
Mój start w Czwartej Dyszce do Maratonu wynikał z konieczności. Musiałem zaliczyć kolejny bieg Grand Prix Lublina. Bowiem w tym zestawieniu kluczem jest regularność. Co przemawiało za tym, żeby odpuścić ten start? Spalony półmaraton tydzień wcześniej oraz obciążenie treningowe. W końcu Maraton Lubelski coraz bliżej. Finalnie zaliczyłem dyszkę treningowo. Dobiegłem na 6 pozycji z czasem 34:32. Czwarta Dycha do Maratonu przeszła do historii – po raz kolejny.
Zacznę od śniadania, zjadłem 3 kanapki z nutellą. Wyjadłem dżem i miód, dlatego nie miałem wyboru. Nad zalewem byłem przed godziną 10. Porozmawiałem kilka minut ze znajomymi i trzeba było iść się grzać. Około 10.20 zacząłem rozgrzewkę z Piotrkiem Ziębą i Tomkiem Pawłowskim. Zrobiliśmy rozgrzewkę z poradnika. W międzyczasie potwierdziłem swoją taktykę na bieg – do 8 kilometra prowadzę bieg na złamanie 35 minut.
3,2,1 START. Trudno żebym się rozpisywał o tym biegu, w końcu leciałem go treningowo. Bez szarpanego tempa, bez kryzysów. Do 8 kilometra łapałem następujące międzyczasy (z Garmina): 3:30, 3:29, 3:30, 3:28, 3:28, 3:28, 3:29, 3:29.
Po przebiegnięciu 8 kilometrów postanowiłem trochę przyspieszyć. Bartek Wrona leciał za mną, więc postanowiłem zmotywować Go do cięższej pracy. Dwa ostatnie kilometry pokonałem w 6:29 (3:17 i 3:12). Bartek zapamięta Czwartą Dychę do Maratonu jako bieg po życiówkę – pobiegł 34:46. Warunki na trasie były znośne. Wiało trochę w twarz na ulicy Krężnickiej. Przy zalewie dominował wiatr boczny.
Trasa była zabezpieczona jak należy. Z wyłączeniem strefy mety – momentami było tam naprawdę niebezpiecznie. Biegacze na finiszu plus beztroscy piesi to mieszanka wybuchowa…
Ostatecznie, udało mi się zdobyć dwa puchary. Za VI miejsce OPEN oraz II miejsce w kategorii mieszkańców Lublina. Do zakończenia GP Lublina pozostał jeden bieg, najważniejszy – Maraton Lubelski. Moje przygotowania dobiegają końca. Mam nadzieje, że wykonana praca odda 🙂 .
Proszę Was o komentarze, a dokładniej Wasze relacje z imprezy. Bardzo mnie to ciekawi jak Wy to widzicie!
Zdjęcia: Przemek Gąbka, TVP Lublin.
21 kwietnia, 2015
Impreza jak dla mnie okazała się udana. Miał być bieg na zaliczenie w jakimś w miarę niezłym czasie a wyszła życiówka o prawie pół minuty. Generalnie wszystko na plus z wyjątkiem pogody.
22 kwietnia, 2015
Pogoda nie była idealna, ale zawsze może być gorzej! Gratuluje życiówki 🙂
21 kwietnia, 2015
Jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Byłem nie wyspany, gdyż dopiero o 3 w nocy wróciłem z Warszawy do Lublina, a ponadto od samego rana bolał mnie żołądek i praktycznie każde śniadanie było nie do przyjęcia. Generalnie to moja dopiero druga Dycha i chciałem pobiec na 45 minut. Od samego początku było szybciej i starałem się to trzymać. Finalnie 42:14, a więc poprawa ze styczniowej nocnej Dyszki o 4 minuty i 15 sekund. Wielkie dzięki Paweł za podkręcenie mnie praktycznie na finiszu. Wtedy jeszcze funkcjonowałem o czym może świadczyć nietypowe jak na biegaczy przywitanie. Tuż po mecie jednak schyliłem się, wolontariuszka zaplątała się w medale i te kilkanaście sekund, które dla mnie trwały wieczność sprawiły, że w pewnym momencie zacząłem odpływać. Przejęli mnie ratownicy medyczni. Na szczęście kilkanaście minut i wróciłem do siebie. Jak na niespełna pół roku bardziej lub mniej systematycznego biegania uważam, że nie ma wstydu. Oby zdrowie było!
22 kwietnia, 2015
Zaskoczyłeś mnie tym, że miałeś problemy za metą. Bo na finiszu wyglądałeś całkiem świeżo. Zdarza się. Tak czy siak – gratuluje nowej życiówki, dobra robota! 🙂
22 kwietnia, 2015
U mnie życiówka 40:20. Przyznam, że byłem zaskoczony dobiegając do mety i widząc 40 minut na wyświetlaczu. Wiem, że ten taki wynik osiągnąłem dzięki regularnym zróżnicowanym treningom i wskazówkom trenerów z Perfect Runner. I jestem pewien, że będzie coraz lepiej. Dzięki 🙂
22 kwietnia, 2015
Konrad – ciężka, systematyczna i mądra praca popłaca 🙂 Oby tak dalej! 🙂 Uporanie się z barierą 40′ to kwestia czasu. Brawo! 🙂