
Tak to wszystko się zaczęło (klik). Minęło ponad dwa miesiące, odkąd trzymam się ścisłych zaleceń żywieniowych. Przed rozpoczęciem diety nastawiałem się na ciężką przeprawę. Miałem świadomość, że zmiana nawyków żywieniowych odciśnie piętno na moim życiu. I wiecie co? Nie pomyliłem się. Dzisiejszy wpis dzieli się na trzy części. Zacznę od zmian w codziennym życiu. Myślę, że ten fragment może dobrą motywacją dla wszystkich, którzy mają dwie lewe ręce (ale tylko przekraczając próg kuchni). Następnie podzielę się świeżymi wynikami analizy składu ciała. Na koniec zdradzę, kto jest odpowiedzialny za układanie mojej diety. Miłej lektury!
„Sukces jest jak drabina – nie wejdziesz na nią, trzymając ręce w kieszeni.”
Zmiany stylu życia
Nie będę pisał, z jakich produktów zrezygnowałem (klik) oraz o tym, co aktualnie stanowi trzon mojej diety (klik), bo to już było. Zainteresowanych odsyłam do poprzednich wpisów. Myślę, że wiele osób boryka się z niechęcią do gotowania. Byłem jedną z nich! Moja aktywność w kuchni ograniczała się do niezbędnego minimum, bo kto spędza czas na aktywnościach, których szczerze nielubi? Dieta wymusiła na mnie zmianę swojego podejścia. Stosowanie zaleceń dietetycznych korzystając z usług garmażerki, jest trudne. Miałbym pójść do takowej garmażerki i powiedzieć, że potrzebuję kotleta z piersi, który będzie ważył między 120, a 150 gramów przed smażeniem na patelni grillowej. Do tego tyle i tyle gramów kaszy i surówki. Nie, to nie mogło się udać.
Nie miałem wyboru, musiałem pogodzić się z kuchnią. Początki były łatwiejsze, niż przypuszczałem. W ostatnim czasie lubię się uczyć nowych rzeczy, a gotowanie to praktyczna umiejętność. Czuję, że się rozwijam, jest fajnie! Nie nazwałbym się super kucharzem, ale robię sobie to, na co aktualnie mam ochotę. Z każdym tygodniem umiem coraz więcej. Dodatkowym atutem są zmniejszone wydatki na jedzenie, a jak wiadomo to największe obciążenie budżetu domowego. Dieta i oszczędzanie? Po dwóch miesiącach mogę odpowiedzieć: tak.
Gotowanie jest tylko środkiem do celu, jakim jest jedzenie. Regularne godziny posiłków idealnie wpisują się w zmianę stylu życia. Nie muszę pamiętać, o której godzinie jeść kolejny posiłek, bo mój organizm mi o tym przypomina. Pracuję głównie z domu, więc przygotowywanie i jedzenie posiłków traktuję jako przerwę od pracy. Jak jestem poza domem, to zawsze mam ze sobą magiczne pudełka. Dieta lubi zorganizowanych i zdyscyplinowanych. 😉 Lubię ten reżim.
Oczekiwanie jest fajne. W każdym tygodniu czekam na niedzielę, bo to jedyny dzień tygodnia, w którym pozwalam sobie na słodycze. Od razu napiszę wyjaśnienie, że to nie jest tak, iż przed sześć dni chodzę zły, smutny i w ogóle nerwowo odliczam czas. Traktuję to jako swoisty trening mentalny. Odkładam małe przyjemności w czasie na rzecz tych większych. Niedziela to mój dzień – taki mały rytuał. Nie wciągam tych słodkości Bóg wie ile, ale jem! Mam świadomość, że ma to wpływ na nieco wolniejszy progres w uzyskaniu pożądanego składu ciała. Biegacz na diecie traktuje swoje nawyki żywieniowe jak trening. To długofalowy proces, a nie miesięczny czy kwartalny wyjątek.
Analiza składu ciała
Ostatni akapit ma związek z wtorkowym pomiarem składu ciała. Od piątku do niedzieli byłem u teściów w malowniczej miejscowości – w Misiach. W sobotę i niedzielę złamałem swój post. Zjadłem mieszankę słodkich smakołyków. Wtorkowy pomiar obnażył moje łakomstwo. Miałem świadomość, że łakocie będą miały wpływ na wagę, ale zawsze będę podkreślał – nie jestem i nie chcę być żywieniowym oszołomem. No właśnie, jak wypadł pomiar?
