Maratończyk B. Rodgers M. Shepatin – recenzja

0 No tags Permalink 0

Pełny tytuł tej książki, to – „Maratończyk. Moja 42-kilometrowa droga od anonimowego biegacza do szczytów sławy”. Cieszę się, że to pierwsza książka, którą przybliżam Wam na blogu. Poniżej oje wrażenia po lekturze tej książki. Dobrej książki.
Zacznę od końca. Czego dostarczyła mi ta książka? Pozytywnych emocji. A w szczególności motywacji, na brak, której nie narzekam (ale motywacji nigdy nie za wiele). Przykład Billa Rodgersa pokazuje, że ciężka praca i konsekwencja, to podstawa sukcesu. Z drugiej strony dowodzi, iż można biegać szybko maraton, będąc niegdyś nałogowym palaczem, imprezowiczem… Głowa biega. A powiedzenie do trzech razy sztuka nabiera w życiorysie autora mistycznego znaczenia.

Niewątpliwe Rodgers miał jeden wielki talent, który był fundamentem przyszłego sukcesu. Był niesamowicie odporny na kontuzje. Bo to kontuzje są główną przeszkodą w rozwinięciu skrzydeł wielu talentów. Brak przerw w treningu, to coś, co odkryłem jakiś czas temu. Tylko, kto jest w stanie biegać ponad 200 kilometrów tygodniowo pracując na etacie? A jedno motto z książki trochę modyfikuję i zapożyczam „jeżeli trenujesz na pół gwizdka, to i efekty będą połowiczne”.

Muszę to napisać, że niesamowicie rozbawiła mnie tematyka nagród na zawodach. Naturalnie dotyczy, to lat 70-tych. Bez nagród nie ma zawodów. Nawet teraz ten temat jest na czasie. 

Szkoda mi Billa Rodgersa, że nie dany Mu był na rewanż na Igrzyskach w 1980 roku.

Książka ta opisuje jak zawodnicy byli traktowani przez Związek Atletyki. To nie zawodnicy są dla związku, tylko związek dla zawodników. Polska jest sto lat za murzynami. Gdzie trenerzy, kluby skupiają się na szkoleniu młodzieży, juniorów. Bo z nich jest najwięcej punktów, a punkty, to pieniądze. Po części jest to odpowiedź dlaczego Polska jest na takim, a nie innym poziomie. Pozostaje nadzieja, że kiedyś to się zmieni i ktoś w końcu odkurzy Rekordy Polski na długich dystansach. 

Więcej nie napiszę, ponieważ nie chce opisywać zbyt wielu treści z książki. Wartą ją przeczytać. Choć uprzedzam, czuć w niej amerykański styl. Ale mi to nie przeszkadzało. Na pewno do niej wrócę.

Kurde, aż naszło mnie na maraton. Kto mnie zna, ten wie, że coś musiało się stać w mojej głowie po tej lekturze :).

 

No Comments Yet.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.