym razem musisz podejść i pogadać. Wtedy będziesz wszystko wiedział 😉

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • sting126
    13 kwietnia, 2016

    To i parę słów ode mnie 🙂

    W pierwszej kolejności bardzo się zdziwiłem tym co napisał Paweł o Biegu Koziołka, ale jak spojrzałem w regulamin i okazało się, że wpisowe to 60 zł to już wiem co miał na myśli mówiąc, że idziemy w stronę Warszawy. To już nie jest mała kwota, zwłaszcza w obliczu tego, że ta dycha jest niejako przy okazji maratonu więc wydawałoby się, że koszt organizacji jest niższy bo rozkłada się na dwa biegi. Zobaczymy co dostaniemy w zamian – czy ulice będą zamknięte ? Ale ogólna idea dychy przy okazji maratonu mi się podoba 🙂

    Co do Czwartej Dychy – przedmówcy w zasadzie wszystko napisali, wspomnę tylko i ja o tej nieszczęsnej Krochmalnej – było tam straszliwie wąsko i niebezpiecznie, zwłaszcza, że wolno nikt tam nie jeździ… I w odniesieniu do tego zastanawia mnie problem z niezamykaniem ulic. Nie wiem czy jest to świadome działanie organizatora (mniej formalności) czy też niechęć władz miasta, czy też kwestia kosztów (może urzędnicy chcą naliczać za to opłaty?) – przydałoby się uzyskać jakieś oficjalne stanowiska organizatora w tym zakresie bo wszystko jest fajnie dopóki nie doszło do wypadku…

    Poza tym co do trasy – ciężko mieć uwagi. Pomimo, że poprowadzona po wydawałoby się mało atrakcyjnych częściach miasta to kibiców i atmosfery nie brakowało (może poza Smoluchowskiego), a i biegło się bardzo przyjemnie – zdecydowanie była to, moim zdaniem, najłatwiejsza trasa tego cyklu.

    Co do stref czasowych – moim zdaniem trzeba je uzupełnić o strefę 40′ i tak jak pisał Witek wyżej – informować o tym, że będą. W pakiecie powinna być ulotka ze stosownym komunikatem, a i „kolorowe” numery startowe nie wydają się wielkim wyzwaniem.

    Jeśli chodzi o biegi młodzieżowe – podpisuję się pod apelem o medale, dzieciom ciężko wytłumaczyć, że rodzic dostaje medal, a ono – nie, przy czym dla dziecka ten bieg to często większe przeżycie (choćby chodziło o „głupie” 100m) niż dla rodzica… A zwykły plastikowy medal zdecydowanie by wystarczył.

    • Magda
      13 kwietnia, 2016

      Wielkie TAK dla medalu dla dzieci.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Sting123,
      Dzięki za obszerny komentarz. Ponownie napiszę, że mam nadzieję, iż od kolejnego biegu, będą medale dla dzieci!

