Wstajesz rano i pierwsze, co robisz, to rzut okiem na prognozę pogody. W planach masz poranny trening biegowy. Aplikacja bezlitośnie pokazuje, że wraz z rozpoczęciem treningu, ma zacząć padać intensywny deszcz. Co robisz? Ja wybiegłem i zrobiłem swoje jakby nigdy nic, ponieważ pogoda to tylko dodatek. Mam swoje plany, które muszą być poparte regularną pracą. Bez tego mogę tylko mówić, co chcę osiągnąć, ale na tym się skończy. Mam świadomość, że wielu biegaczy przełożyłoby trening na inną porę lub zrezygnowaliby z jego wykonania. Rozumiem to, jeżeli ktoś biega dla zdrowia. Jeżeli biegasz w konkretnym celu, to nie możesz odpuszczać, ponieważ trening wymaga poświęceń.
Zacznę od cytatu, którego autorem jest wybitny maratończyk Rob De Castella (życiówka: 2:07:51):
Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy że około 98% mojego biegania nie ma nic wspólnego z przyjemnością: 2% przyjemność, 98% poświęcenie. To ciężka formuła. Wychodzenie z domu kiedy zimno ścina Cię z nóg i wtedy kiedy żar leje się z nieba. I kilometr za kilometrem.
W końcu to głowa biega…
Znam wiele osób, które chciałyby biegać szybciej i mogłyby to uczynić, jednak brakuje im wewnętrznej dyscypliny. Wszystko zaczyna się od małych rzeczy. Odpuszczenie części treningu, bo warunki były niesprzyjające (w domu lub za oknem). Potem przychodzi odpuszczenie całego treningu, bo trzeba zrobić to i owo (mogę wypisać dziesiątki wymówek). Następnie przenosimy tę jakość (a raczej jej brak) na zawody. Odpuszczamy na zawodach, bo… czujemy się niedotrenowani. Choć może to kolejna wymówka? 😉 Kto wie. I kółko się zamyka.
Nasza głowa potrzebuje pozytywnych bodźców, które naładują ją pozytywną siłą. Nie ma innej metody na wzmocnienie mentalne, aniżeli poprzez poświecenie i pokonywanie mentalnych barier. Każdy bieg w niesprzyjających warunkach. Każdy bieg w wymagającym terenie. Każdy trudny trening tempowy. Te małe zwycięstwa mogą być fundamentem czegoś wielkiego. Wszystko to przekłada się na wzmocnienie naszej głowy, która jest decydująca w kluczowych momentach naszego życia. Tak, życia – nie ograniczam się do samego biegania, bo sport wpływa na nasze podejście do życia. W tym miejscu odsyłam Was do lektury historii Jacka Wichowskiego. Nie ukrywam, że jego historia zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Bardzo ważnym aspektem jest trening w biegowej grupie. Nie znam osoby, która skarży się, że bieganie z kimś ją demotywuje. Kiedyś, trenując w klubie, nie miałem z tym problemu. Przynajmniej 2-3 razy w tygodniu biegałem z kimś. Teraz jest gorzej. Większość moich kolegów preferuje bieganie w godzinach popołudniowych, co średnio mi pasuje. Dlatego zdecydowaną większość treningów robię w pojedynkę. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Wracając do biegania w grupie – wczoraj umówiłem się na poranną sesję biegową z moimi zawodnikami – Pawłem i Matim. Jak wymyśliliśmy, tak i zrobiliśmy. Wszyscy wykonaliśmy treningi zgodnie z założeniami. Stadion przy ulicy Poturzyńskiej był do naszej dyspozycji. Nie ma nic przyjemniejszego od biegania mocnych rytmów w ciepłym deszczu bez koszulki.
Poświęcajcie się i wygrywajcie wyścigi z własnymi słabościami! Satysfakcja gwarantowana! 🙂
Zdjęcie: bumw.pl
15 kwietnia, 2017
Najgorzej jak się chce, czas dałoby się wygospodarować ale nie można ?
Zdrowych Świąt ! Runnersi ????