Bieg przełajowy w Starym Gaju – relacja

0 No tags Permalink 1

Przyznaje, że zaskoczyła mnie popularność biegu przełajowego w Starym Gaju. Pakiety startowe rozeszły się jak świeże bułeczki. Linię mety przekroczyło 674 osoby, co według mnie jest świetnym wynikiem. Dodatkowo trasa w Starym Lesie ma ogromny plus – w przeważającej części jest szeroka, co pozwala myśleć o rezerwie w ilości startujących. Oczywiście w tym wypadku kluczowa jest organizacja startu. Przed biegiem miałem pewne założenia, które w dużej mierze udało mi się zrealizować. Jasne, że mogło być lepiej, ale i tak jestem zadowolony. Atmosfera przed i po biegu była świetna! To była dobra niedziela.

Na początku pokuszę się o małe porównanie. Nieco ponad tydzień przed tym biegiem, bo w sobotę rozegrano ostatni – szósty bieg City Trail. Na mecie zameldowało się 354 osoby. Liczby nie kłamią, to 320 osób mniej niż w Starym Gaju. Jak jest przyczyna dużo słabszej frekwencji? Według mnie to kumulacja kilku czynników. Bieg rozgrywa się w sobotę, a mnóstwo osób ma jakieś obowiązki na głowie (głównie domowe). Trasa jest nielubiana przez biegaczy i jest owiana złą sławą. Brak medalu po każdym biegu to również jakiś argument. Nie bez znaczenia jest fakt, że był to ostatni bieg z cyklu, więc dużo osób go odpuściło, bo zapewnili sobie miejsce w klasyfikacji generalnej lub mieli mniej niż trzy biegi, co wykluczało ich z tejże klasyfikacji. Przełaj w Starym Gaju pokazał, że biegacze z Lublina chcą biegać w terenie! Na dodatek nie słyszałem, żeby ktoś narzekał na lokalizację.
 

 

Przed biegiem

Kilkanaście minut przed godziną 11 spotkaliśmy się na jednym z parkingów osiedlowych. Ekipa była całkiem liczna, a w jej skład wchodziły osoby z dwóch grup: Lubelskiego Biegacza oraz z Biegających Bełżyc. Nie zdradzę, którędy doszliśmy do lasu, ale zapewniam, że zrobiliśmy to w przemyślany i bezpieczny sposób. O 11:00 zameldowaliśmy się w Starym Gaju nieopodal biura zawodów. W środowisku biegowym wszyscy się znamy, więc przywitałem się z wieloma sympatycznymi biegaczami obu płci. Jednego szczególnie zapamiętałem, ponieważ miał pewien dylemat. Michał, bo o nim mowa miał pewien problem. Biega w butach Salomona, które mają bardzo dogodny system wiązania, jednak wygoda kosztuje. Nie było jak zaczepić czipa… Na szczęście udało nam się na szybko załatwić „trytkę” i problem został rozwiązany – podziękowania należą się Paulinie. Czas płynął, rozmawiało się naprawdę miło, ale trzeba było wziąć się do pracy. Zostawiłem plecak Markowi (dzięki Stary!) i ruszyliśmy z Matim, Krystianem i Michałem na rozgrzewkę. Zrobiliśmy dwa kilometry truchtu i wzięliśmy się za dynamiczne rozciąganie. Jeden rytm, drugi i trzeba było zmienić obuwie. Założyłem kolce i już po pierwszym rytmie miałem wątpliwości, czy to dobry pomysł, aby biegać w tych butach. Z perspektywy czasu powiem, że mogłem lecieć w butach terenowych. Kolce praktycznie nic mi nie dały, a mogłem nabawić się jakiegoś przeciążenia, bo brak amortyzacji i twarde podłoże to słabe połączenie. Na szczęście nic mi nie jest. Mądry Polak po szkodzie. 😉 Na linii startu rozejrzałem się, z kim przyjdzie mi rywalizować i wiedziałem, że lekko nie będzie!
 

