Od 12 dni jestem na sztywnej diecie. Już teraz wiem, że to dopiero początek dłużej przygody. Pierwszy raz w życiu z taką dbałością podchodzę do kwestii odżywiania. Nie ukrywam, że mi się to spodobało. Z aptekarską precyzją ważę każdą porcję. Ze stoperem w ręku jem każdy posiłek. Nie no, żartowałem z tym stoperem. Nie muszę sztywno odliczać czasu, bo organizm sam dopomina się o kolejny posiłek. Te kilkanaście dni to początek, ale już teraz mogę napisać, że pokonałem pierwsze demony, które próbowały sprowadzić mnie na starą ścieżkę. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie motywacja, która siedzi w mojej głowie, to pewnie uległbym pokusie. Nic, co jest coś warte, nie przychodzi łatwo. Poniżej opisuje, jak zmienił się mój system odżywiania. Od ponad roku odżywiam się świadomie i czuję, że to ma niesamowitą wartość!
Zmiany systemowe
Sztywna dieta sprowokowała mnie do refleksji na temat mojego odżywiania. Wróciłem do czasów liceum i studiów, gdzie mieszkałem z rodzicami. Wiadomo, jak to wygląda w domu – jedna osoba gotuje, a reszta domowników wcina to, co jest. Domowe jedzenie nie było tragiczne, ale daleko mu było do doskonałości. Dodatkowo stąd też wzięła się moja pierwsza obawa. Wygodne życie nie służy doskonaleniu umiejętności gotowania. Przyznaję się bez bicia, że moja aktywność w kuchni była mocno ograniczona, ale dzięki temu wypływam na nowe wody. Przekonuję się, że to wcale nie jest takie trudne – dla chcącego nic trudnego.
Na drugim roku studiów rozpocząłem pracę w sklepie sportowym. Studia stacjonarne + praca na pół etatu + regularne treningi biegowe, to nie były idealne warunki, aby skoncentrować się na odżywianiu. Oczywiście starałem się jeść zdrowo, wiedziałem, co jest śmieciowym jedzeniem, ale brak czasu robił swoje. Im bliżej końca studiów, tym mniej czasu spędzałem na uczelni, ale nie oznacza to, że zacząłem się nudzić. Coraz więcej czasu spędzałem w pracy, bo miałem świadomość, że moje studia niewiele mi dają, a doświadczenie jest bezcenne. Nie mam wątpliwości, że to była dobra droga rozwoju zawodowego. W tematyce odżywiania nastąpił impas.
Niedługo po obronie pracy magisterskiej zmieniłem pracę – rozpocząłem swoją przygodę z Perfect Runner, która trwała ponad dwa lata. Bez wątpienia to była zmiana na plus. Nie ma co ukrywać, ale w Decathlon to była głównie praca fizyczna. W specjalistycznym sklepie biegowym było dużo lżej, a dodatkowo mogłem jeść regularnie. Gdzieś w tle rozwijałem się jako trener biegania. Wiedziałem, że odżywianie ma znaczenie, toteż czytałem różne książki oraz artykuły na ten temat. Rzeczywistość zweryfikowała, że to było za mało. Z drugiej strony sam nie mogłem się zmotywować do takich poświęceń. W tym miejscu zaznacza, jak ważna jest rola specjalisty – w tym przypadku dietetyka. Nie kwestionuję zaleceń osoby mądrzejszej od siebie.
No właśnie, ale jakie zmiany systemowe mam na myśli? Otóż pracując w sklepie biegowym, wyrobiłem nawyki, które nie były do końca „optymalne” (tak to nazwę). Wydawało mi się to bez znaczenia, ale z perspektywy czasu przyznaję, że to był błąd. Jak to wyglądało? Przybliżę to w skrócie – zazwyczaj trenuję rano (najpóźniej o 8). W związku z tym jadłem sytą kolację. Rano nie musiałem dużo jeść, a dzięki posiłkowi przed snem miałem paliwo na każdy trening. Ograniczałem się do trzech obfitych posiłków dziennie, były to posiłek po treningowy, obiad i kolacja. Jadłem wtedy, kiedy miałem ochotę, czyli odżywiałem się nieregularnie. Waga w tamtym okresie oscylowała między 68, a 69 kg. Regularnie co tydzień (zazwyczaj w niedzielę) jadłem coś niezdrowego. Lubię pizzę, jestem ogromnym miłośnikiem burgerów. Cóż, było minęło.