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Magda
    13 kwietnia, 2016

    Skoro zachęcasz do opisania wrażeń, to i ja napiszę kilka zdań;)
    Największy minus organizacyjny moim zdaniem to start biegu. Oczywiście bardzo dobrze, że są strefy czasowe – ale to tak jak piszesz: są bo są i co z tego? Jestem ciekawa ile osób z czystym sumieniem może powiedzieć, że ustawiło się dokładnie w swojej strefie? Ilu biegaczy i biegaczek może powiedzieć, że są uczciwe wobec innych? Tak – bo o uczciwość tu właśnie chodzi. Śmiem stwierdzić, że niestety duży odsetek miał to …. A bardzo łatwo to było zaobserwować przed startem – i to nie z perspektywy tych najlepszych (bo oni nie odwracają się i nie patrzą co się dzieje z tyłu za ich plecami), a właśnie tych słabszych. Moje wyniki ustawiają mnie na starcie w strefie powyżej 50min (mój PR to obecnie 51:13). Stanęłam więc w strefie +50 min. – czyli na końcu tej długaśnej prostej wzdłuż budynku. Z przodu do startu widać było całą ogromną masę biegaczy, z tyłu za mną już niewielu (tak powiedzmy 85 % przed do 15% z tyłu). Wyniki pokazują, że czasy netto przekraczające 50 min notuje jakieś 40 % stawki – czyli mniej więcej 750 osób powinno być przed strefą 50 min., a jakieś 500 osób za nią. Oczywiście są osoby, które osłabły, coś im nie wyszło, a ich rezultaty poprzednie są dużo lepsze i zasadnie liczą na inny wynik niż potem uzyskują. Ale co z całą masą innych? Czy aż tyle osób myśli, że nagle tak znacząco pobije swoje rekordy? Czy są tak naiwne? Otóż wydaje mi się, że nie. Myślę, że to jak najbardziej świadome wpychanie się bliżej, bo i tak nikt nie sprawdzi. Jednak dlaczego ktoś wpycha się bliżej? Ano myślę, że dlatego, że cała łączna klasyfikacja jest na podstawie czasów brutto i tutaj każda strata na starcie odbija się na wyniku końcowym. Jest to niestety bardzo krzywdzące i nieuczciwe ze strony Organizatora w stosunku do tych, którzy są uczciwi (świadomie powtarzam to słowo) i stają w odpowiednich dla siebie strefach czasowych. Bo niestety wąski start wymusza na początku nie bieg, a powolny pochód z wieloma postojami zanim przekroczy się linie startu. Z mojej perspektywy od strzału startera do miniecia startu upłynął czas 1:20! I dlatego wiele osób ma gdzies uczciwość i staje dużo bliżej niż powinna, bo woli stracić powiedzmy tylko 30 sekund z wyniku i zająć lepsze miejsce.
    Oczywiste przy tej liczbie biegaczy i strefach czasowych jest wprowadzenie klasyfikacji na podstawie czasów rzeczywistych – netto! Tak to przecież funkcjonuje w innych poważnych imprezach i wtedy nikt nie ma głupiego parcia na strefy z przodu. Zacytuję tu punkt z regulaminu PZU Półmaratonu Warszawskiego: „Klasyfikacja generalna odbywa się na podstawie czasów rzeczywistych (netto – liczonych od przekroczenia linii startu). Wyjątkiem jest pierwszych 200 osób przekraczających linię mety – są oni klasyfikowani na podstawie czasów oficjalnych (brutto – od strzału startera), z zastrzeżeniem że jeżeli wśród pierwszych 200 osób na mecie nie będzie co najmniej 8 mężczyzn i 8 kobiet, liczba 200 osób zostanie zwiększona tak aby je obejmowała. Wszystkie klasyfikacje dodatkowe (wiekowe, branżowe) odbywają się na podstawie czasów rzeczywistych (netto – liczonych od przekroczenia linii startu).” Proste? Proste! Wręcz banalne i jednocześnie jak najbardziej uczciwe rozwiązanie. Tylko dlaczego nie u nas? Czy to takie trudne?
    Ponadto powinna być dużo większa informacja przed startem o strefach – bo nie każdy rozumie jak się ma zachować i gdzie konktretnie się ustawić. Albo dodatkowo podczas zgłoszenia powinno się wpisywać swój rekord życiowy z oficjalnych zawodów (albo podawać rezultat z ostatniego biegu na podobnym dystansie z podaniem źródła) i na jego podstawie powinno odbywać się zakwalifikowanie do danej strefy – np. inny kolor tła na nr startowym albo opaska na rękę oznaczająca strefę startu – gdyby to było widoczne oznaczenie nikt by nie stanął źle – gwarantowana skuteczność;) Osoby, które biegną po raz pierwszy i nie podadzą PB z oficjalnych zawodów powinny startować z ostatniego sektora. Przy czasach netto jako podstawie klasyfikacji nie byłoby z nikim problemu.
