
Tydzień po Dyszce, to ładowanie akumulatorów na kolejne starty. Powiem szczerze, że bardziej czułem nogi po sobotnim interwale, niż po zawodach. Wniosek jest prosty, dlatego trzeba trenować i… startować! 🙂
Poniedziałek:
wolne
Wtorek:
rano: Rozbieganie, 10 kilometrów w 46:46.
wieczorem: Kolejne rozbieganie, 8,5 kilometra w 39:34.
Środa:
Pierwszy delikatny akcent po zawodach. Zrobiłem 12 kilometrów biegu ciągłego, wyszło średnio po 4:04/km. Średnie tętno 171. Nie biegało mi się, ale cóż – tak czasem bywa. Razem z rozgrzewką i schłodzeniem weszło 16 kilometrów.
Czwartek:
Wybieganie przed pracą, musiałem się spieszyć, więc pobiegałem nieco szybciej, 10 kilometrów w 45:16.
Piątek:
Nie musiałem się spieszyć, więc zrobiłem 12 kilometrów w około 57 minut. Biegałem ze stoperem.
Sobota:
Najmocniejszy trening interwałowy jaki zrobiłem do tej pory. Ale powiem szczerze, że lubię takie treningi. Danie główne, to 9 kilometrów w 36:49. Poniżej szczegóły:
- 400m 1:13
- P 200m 1:13
- 400m 1:15
- P 200m 1:14
- 400m 1:15
- P 200m 1:12
- 400m 1:16
- P 200m 1:15
- 800m 2:31
- P 400m 2:30
- 1200m 3:46
- P 600m 3:28
- 800m 2:30
- P 400m 2:20
- 400m 1:14
- P 200m 1:16
- 400m 1:13
- P 200m 1:17
- 400m 1:13
- P 200m 1:14
- 400m 1:12
- P 200m 1:01
Z rozgrzewką i schłodzeniem wyszło nieco ponad 15 kilometrów.
Niedziela:
Rozbieganie po interwale. Trochę czułem nogi, ale ogólnie nie ma co narzekać. 10 kilometrów w 46:35.
Kilometraż tygodniowy: 82 kilometry.
Aktualnie biegam z Timex GPS. Szykuje się test, ale najpierw muszę go solidnie sprawdzić. Swoją drogą, w najbliższy weekend wypadało by gdzieś wystartować. Dystans, który mnie interesuje, to 5-10 kilometrów 😉
Leave a Reply