Obecnie wygląda to zupełnie inaczej. Rano jem pełnowartościowe śniadanie i dopiero po 60-90 minutach ruszam w trasę. Co ważne, kolacja jest skromna. Najobfitszy posiłek przypada po treningu, a potem jem dwa normalne obiady. Łatwo policzyć, że jem 5 posiłków. Odstęp między posiłkami trwa od 3 do 4h. Pamiętaj, że mój główny cel nie ogranicza się do zrzucenia zbędnych kilogramów. Moja motywacja to poprawa wyników sportowych. Czy czuję różnicę w trakcie treningów? Owszem. Pierwsza odczuwalna to lekkość na żołądku. Mam energię, a jednocześnie biega mi się lekko. Druga różnica powiązana jest ze spadkiem masy ciała – biega mi się lżej. W tym momencie ważę 2,2 kg mniej [koniec sierpnia 2017]. Jeżeli ja mogę, to Ty też możesz zrzucić kilka kilogramów tłuszczu. Niezależnie od wieku. Musisz robić to skutecznie. Podkreślam, że początki nie są lekkie, ale nie mam wątpliwości, że warto. Nie znam osoby, której zaszkodziłoby… zdrowe odżywianie.
Co ograniczyłem?
Słodycze – ograniczam cukry proste do minimum. Na początku było bardzo ciężko, ale teraz w ogóle o tym nie myślę. Nie będę owijał w bawełnę – jadłem tego sporo, a przez to wnioskuję, że byłem/jestem uzależniony od cukru…
Pieczywo – z roku na rok jadłem coraz mniej pieczywa. Obecnie jem go bardzo mało.
Piwo – lubię piwo. Nie oznacza to, że się upijałem. Zazwyczaj piłem jedno lub dwa piwa. Aktualnie nie czuję, żeby mi brakowało złocistego trunku.
Makarony – kiedyś mogłem jeść makaron codziennie po trzy razy dziennie. Teraz codziennie jem płatki i kaszę, a makaron wpada raz na kilka dni.
Kawa – wcześniej piłem jedną, dwie, trzy kawy dziennie. Obecnie maksymalnie dwie na dobę. 😉
Napoje gazowane – nie piłem tego dużo, ale zdarzało się. Podobnie jak z piwem – w ogóle mi tego nie brakuje.
Śmieciowe jedzenie – tak jak pisałem, jedzenie tego typu jadłem średnio raz na tydzień. Teraz to rzadkość, a jak robię oszukany posiłek, to wybieram dużą i smaczną porcję. Ostatnio prym wiedzie… pizza, która wpada średnio raz na 2-3 tygodnie. Nie pamiętam, jak smakuje kebab.
Już teraz podkreślę, że nie czuję się niewolnikiem odżywiania. Traktuję to jako element mojego życia. To krok do przodu. Nie jest mi z tym źle, wprost przeciwnie – z każdym dniem utwierdzam się, że to właściwa droga. W mojej opinii motywacja to kluczowa kwestia. Patrzę na to z szerszej perspektywy – dieta nie trwa kilka tygodni, to ciągły proces. Dlatego staram się do tego podchodzić rozsądnie. Wiele osób decyduję się na dietę, ale ich główny cel to zrzucenie kilogramów. Śmiało mogę porównać tę postawę do biegacza, który zaczyna biegać z myślą o jakimś celu czasowym. Jak udaje mu się go zrealizować, to całe powietrze z niego ucieka. Zatraca sens. To musi być coś głębszego. 😉 Od zawsze powtarzam, że łatwiej jest zrobić ciężki trening, aniżeli świadomie odmówić sobie jedzenia, które tak lubimy. Sam jestem tego przykładem.
Jak chcesz zrzucić kilka kilogramów, to nie rzucaj się w wir aktywności fizycznej – przyjrzyj się temu, co masz na talerzu.
13 sierpnia, 2017
Ja napiszę tylko tyle – wizyta u dietetyka to bardzo dobry pomysł. Sama byłam więc wiem 😉
Zupełnie inaczej się biega, tak jak napisałeś – lekkość. A waga? Faktycznie leci w dół dzięki odpowiedniemu odżywianiu! A jemy częściej!
I to jest fajne!
14 sierpnia, 2017
Cześć!
Dziękuję za podzielenie się własnym doświadczeniem. Wszystko się zgadza. 🙂
Pozdrawiam,
Paweł
14 sierpnia, 2017
Po tym co piszesz widzę że miałeś szczęście i trafiłeś na dobrego dietetyka. Ja byłem u trzech i lipa. u jakiego i gdzie ty byłeś. powodzenia z dietą
15 sierpnia, 2017
mi dietetyk oprócz tych produktów co tobie wykluczył z diety nabiał – (mleko,jogurty,sery jajka),czerwone mięso. zostały tylko płatki owsiane,gryczane,jaglane i kasze jaglana,owsiana, warzywa ,ograniczona ilość owoców,strączki i 2razy na tydzień białe mięso i ryba gotowane
15 sierpnia, 2017
Mam zupełnie inną dietę. Ale każdy jest inny i ma inne potrzeby + dietetyk ma inne podejście. Nie ma co się porównywać, ale nie wiem, czy ja bym zbudował na Twojej diecie życiową formę…
Pozdrawiam,
Paweł
16 sierpnia, 2017
Doskonałe podejście do tematu. Niestety – nie da się uniknąć zdrowego odżywiania ( i nie chodzi tu o dietę, a po prostu zmianę nawyków żywieniowych) chcąc osiagać coraz lepsze wyniki. Trzymam kciuki!