    Same sektory powinny być lepiej przemyślane i „krótsze czasowo”. No i duuuużo lepiej oznakowane – hostessa z tabliczką niektórym chyba nic nie mówi.
    Inna uwaga to nagłośnienie na starcie – nic nie słychać, czekamy, czekamy i nic nie słychać… Ktos podobno coś mówi ale nie wiadomo kto, co i jak…. Masakra…. Nie wiem jak z przodu ale z tyłu stawki oczekujących na start absolutna katastrofa. A przecież takie nagłośnienie to chyba nie jest obecnie tak trudna sprawa. Gdyby była w ten sposób podawana informacja o sektorach startowych to nikt by tego nie usłyszał.
    Kolejna rzecz to właśnie zabezpieczenie trasy i sama jej „szerokość”. Moim zdaniem było jak zwykle kiepsko…. Trasa jest zbyt wąska na taką rzeszę biegaczy. Wyprzedzanie w tłumie jest przez skotłowanie na jednym pasie bardzo utrudnione. Ludzie potykają się o siebie nie tylko na starcie ale przez pierwsze 2-3 kilometry…. Zamknięcie ruchu załatwiłoby ten problem. Do tego nieświadomi piesi i kierowcy a nawet policyjne motocykle (!) stwarzają duże zagrożenie i często wybijaja z rytmu. Niestety nikt z porzadkowych nie reaguje też na to gdy Pani z zakupami przebiega przed nosem biegaczom…. Ludzie, którzy nie biegają nie mają pojęcia jak to przeszkadza – stąd są służby, które w newralgicznych punktach powinni stawać na głowie a nie zawsze to robią…
    Dodatkowo razi chaos w strefie tuż za metą. Moim zdaniem powinna być wydzielona troszkę dłuższa prosta, na której biegacz może spokojnie wyhamować po szybszym finiszu bez ryzyka wpadania na inne osoby. Być może skrzynki na chipy i osoby wręczające medale powinny stać trochę dalej bo robi się lekki bałagan.
    Jeśli chodzi o zaplecze i jedzenie na mecie – zupy nie jadłam wiec się nie wypowiem czy była dobra czy nie, ale myślę że na takiej imprezie poczęstunek regeneracyjny dla biegaczy powinien mimo wszystko spełniać swoją regeneracyjną rolę. Zupa jest – bo zapewne to najtańsza opcja zrobienia „masowego posiłku”. A przecież wspomniany makaron byłby chyba dużo lepszy pod katem regeneracji niż jakaś „lurka”. Do tego czy np. nie można porozmawiać ze sponsorem np. Lubellą i przekazać mu organizację kuchni po biegu? Ten czy inny sponsor myślę, że na pewno postarałby się aby posiłek na mecie był odpowiednio zbilansowany i do tego smaczny – byłaby to rewelacyjna reklama!
    W sumie myślę, że przed kolejnym cyklem organizatorzy powinni przestudiować wnikliwie regulaminy innych imprez, zobaczyć jak są one organizowane, uderzyć się mocno w piersi i wreszcie zacząć robic imprezę naprawdę profesjonalną, a nie jej imitację. Moze ponownie powinna byc skonstruowana odpowiednia ankieta i przekazana Organizatorom przed kolejnym cyklem.
    Odnosząc się natomiast do organizacji „w ostatniej chwili” biegu Koziołka mam trochę mieszane uczucia – a mianowicie wydaje mi się, że ma to załatać jakąś dziurę w budżecie większej imprezy i tyle. W mojej opinii Organizator chce wykorzystać hurra-optymistyczną aurę, która trwa po biegu i zebrać dodatkowe fundusze. Sam pomysł organizacji dodatkowych biegów podczas maratonu uważam za słuszny – ale nie wymyślany w pośpiechu i ogłaszany niespełna miesiąc przed startem….
    Na koniec PLUSY 🙂 – mimo tych wszystkich negatywnych spostrzeżeń ogólna atmosfera wśród całej biegającej rzeszy ludzi jest GENIALNA! 🙂 Te biegi są naszym lubelskim świętem biegania i z tego należy się przede wszystkim cieszyć. Fajnie gdyby cała idea lubelskich biegów stale się rozwijała i zaszczepiała aktywność w coraz to młodszych pokoleniach – co zresztą czyni. Dla mnie jako całkowitej amatorki naprawdę wielką rzeczą jest biegać razem z Wami wszystkimi i mam nadzieje, że ta biegowa „epidemia” nie umrze a zarazi zdrowym, sportowym entuzjazmem jeszcze wiecej ludzi 🙂

