Bieganie amatorskie jest popularne. Bez dwóch zdań. Coraz więcej osób chce biegać bardziej świadomie. Wbrew pozorom nie wszyscy gonią za progresją wyników, jak królik za przysłowiową marchewką. Przekłada się to na rosnące zainteresowanie usługami trenerskimi. Rosnący popyt wpływa na podaż. Ilość trenerów biegania systematycznie rośnie. Co jakiś czas w sieci pojawiają się artykuły, które podnoszą dyskusję o zawodzie trenera. Wolny rynek ma to do siebie, że sam oddziela ziarno od plew. Jakość sama się obroni.
Na wszystko potrzeba czasu. Nie potrzeba sztucznych regulacji, które tylko skomplikują obecną sytuację. Oczywiście działa to w dwie strony. Sam buduję markę od kilku lat, a drużyna, którą prowadzę, systematycznie się rozwija. Przypadek? W życiu nie ma przypadków. To efekt systematycznej i ukierunkowanej pracy. Integralnym elementem działalności trenera jest autorytet. Poniżej wpis, w którym opisuję mój punkt na ten temat. Myślę, że niektórzy mogą się zaskoczyć.
Na wstępie podkreślę, że jest trenowanie innych to ogromna odpowiedzialność. Aplikowanie treningu biegowego to praca na żywym organizmie. Niektórzy chyba o tym zapominają. Osoby rozpoczynające swoją przygodę z treningiem biegowym są gotowe do ciężkiej pracy. Dla mnie najważniejsza jest ciągłość, a co za tym idzie unikanie kontuzji. Jakiś czas temu znajomy powiedział, że jego kolega, który biega na dychę 45 minut, wykonał taki trening:
2km trucht + rozgrzewka + 8 km biegu ciągłego po 4:40-4:45/km + 8x200m podbieg p. w zbiegu (około 2′ + 2 km trucht
Powyższy trening nie jest wymysłem biegacza – korzysta on z usług trenera. Nie będę wartościował, czy 45 minut na dychę to szybko, czy wolno. Skomentuję jednostkę treningową, która jest ewidentnie skopiowana z wyczynowego biegania. Mam świadomość, że świat biegów amatorskich i wyczynowych powoli się zaciera, ponieważ rośnie ilość ambitnych amatorów [klik]. Nie zmienia to faktu, że obciążenie musi być dobrane indywidualnie. W innym wypadku ponosicie podwójną stratę:
- duży wysiłek podczas sesji treningowej to nie jest przyjemność,
- potęgujecie ryzyko kontuzji, która wykluczy Was z biegania.
Przestrzegam przed trenerami, którzy aplikują tego typu treningi.
Skąd możesz wiedzieć, że trener ma wiedzę?
Odpowiadając na pytanie z nagłówka – trudno powiedzieć. Jedną z metod, które zwiększają wiarygodność, są rekomendacje podopiecznych oraz ich wyniki. O wynikach wspominam z pewną rezerwą, bo to nie jest pewnik. Początkujący trener zaczyna od zera, więc trudno o rekomendacje. Co wtedy? Najprostszą metodą jest trenowanie znajomych – sam tak zaczynałem. Zawsze można próbować wyróżnić się kursami, jakie się ukończyło. Niestety, na rynku jest coraz więcej instytucji, które chcą na tym zarobić. Słyszeliście o kursie na trenera za 39 zł? 😉 To nie żart. Sam stawiam na szkolenia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Dlaczego? Bo to najstarsze stowarzyszenie sportowe w Polsce. Abstrahuje od poziomu merytorycznego kursów. Jeżeli ktoś zaczyna od zera i liczy, że skończy kurs/szkolenie i będzie gotowy do trenowania innych, to nie wróżę mu sukcesu.
Większość wiedzy zdobywa się we własnym zakresie. Najlepiej połączyć teorię z praktyką. Do teorii zaliczam książki, artykuły, materiały video, których zawierają dużo wartościowej wiedzy. Oczywiście trzeba uważać, bo nie wszystko złoto, co się świeci. Pewien poziom wiedzy pozwala wychwycić, co jest dobre, a co nie. Prawie każdy, kto ma szerszą wiedzę w jakiejś tematyce, doświadczył efektu Krugera-Dunninga. Praktyka to nic innego, jak uskutecznianie treningu biegowego. Sam dużo wyniosłem z biegania w klubie. Na bazie obserwacji i praktyki zdobyłem podstawy, które były podwaliną dalszego rozwoju. Na zakończenie tego akapitu wspomnę o najważniejszej rzeczy, które według mnie determinuje całą resztę. Pasja – to słowo klucz. Jeżeli coś Cię pasjonuje, to poświęcasz się temu bez reszty, a Twój mózg chłonie wiedzę na ten temat, jak gąbka. To coś, co popycha Cię do przodu. Jeżeli metodologia treningu biegowego to Twoja pasja, to nie mam wątpliwości, że odniesiesz w tym mniejszy lub większy sukces (kwestia perspektywy). Pasjonaci mają jedną szczególną cechę – swobodę w zarażaniu innych swoją pasją.
