
Bieganie jest elementem naszego życia. Jednym z wielu. To od nas samych zależy, na którym jest miejscu w hierarchii naszych codziennych obowiązków. Jedno jest pewne. Jeżeli chcesz robić biegowe postępy musisz się poświęcić. Nie ma lekko. Ten sport wymaga konsekwencji i systematyczności. Moje poświęcenie to robienie głównego treningu przed pracą. To oznacza, że muszę wcześniej wstawać. Ale wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Jasne, że mógłbym biegać po pracy, ale nie lubię biegać po ciemku.
Jak to wygląda u mnie? Mam plan, który wdrażam już w życie. Ów układ zakłada bieganie głównego treningu z rana. W niektóre dni planuje biegać dwa razy dziennie. Jednak wieczorne treningi to będzie dobijanie kilometrów.
Jak to wygląda w praktyce? Ile sobie daje czasu na przebudzenie? Czy biegam na czczo? Mam ustawiony budzik na godzinę 7:00. Po przebudzeniu jem zawsze to samo. Banana i kilka kostek czekolady. Ostatnio najczęściej sięgam po Milka Oreo;). Piję też kilka łyków zwykłej wody mineralnej. Czekam około godziny i ruszam na trasę. Choć mam świadomość, że w grudniu, gdy treningi będą dłuższe zostanę zmuszony wstawać wcześniej. Nie lubię biegać na czczo. Jestem zdania, że dla poprawnego funkcjonowania organizmu nie można trenować na pustym baku. Wyjątkiem są spokojne rozbiegania do 10 kilometrów. Z drugiej zaś strony banan i czekolada dostarczają mi energii, która wystarcza mi nawet na 25 kilometrów rozbiegania. I co ważniejsze nie mam obciążonego żołądka. Biega mi się komfortowo. Bieganie rano to jest to!
Aby do wiosny… 🙂
Leave a Reply