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Magda,
      Serdecznie dziękuję za Twój obszerny komentarz! Cieszę się, że my – biegacze mamy zbieżne opinie i wreszcie nie boimy się ich artykułować. Wierzę, że kropla drąży skałę 😉

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Biegamzacl
    13 kwietnia, 2016

    Biegi Młodzieżowe fajne, dzieci mają niezłą zabawę z każdym co raz więcej dzieci, aczkolwiek brakuje mi podziału w klasyfikacji na poszczególne roczniki, bo jednak rok różnicy robi dużo w osiąganych czasach. Dyplomy dyplomami, ale drożdżówki był git teraz, dla dzieci.

    Bieg dorosłych, spoko mi się biegło wyszedł mi negative split, ale właśnie przez atakujący autobus na ul. Krochmalnej, wybiłem się z tempa, bo kwa akurat podjechał jak biegłem koło przystanku i nie wiedziałem czy mi zajedzie drogę, czy stanie na ukos, a tu rywal za mną charczy i szkoda mi się oglądać, no i kupa bo życiówka mogła być z 39 z przodu, a tak jest ale bez. (takie wytłumaczenie dla 3 sekund hehe). Jak dla mnie za dużo zakrętów na końcu. Odnośnie czasu, to lap z zegarka wyszedł mi taki sam co czas netto w wynikach. A długość trasy wiadomo więcej o 150 m, lepiej więcej niż mniej bo ostatnio były inne tendencje ;).

    Strefy czasowe mało widoczne i nie sygnalizowane, ludzie na 45 stali w strefie 30, a nawet Ci co chcieli złamać 50 byli w strefie 30.

    Zupy nie jadłem bo kolejka była za duża.

    W ogólnym rozrachunku, bilansie i podsumowaniu na plus niż na minus.

    Pozdrawiam

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Biegamzcl,

      Zgadzam się, że plusy przewyższają minusy, ale na litość Boską – dlaczego ciągle są te same problemy? 😉 Od pierwszej dychy o tym trąbię.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Kuba
    13 kwietnia, 2016

    Ja osobiści nie mialem na co narzekać. To był mój najlepszy bieg w tym cyklu. Ale podejrzewałem, że z tyłu działo się różnie. Co do świeżości cyklu to już od jakiegoś czasu nie wieje optymizmem.

    Co do czasu… dałbym sobie rękę obciąć, że jak wbiegałem na matę na zegarze było 44’59”, a oficjalny czas brutto mam o 9 sekund słabszy. Kłócić się nie będę, ale…

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Kuba,
      No właśnie, niby nie biegamy po minima na Igrzyska Olimpijskie, ale jakiś tam niedosyt pozostaje.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Agnieszka
    13 kwietnia, 2016

    Biegam zawsze z końca, bo mój czas to ok 50 min i rzeczywiście niewiele osób spotkałam w tych strefach. Chyba powinny pojawiać się wcześniej komunikaty uświadamiające, bo wydaje mi się, że to nie złośliwość biegaczy , a brak wiedzy. Dosadne komunikaty mogłyby pojawiać na FB, bo tam chyba większość zagląda. W biegach młodzieżowych startowali moi synowie. Chętnie zapłacę za te starty, żeby w tej kwocie dostali medal i pakiet startowy, nawet niewielki. Smutno im się zrobiło, kiedy ja odebrałam całą torbę, a oni tylko kopertę. Generalnie, impreza jest bardzo fajna, a wprowadzenie biegów młodzieżowych uważam za genialne posunięcie.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Agnieszka,
      Fajnie, że miło odbierasz wprowadzenie Biegów Młodzieżowych. Ów biegi powstały z inicjatywy trenera Romana Tustanowskiego, który aktywnie działa w projekcie Lekkoatletyka dla Każdego. Piszę to, żeby wyjaśnić, że biegi nie powstały z pomysłu FRS 🙂