Rekordy życiowe to jedna z tych rzeczy, na które każdy biegacz zwraca uwagę. Stanowią swoisty punkt odniesienia. Trzeba z tym uważać. Znam świetnych szkoleniowców, którzy nigdy nie biegali. Posługując się pewnym uproszczeniem, wygląda to następująco:
- trener biega szybko = ma wiedzę,
- trener nie biega szybko ≠ ma wiedzę.
Zapewne wiele osób myśli, że szybkie bieganie (aktualnie lub w przeszłości) wystarcza, aby uwierzytelnić posiadaną wiedzę i zdobyć autorytet. Jest w tym trochę prawdy, ale… Znam wielu wybitnych biegaczy, których nie interesuje metodyka treningu biegowego. Realizują plan treningowy ułożony przez trenera i tyle. Większość z nich nie idzie w kierunku trenowania innych, bo nie czują się kompetentni, ale są tacy, którzy próbują swoich sił. Radzę uważać, bo kopiowanie treningu zawodniczego może nieść ogromne ryzyko dla biegacza amatora. Oczywiście nie mam wątpliwości, że wyniki są elementem budowania autorytetu, ale…
Wyniki to nie wszystko. Trener biegania musi lubić ludzi! Budowanie relacji to podstawa owocnej współpracy. Mówienie i słuchanie to integralny element tej pracy. Jeżeli kręci Cię kontakt z ludźmi, to masz duże szanse na osiągnięcie sukcesu trenerskiego. W świecie wyczynowego biegania panuje przekonanie, że wystarczy szybko biegać, aby stworzyć grupę biegową. To nie takie proste. Kontakt z podopiecznymi oraz słuchanie to fundament, na którym buduje się biegowy postęp. Nie wiem, z czego to wynika, ale czasem widzę, jak szybsi biegacze patrzą z góry na tych wolniejszych. Być może to kwestia dowartościowania się? Sam uważam, że rekordy życiowe są ważne, ale to tylko czasy! Nigdy nie patrzę na innych przez pryzmat tego, jak biegają.
Chociaż jak ktoś biega relatywnie krótko, a jego rekordy życiowe nie robią wrażenia na ambitnych biegaczach amatorach, to trudniej będzie mu się przebić. Nie zagłębiam się w poziom warsztatu trenerskiego. Koniec końców to zawodnik podejmuję decyzję o podjęciu współpracy. Trudno określić, jakie czynniki są kluczowe dla większości, bo każdy ma swój punkt widzenia. Jeden będzie patrzył na wyniki trenera, drugi na rezultaty jego podopiecznych, a trzeci na kwalifikacje.
Wymagaj od siebie nie mniej niż od innych
Zdaję sobie sprawę, że jestem wymagającym trenerem. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że wymagam od siebie nie mniej niż od innych. Byłbym hipokrytą, gdyby było inaczej. Dyscyplina jest bardzo ważna. Mam świadomość, że nasze codzienne wybory (organizacja dnia, sposób odżywiania, podejście do regeneracji) mają przełożenie na końcowy wynik sportowy. O skrupulatnym realizowaniu planu treningowego nie wspomnę. Czuję się w obowiązku, aby dawać dobry przykład – na co dzień oraz na blogu. Po części jest mi łatwiej, bo prowadzenie bloga daje mi pozytywnego kopa motywacyjnego. Chociaż bez tego pewnie robiłbym to samo.
26 grudnia, 2017
dobry trener wcale nie musial byc dobrym zawodnikiem(talent do biegania nie musi isc w parze z wiedza, rozumem i talentem szkoleniowym). chcac szkolic innych trzeba to lubić, mieć ogolne pojęcie o biochemiifizjologi, anatomii. i biologi czlowieka. dobrze tez znac podstawy psychologii. trzeba tez znac podstawy metodologi treningu w biegach dlugich i srednich i jakies doswiadczenie wlasne z bieganiem. do kazdego zawodnika nalezy podchodzic indywidualnie(inny charakter ,budowa, wiek, zdrowie, czynnosci wykonywane poza bieganiem, aktualna dyspozycja sportowa itp.) na początku zawsze należy wyeliminować bledy w technice i zle nawyki ruchowe oraz zwrocic uwage na wrodzone wady anatomiczne gdyz bedzie to pozniej zapobiegac kontuzja i brakom postepow .prawidlowa technika i ogolna sprawnosc to podstawa. takie moje ogolne uwagi. nie mam uprawnien szkoleniowca ani kursow. wesolych swiat
26 grudnia, 2017
tak na marginesie trener powinen przynajmniej co jakis czas byc na treningu i widziec podopiecznych. papier wszystko przyjmie. czasami lepiej np zrobic 6 razy 400m niz zalozone 10 gdy zawodnik nie wyrabia w zalozonym tempie np po 76 sek. i nie ma sily na truchcie w przerwie. lub gdy ze zmeczenia kaleczy prawidlowa technike
28 grudnia, 2017
Rzeczowo, na temat i w pełni profesjonalnie 🙂