Waga w dzień pomiaru: 65,2 kg (+0,6 kg)
Poziom tkanki tłuszczowej: 10,6% (-1,4%)
Dla zainteresowanych: pomiar wykonywany jest za pomocą urządzenia Akern – dokładnego modelu nie znam, ale obstawiam BIA 101.
Przybrałem nieco na wadze, ale absolutnie się tym nie przejmuję. Modyfikacja diety sprawiła, że przybyło mi masy mięśniowej. Weekendowe obżarstwo przełożyło się na odłożenie wody podskórnej. Ot cała filozofia. No dobra, ale co dalej? Koncentruję się na treningach oraz trzymaniu wagi do 1. Półmaratonu Lubelskiego. Po tym biegu podejmę decyzję, co dalej. Mam kilka wariantów do przeanalizowania, ale są uwarunkowane od dyspozycji startowej.
Muszę się z Wami podzielić moimi odczuciami w kwestiach diety i wyników (skład ciała). W lipcu myślałem, że będzie dużo łatwiej. Jeżeli chcesz zrzucić tłuszcz, a z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość biegaczy ma spore pole do popisu w tym aspekcie, to musisz się nastawić się na długofalową i angażującą walkę. W tej kwestii NIC nie pozostaje dziełem losowym. W naszym życiu nie ma przypadków, bo to my kształtujemy naszą rzeczywistość. Trzymasz się zaleceń – parametry ulegają poprawie; nie trzymasz się zaleceń – oszukujesz sam siebie, nie widzisz poprawy. Aktualnie mam świadomość, że każde odstępstwo od rozpiski to kilka kroków do tyłu, ale trzymam się swojego długofalowego planu.
High Level Diet – dietetyk dla biegaczy
Dostaję sporo zapytań dotyczących dietetyka, który układa mi dietę. Nie chciałem publikować informacji od samego początku, bo blog to narzędzie o sporym zasięgu. Co by było, gdyby dieta nie działała? W tym momencie wiem, że dieta działa, więc śmiało mogę opublikować sylwetkę Jagody Podkowskiej z High Level Center. Myślę, że dla wielu osób to żadna niespodzianka. Jagoda jest jedną z niewielu osób w kraju, które mają pojęcie o diecie dla biegaczy, a dodatkowo może się pochwalić wartościowymi rekomendacjami. Wiem, że w Lublinie są dietetycy, którzy mogliby podjąć się takowej współpracy, ale żaden z nich nie miał wartościowego portfolio. Wiecie, za co jestem najbardziej wdzięczny Jagodzie? Za to, że otworzyła mi oczy. Przyznaję się, że byłem zamknięty w swoistym słoiku. Swoją wagę w okolicy 68 kg traktowałem jako stałą, z którą nic nie da się zrobić. Od lat słyszałem, że jestem chudy i wierzyłem w to. Dopiero analiza składu ciała otworzyła mi oczy, że mam w tym aspekcie spore rezerwy. Rzeczywistość zweryfikowała, że był to właściwy krok. Zrealizowałem swój główny cel – poprawiłem rekordy życiowe na 5 i 10 km. Nie ukrywam, że mam apetyt na więcej!
Chcę uniknąć podstawowych pytań, więc napiszę pokrótce, jak wygląda współpraca z High Level Diet. Zwolennicy konkretów będą zachwyceni, a osoby, które lubią show, mogą być zawiedzeni. Nie wykonywałem żadnych badań przed pierwszą konsultacją. Wywiad był krótki i rzeczowy – same niezbędne informacje. Rola dietetyka jest podobna do trenera – wskazuje drogę, ale trasę musimy pokonać w samotności. Na pierwszą rozpiskę czekałem tydzień. Informuję osoby, które oczekują, że dzień po konsultacji otrzymają dietę na skrzynkę mailową. Sam plik z rozpiską jest czytelny.
Kolejny wpis z cyklu Biegacz na diecie pojawi się najprawdopodobniej w styczniu.
14 grudnia, 2017
Wiele osób zazwyczaj nie docenia aspektu, jakim jest odżywianie w treningu. Mówią, że trenują wiec moga jeść co chca, ale gdyby się temu przyjrzeć, czy trening interwałowy na kebabie a trening na bułce pełnoziarnistej z szynką- będzie taki sam? Ma Pan rację- trzeba zachęcać wszystkich, by zaczęli jeść, to, co jest odżywcze dla organizmu
15 grudnia, 2017
Zgadza się. Wierzę, że każdy może się zdrowo odżywiać. Wszystko zależy od motywacji i podejścia do tematu.
Pozdrawiam,
Paweł