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Fido
    14 kwietnia, 2016

    Oprócz wspomnianych w komentarzach powyżej i w Twojej relacji minusów dodałbym jeszcze totalny brak zainteresowania organizatorów komunikacją z biegaczami na fanpage Maratonu Lubelskiego na fecebook. Obserwując konta Orlen Maraton, czy DOZ Łódź Maraton na facebooku ma się wrażenie, że wyprzedzają Lublin o lata świetlne. Każdy komentarz użytkowników, każde pytanie niemal natychmiast spotyka się z serdeczną odpowiedzią od organizatorów. Na fb ML nie ma żadnej interakcji użytkowników z administratorem. Ktokolwiek siedzi „po drugiej stronie” totalnie do prowadzenia fanpage się nie nadaje.

    • Rayo
      15 kwietnia, 2016

      Musicie zrozumieć jedną rzecz. W Warszawie, Poznaniu itp. organizacją, kontaktem z ludźmi, zabezpieczeniem, zajmują się młodzi ludzie zatrudnieni przez profesjonalne firmy, pracujący na światowej klasy sprzęcie i oprogramowaniu. A tutaj pan, nazwijmy go „Leszek” siedzi z kalkulatorem w ręku, liczy i klepie ręcznie klasyfikację Grand Prix Lublina. I zamiast mieć wszystko na drugi dzień, musimy czekać na to minimum tydzień. Według mnie, jedyną rzeczą jakiej brakuje w organizacji naszych lokalnych biegów to właśnie młodych zaangażowanych ludzi wspartych technologią.
      Impreza sama w sobie super (głównie dzięki masie zgromadzonych ludzi), no i póki co musimy się cieszyć z tego co jest. Jak to mówią „Lepszy wróbel w garści….. niż jechać na dychę do Poznania” 😉

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Fido,
      Dzięki za komentarz. Zgodzę się, że FRS powinna zatrudnić osobę, która będzie odpowiedzialna za media społecznościowe. Aktualnie to bardzo ważne narzędzie komunikacji i nie wolno go lekceważyć :))

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Ja
    14 kwietnia, 2016

    Kolejny bieg z cyklu „4-dychy do maratonu” za nami i w tym miejscu chciałbym napisać swoje spostrzeżenia na temat organizacji i przebiegu.
    Tak jak prosił Paweł Wysocki nie bójmy i nie wstydźmy się pisać co jest dobre i co złe, ponieważ to My biegacze jesteśmy sola tych biegów.
    Organizatorzy cały czas się chwalą jak to dzięki nim z biegu na bieg jest coraz więcej biegaczy.
    Otóż to nie dzięki nim, a coraz większej popularności i mody na bieganie jest Nas tak dużo.
    To nie organizatorzy tworzą tak wspaniała atmosferę, a właśnie MY
    Jednak chyba organizatorów przerasta tak duża ilość biegaczy ponieważ zamiast się rozwijać w kierunku polepszenia organizacji biegów jak to napisał Piotr widać w tym ogromny regres i każdy kolejny bieg to pokazuje. Dobrze tez napisał ww wspomniany Paweł, ze obecnie mamy do czynienia z sytuacja urzędnik-petent i to z tej zlej strony (biegacz twój wróg), czego sam doświadczyłem właśnie podczas ostatniego biegu. Na moją sugestie dostałem odpowiedz -co ty od nas chcesz- poczułem się dosyć nieprzyjemnie bo wyglądało to na zasadzie odwal się.
    Wedlu mnie to nie My jesteśmy dla FRS i ML, a właśnie oni są dla Nas i jak to napisała Maryś
    „Biegam w Lublinie, tu się rozwijam, będę biegać zawody w moim ukochanym mieście, jednak nie zgadzam się, by ktoś lekceważył zwykłe głosy życzliwości i prośby od biegaczy, powtarzane po raz setny. To się da zmienić. Trzeba tylko chcieć.”
    Właśnie TRZEBA CHCIEC i organizatorzy powinni uderzyć się w pierś, a przede wszystkim poprawić to na czym Nam zależy.
    Cytując dalej Maryś organizatorzy chyba wychodzą z tego założenia
    „ mam wrażenie, że w Lublinie przyjęto taktykę pt. „jesteśmy gorsi od Warszawy bo nie mamy tylu sponsorów, nie mamy tylu biegaczy gotowych zapłacić horrendalne stawki, dlatego, no cóż, zorganizujmy coś by ludzie sobie pobiegli, będą zadowoleni, nic innego tu nie ma wiec i tak pobiegną to co będzie. jak się nie ma co się lubi…”

