W marcu rozpoczął się nowy rozdział w dziejach ludzkości. Ile potrwa aktualna sytuacja? Tego nie wie nikt. Nie będzie przesadą, jak napiszę, że świat stanął na głowie. Mnóstwo naszych rutynowych aktywności zostało wstrzymane lub zmodyfikowane. Jedną z takich rzeczy jest udział w imprezach biegowych. Nowy ład pandemiczny dzieje się na naszych oczach. W poniższym wpisie prognozuję, jak widzę biegową jesień 2020.
Już na początku wyjaśniam, że poniższe prognozy to tylko… prognozy, założenia. Mogą, ale nie muszą się sprawdzić, czego Wam i sobie życzę. 🙂
Era niczego
Na samym początku był chaos, Kononowicz i… zakaz biegania – swoją drogą, kto by w to uwierzył rok temu? 😉 Organizatorzy imprez masowo przenosili biegi na drugą część sezonu. Wszyscy zakładali, że sytuacja jest tymczasowa i w ciągu kilku miesięcy wszystko wróci do normy. Obecne doświadczenia wskazują, że były to nadto optymistyczne założenia… Raczej nic z tego nie będzie. Na etapie niczego nikt nie myślał o rywalizacji, mieliśmy inne zmartwienia. Niektórzy borykali się z deficytem motywacji, a przez to postanowili robić roztrenowanie. Inni (w tym ja) koncentrowali się na regularnym treningu. Ten etap trwał mniej więcej do połowy maja bieżącego roku (2020).
Era wirtualna
Należy pamiętać (chociaż perspektywy konsumenta, klienta kogo to obchodzi?), że imprezy biegowe to wydarzenia, które mają swój budżet, a ten powinien się spinać. Wiele podmiotów organizujących zawody to prywatne firmy, które muszą wypracować zysk, aby móc się utrzymać na rynku. W okolicach połowy maja nastała tymczasowa era wirtualnych biegów. Zapewne większość czytelników wie, „o co biega”, ale pokrótce to opiszę. Wystarczy opłacić wpisowe, wystartować na określonym dystansie (w skrajnych warunkach nawet trasie, na przykład biorąc udział w City Trail On Tour). Niektórzy organizatorzy przewidują pełną mobilizację, to znaczy po uiszczeniu wpisowego otrzymujemy numer startowy i pamiątkowy medal. Inni ograniczają się jedynie do dorzucenia naszego wyniku do listy wyników (czasem dorzucą do tego wirtualny medal). Na koniec wspomnę o bezpłatnym udziale, żeby mi ktoś tego nie wypomniał w komentarzach – takie biegi też są. Co tu dużo pisać. Wirtualna rywalizacja to namiastka tej realnej. Nie czuję tego klimatu, jak zdecydowana większość biegaczy. Nie oznacza to, że skreślam ten typ biegów, co to, to nie. Udział w wirtualnym biegu to pewnego rodzaju kredyt zaufania i wsparcie dla organizatora biegu. Dla wielu to być albo nie być. Utrata lub utrzymanie płynności. Warto wspierać ulubionych „orgów”, bo jak opadnie pandemiczny kurz, to może się okazać, że zastanie nas spalona ziemia, a nie powrót do normalności. W tym miejscu gorąco zachęcam do udziału w City Trail On Tour. Zawsze można rzucić wyzwanie znajomym i się realnie pościgać!
Era minimalistyczna
Na początku czerwca ruszyła era minimalizmu (przeciwieństwo tego, co się dzieje w segmencie butów startowych). Pół żartem, a pół serio można stwierdzić: covid wykastrował biegi! Taki powrót do normalności, ale małymi kroczkami. Czasem sobie żartuję, że udział w zawodach zyskał nowy etap. Najpierw trzeba się popisać niesamowitą szybkością i wyczuciem czasu, aby zdołać się zapisać na same zawody. Drugi etap to regularny udział w zawodach. Wszystko za sprawą wyśrubowanych limitów… Tworzę ten tekst ostatniego dnia czerwca 2020 roku. Limit uczestników biegu ogranicza się do 150 osób. Biorąc pod uwagę, że ilość biegów radykalnie zmalała, a biegacze są głodni powrotu do normalności, to zapisanie się jest nie lada wyzwaniem. Biegacze ze słabym łączem internetowym mogą czuć się dyskryminowani. Nie będę wyjaśniał, dlaczego wielu organizatorów wycofało się z tworzenia biegów dla tak wąskiego grona, bo z biznesowego punktu widzenia to raczej oczywiste (relacja kosztów do przychodów). Ponadto, pozyskanie sponsora w tych dziwnych czasach może okazać się nie lada wyzwaniem. Mnóstwo firm ogranicza wydatki, jak może. Budżet na marketing jest ograniczany w pierwszej kolejności. Nie znam tego z autopsji, ale tak mi się wydaje. Cieszmy się z małych biegów, bo lepsze coś niż nic. No właśnie…
Przyszłość niepewna
Nie jestem jasnowidzem, więc trudno powiedzieć. Obserwując ogólnoświatowe trendy trudno o optymizm. Wszystkie największe imprezy są na świecie są po kolei odwoływane. Wiele wskazuje na to, że będziemy żyli w erze biegowego minimalizmu. Może biegi na stadionie przeżyją odrodzenie? Podział na serie komponuje się z restrykcjami, jak ulał. Trzeba się cieszyć tym, co jest. Być może limit zwiększy się do 300, 500, 1000 uczestników? Większe imprezy raczej muszą poczekać. I to jest pozytywna wersja. Wszystko zależy od statystyk wiadomego wirusa. Nie jest wykluczone, że czeka nas powtórka z rozrywki… Możliwy jest scenariusz, że ponownie wszystko stanie, ale tego nie życzę nikomu. Czas pokaże.
Może za rok opublikuje wpis o tytule: „Krajobraz jak po wojnie”? Kto wie, może wrócimy do pomiaru ręcznego i kartek. Kto ma pamiętać, ten pamięta, o co chodzi!
Leave a Reply