
Wielka inauguracja Grand Prix Lublina w biegach ulicznych za nami. Pierwsza Dycha przeszła do historii. Bieg ukończyło przeszło 900 biegaczy, co jest rekordem frekwencji. Coś czuje, że niebawem pęknie tysiąc. Bieg prawie bez skazy. Ale o tym poniżej.
Śniadanie około trzy godziny przed biegiem. Chyba każdy wie, co jadłem :). Po godzinie 10 melduję się nad Zalewem Zemborzyckim. Rozgrzewka z Łukaszem Ligajem. I jesteśmy na starcie. Czuć fenomenalną atmosferę zawodów, endorfiny wisiały w powietrzu.
Strzał startera i zaczyna się – wyścig. Już na 3 kilometrze czułem, że nogi nie kręcą jak powinny. Nie wiem, może, to kwestia głowy i tego, że dawno nie startowałem. Pewnie tak, przez co leniwy organizm nie chciał dać się zmęczyć. Muszę częściej startować, powinno być lepiej. Poniżej międzyczasy z garmina:
1) 3:13 2) 3:24 3) 3:32 4) 3:36 5) 3:39 6) 3:31 7) 3:35 8) 3:29 9) 3:27 10) 3:26
Czas: 35:05, miejsce OPEN 7, Kategoria M18 1
Wygrał niezawodny Artur z czasem 32:09, tydzień po górzystym maratonie w Wilnie. Maszyna do biegania 🙂
W pewnym momencie biegłem na 9 miejscu. Ale na 8 kilometrze zdołałem się zmobilizować do nieco intensywniejszej pracy. Ale, żeby osiągnąć przyzwoity rezultat było już za późno.
Pierwszy start po długiej przerwie, mój plan minimum, to złamanie 35 minut. Nie udało się, ale jest motywacja do pracy na treningach. Bowiem jest, z kim się ścigać!
Jak oceniam bieg pod kątem organizacji? Świetnie oznaczone kilometry, wolontariusze wiedzieli co mają robić, trasa dobrze zabezpieczona. Jedynym minusem była wpadka z STS-Timing. Firma, która odpowiadała za pomiar czasu nie wprowadziła wszystkich zawodników. Niektórzy mieli źle skorelowane czipy z numerami. Przez co był nie mały zamęt i dekoracja odbyła się przed godziną 14. O losowaniu nagród nie wspomnę, ponieważ były po dekoracji. Ale jestem pewny, że ta sytuacja drugi raz się nie powtórzy.
Powyżej zdjęcie mocno przerzedzonego Perfect Runner Teamu :). Z taką ekipą chce się biegać! Zapraszam na treningi – każdy czwartek, godzina 18:00.
Leave a Reply