    FRS i ML nie są monopolistami w organizacji biegów w Lublinie. Zawsze możemy stworzyć alternatywne dla tych organizacji.

    A oto moje spostrzeżenia, niektóre były już wspomniane:
    bardzo wąski start i zbyt dużo zakrętów na początku i na końcu trasy,
    brak werbalnych informacji o strefach czasowych,
    trasa ogólnie dobra, ale bardzo wąska, a ul. Krochmalna to żenada i porażka organizacyjna,
    problemy z pomiarem czasu (wiele osób biegło na swoje życiówki),
    strefa mety wypadałoby przedłużyć ja o co najmniej 10 m i tam dopiero wydawać medale i napoje. Przy wbieganiu dużej grupy po prostu tam nie ma miejsca
    Stefa posiłku-uwazam, ze po biegu to biegacz powinien wziąć zupę siąść i spokojnie zjeść według moich obserwacji (a z biegu na bieg jest coraz gorzej) w pierwszej kolejności posiłek jedzą kibice zajmują przy tym cale ławki przy stolach biegacze zmęczeni muszą z tego powodu jeść na stojąco (dysponuje zdjęciami na dowód tego),
    klasyfikacja biegaczy wg czasów netto (poza pierwsza 50-ka i kategoriami wiekowymi). Podczas poprzedniej dych parę osób mówiło mi o tym, podczas obecne już okolu 1/3 uczestników. Lublin jest nielicznym z miast gdzie klasyfikacja prowadzona jest wg czasów brutto,
    zapisy na kolejny bieg powinny być dużo wcześniej, najlepiej tuz po zakończeniu poprzedniego,
    trasa biegu powinna być znana tez dużo wcześniej,
    a ogłoszenie trasy maratonu na trzy tygodnie przed tu również wielka porażka, która pokazuje Nam jak się o Nas dba. Jak napisał Paweł G. (byłem wraz z Nim) w Warszawie podczas Expo przed półmaratonem wręcz roiło się od organizatorów z całej Polski zapraszających na swoje biegi z lublina niestety nikogo co nie jest dziwne z ww powodu,
    pakiety startowe, a dokładnie lek o nazwie urazym to totalna porażka 99% biegaczy wyrzuca go z racji przeterminowania szkoda wydawać naszych pieniędzy na to, lepiej dodać izotonik, wodę lu dodatkowy baton,
    zabezpieczenie trasy, a dokładniej zamkniecie ulicy na czas biegu. Jakiś czas temu Biegowa Przygoda udostępnił zdjęcia jak to jest w Moskwie, ja miałem podobne doświadczenia z Filadelfii i ostatnio z Warszawy. W Lublinie biega się między samochodami i w oparach spalin z autobusów (sam musiałem wdychać te spaliny podczas niedzielnego biegu)
    Ale są również pozytywne strony:
    biuro zawodów pewnie nie wszystkim tak się wydaje, ale dziewczyny robią naprawdę ogrom pracy,
    wolontariusze choćoc zdarzają się małe niedociągnięcia, ale widać u nich ogromne zaangażowanie,
    posiłki po biegu nie wszyscy organizatorzy to oferują. Tu pewnie nie wszystkim pasuje menu, ale nie sposób jest trafić każdemu w jego gust i zrobić 1500 porcji dla każdego z osobna,
    biegi młodzieżowe.
    Jak widać więcej jest minusów niż plusów i jeśli organizatorzy nie popracują nad ich poprawa to zapewne wielu z Nas przestanie biegać w zawodach w Lublinie na rzecz innych okolicznych miast:
    Lubartów, Leczna, Chełm, Krasnystaw, Kraśnik, Ryki, Zwoleń, Puławy, Nałęczów gdzie na pewno można liczyć na zrozumienie organizatorów bo oni wiedza, ze bieganie zbliża i organizują biegi z pasji, a nie jak mam wrażenie w Lublinie z przymusu.