 

Zmagania na dystansie

Ruszyliśmy dosyć mocno, ale i tak już na początku zostaliśmy kilka metrów za plecami zwycięzcy biegu – Andrzeja Starżyńskiego. Andrzej jest w dobrej formie, o czym świadczy jego wynik sprzed tygodnia – czwarte miejsce z wynikiem 30:30 na 10 km z Maniackiej Dziesiątki. Biegłem ramię w ramię z Michałem Białym, a za plecami słyszałem Bartka Ceberaka. Na zbiegu tuż przed drugim kilometrem Michał szarpnął tempo. Uzyskał kilkumetrową przewagę, która powoli rosła aż do czwartego kilometra. Odcinek po gęstwinie leśnej był trudny technicznie. Nie brakowało błota, a koleiny wymuszały częstą zmianę ścieżki biegu. Po skręcie w lewo było lekko pod górę, a warunki na ścieżce uległy poprawie, ale grawitacja nie miała litości! Trzeba było zacisnąć zęby. To nie było duże nachylenie, ale na tym etapie wyścigu zrobiło konkretną robotę. Wbiegając na drogę przeciwpożarową, miałem świadomość, że nie ma mowy o odpuszczaniu. Do mety pozostał kilometr, więc cisnąłem. Dystans między mną, a Michałem nie powiększał się, a ja broniłem trzeciego miejsca. Za plecami miałem Bartka, Czarka i Pawła, który zawsze walczą do końca. Przekraczając linię mety, widziałem, że zegar wskazywał kilka sekund powyżej 17 minut. Mój czas to 17:03 netto. Słyszałem, że trasa była mierzona kołem pomiarowym (dalmierzem) – trasy przełajowe nie są atestowane, więc i tak nie ma to większego znaczenia. W terenie biegamy na miejsca, a nie czas. Po biegu zrobiłem lekkie schłodzenie.

Pełne wyniki biegu.


 

Wrażenia z imprezy

Muszę przyznać, że moje odczucia z niedzielnej imprezy są jak najbardziej pozytywne. Trasa była łatwa ( 6 zakrętów) do zabezpieczenia. Od początku do końca mogłem się skupić na walce z własnymi słabościami. Jak zwykle słucham i czytam tego, czego doświadczyli inni biegacze, bo bieg w samotności smakuje inaczej niż w zwartej grupie.

  • wąski start, który mógł się przełożyć na niski komfort w trakcie początkowej fazy biegu. Jednocześnie musimy mieć świadomość, że przesunięcie linii startu na szerszy fragment drogi przeciwpożarowej wydłużyłoby całkowitą długość trasy. Coś za coś.
  • brak ruchu kołowego to niewątpliwy plus. 😉
  • słyszałem o zabieganiu drogi oraz nagłych zmianach kierunku biegu… No cóż, apeluję o myślenie i wzajemny szacunek. Na dodatek takie zachowanie stwarza ryzyko kontuzji, bo czasu na reakcję jest niewiele. Pamiętajcie o tym, że w trakcie biegu nie jesteście sami.
  • obuwie ma znaczenie. Jestem przekonany, że w butach terenowych komfort biegu jest wyższy niż w uniwersalnych na twarde nawierzchnie. Nie namawiam do zakupu kolejnej pary butów, która ma leżeć w szafie. Biegajcie częściej po lesie!
  • posiłek regeneracyjny od Bon Apetit tradycyjnie na plus.
  • na koniec zostawiłem depozyt. Sam z niego nie skorzystałem, bo mam pomocnych znajomych, którzy zapewnili mi maksymalny komfort przed i po biegu (dzięki Piotrek!). Jednak widziałem, co tam się działo… Kolejka i czas oczekiwania były naprawdę długie. Organizacja depozytu do poprawy.

 

 
Muszę wspomnieć o walecznej postawie moich podopiecznych. Jestem z Was dumny i jednocześnie zdaję sobie sprawę, że jest marzec, więc Wasza forma będzie tylko rosła. Aby zdrowie było. Serdecznie gratuluje wszystkim uczestnikom biegu przełajowego! 🙂

Zdjęcia: Marek, Maraton Lubelski.

No Comments Yet.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.