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Ja,
      Dzięki za komentarz. Jednak lepiej by wyglądał, jakbyś podpisał/a się imieniem i nazwiskiem. Nie ma się czego wstydzić 🙂

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Gruhahela
    14 kwietnia, 2016

    Ależ ciekawa dyskusja się wywołała. Zwrócę tylko uwagę na jeszcze jedną rzecz, skoro porównania są do biegów w większych miastach. Zauważcie, że tam ceny pakietów startowych są średnio 2x droższe. Zakup dodatkowego sprzętu do pomiaru czasu, żeby poszerzyć maty startowe, to wydatek. Dofinansowanie z budżetu zniknęło, co zdecydowanie dało się odczuć – i po nagrodach i po pakietach i po poczęstunku. Całkowite zamknięcie ruchu kołowego raczej podniesie ceny… A sporo osób narzeka, że bieg koziołka za drogi. Czy ludzie będą w stanie zapłacić 50 zł za start, jeżeli poprawki wymienione w postach wyżej wejdą w życie? Podejrzewam, że raczej nie…

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Cześć Gruhahela,
      Dzięki za komentarz. Moim zdaniem reprezentujesz złe podejście. Najpierw podnieśmy jakość (przy okazji może być i wyższe wpisowe), a potem obserwujmy, co się dzieje 🙂 Z takim podejściem zamykamy się na rozwój, a to prowadzi donikąd.

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Rayo
    15 kwietnia, 2016

    Musicie zrozumieć jedną rzecz. W Warszawie, Poznaniu itp. organizacją, kontaktem z ludźmi, zabezpieczeniem, zajmują się młodzi ludzie zatrudnieni przez profesjonalne firmy, pracujący na światowej klasy sprzęcie i programach. A tutaj pan, nazwijmy go „Leszek” siedzi z kalkulatorem w ręku, liczy i klepie ręcznie klasyfikację Grand Prix Lublina. I zamiast mieć wszystko na drugi dzień, musimy czekać na to minimum tydzień. Według mnie, jedyną rzeczą jakiej brakuje w organizacji naszych lokalnych biegów to właśnie młodych zaangażowanych ludzi wspartych technologią.
    Impreza sama w sobie super, no i póki co musimy się cieszyć z tego. Jak to mówią „Lepszy wróbel w garści….. niż jechać na dychę do Poznania” 😉

  • Tomek Michalak
    15 kwietnia, 2016

    Zdecydowanie się nie zgadzam, że minusów jest więcej niż plusów. Bez przesady. Jest jeden problem, który jest po stronie organizatora, czyli ułożenie startu, zapanowania nad nim. Co do zamknięcia całkowitego ulic, to zapewne jest to owoc jakiegoś kompromisu i trzeba każdą ze stron zrozumieć. Jeśli byłby kierowcą, który ze sportem nie ma nic wspólnego, też by mnie to wkurzało że nie mogę pojechać tedy, którędy chcę, że muszę stać w korku itp. itd.
    Jeden pas nam w zupełności wystarczy, tylko żeby ten pas był odpowiednio przez służby zabezpieczony!
    Co do pakietów: są takie na jakie stać organizatora. Przypominam, że nie ma w tym roku Budżetu Obywatelskiego, a pomimo tego na maraton z koszulka techniczną można było zapisać się za bodajże 40 zł – to jest dla mieszkańców Lublina jak za darmo.
    Biegam od ponad 12 lat na zawodach i wierzcie mi, wcale w Puławach, Lubartowie, Kraśniku lepiej nie było i nie ma. Ba, nawet w Warszawie, na Biegu Niepodległości biuro zawodów w 2015 r. to był dramat. Zbiór obrażonych osób i tyle. A u nas, przyjemnie i z uśmiechem.
    Także pracujmy OBOPÓLNIE nad poprawą, nie POTĘPIAJMY i krytykujmy wszystko w czambuł!

    • Paweł Wysocki
      15 kwietnia, 2016

      Zgadzam się, że plusów jest więcej niż minusów. To nie podlega dyskusji. Jednak są pewne kwestie (o tym już napisaliśmy), które wymagają obustronnej pracy (organizatora i uczestników), a wtedy będzie bomba 😉

      Pozdrawiam,
      Paweł

  • Paweł Gilotyna
    15 kwietnia, 2016

    witam więc czas na mój komentarz zacznę od biegów młodzieży skoro macie braki środków podniesienie kosztu biegu dla dorosłych o 5 zł załatwi temat mimo że nikt nie biega z moich dzieciaków o młodzież trzeba dbać może akurat ktoś załapie bakcyla i wyrośnie nam medalista talent.
    Strefy czasowe są niby mało kto ich przestrzega patrz numer 495 ! Mistrz 400 metrów czy tu o to chodzi ?Sam także staram się ustawiać jak najbliżej aby nie zostać zablokowany przez słabszych uczestników biegu.Propozycja padła tu bardzo dobra kropka na numerze startowym i po kłopocie tyle że tutaj rozumiem organizatorów ponieważ numery trzeba wczesniej wydrukować wiele osób zapisuje się na ostatnia chwilę ale tutaj też jest rozwiązanie do 14 dni przed biegiem mniejsza opłata startowa a póżniej droższa i dostajesz numer startowy przydzielający do ostatniej strefy czasowej !!!
    Kolejny przykład bezpieczeństwo szanowni Organizatorzy to może skończyc się tragedią wczesniej czy póżniej w końcu zostanie ktoś rozjechany i co wtedy !?
    Sprawa kolejna czasy tak jak zostałem potraktowany z ostatnim biegiem nie zyczę nikomu czas na zegarze 39;57 czas z zegarka polar 39;58 czas netto 40;03 według organizatora początkowo miałem ten sam czas brutto startując z 4 linni ale w jaki sposób to wie sam organizator Koledzy co byli prze de mna mieli różniće 2 sekund ja taki sam czas!
    Sprawa jedzenia wiem i każdy to wie nie biegamy dla jedzenia ale skoro robicie posiłek to zróbcie to konkretnie a nie szpitalna zupa jak by człowiek był na diecie po operacji.
    Drodzy Organizatorzy na każde zapytanie do Was czeka sie po kilka dni na odpowiedz czy to normalne czy tak się traktuje Biegacza notabene klijenta? Pytanie o trasę o co kolwiek jest milczeniem z waszej strony no czasem odpiszecię że się nie szanuję i tyle,nikt moim zdaniem nie chce Was gnebic każdy z nas stara się pomóc aby to w kolejnych biegach wyglądało jak najlepiej uważam że gdyby nie zrobila się moda w Lbn na bieganie mieli byśćie drastyczny spadek Biegaczy na zawodach.Brak nagłośnienia Maratonu Lubelskiego iem nie ma środków ale wiele portali jest darmowych zyjcie tym świętem jak zyjemy My Biegacze i gwarantuję wam że z miesiąca na miesiąc będzie duzo lepiej.
    Proponuję spotkanie ogólno dostępne między Organizatorami a Biegaczami aby omówić wszelkie szczegóły nie dociągnięcia i wyjaśnienie spornych kwestii! Ruch po stronie Organizatorów.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.