Maraton Lubelski – relacja część 1

0 No tags Permalink 0

Rok temu kibicowałem na trasie drugiego Maratonu Lubelskiego. W tym roku zamieniłem się stronami. Bodajże w październiku postanowiłem, że wystartuje w Grand Prix Lublina w biegach ulicznych. Zapoznałem się z regulaminem i sprawa była jasna, żeby zająć wysoką lokatę, trzeba było wystartować we wszystkich biegach – wisienką na torcie był ostatni bieg… Potraktowałem temat bardzo poważnie, miałem świadomość, że maraton jest wymagający, a Lubelski w szczególności. Tygodnie przygotowań, tydzień diety i nastał… 10 maja. Zapraszam do relacji, którą podzieliłem na dwa półmaratony.

Obudziłem się przed budzikiem, który był ustawiony na 6:00. Zjadłem 3 kanapki z miodem i wypiłem kawę. Na chwilę się położyłem. Po 8 zacząłem się ubierać w strój bojowy. Zalepiłem co trzeba plastrami i posmarowałem stopy wazeliną. W trakcie drogi na start sprawdziłem zegarek, który był podłączony do ładowarki przez całą noc. Źle go podpiąłem – w ogóle się nie naładował. Szybki telefon do Sebastiana i miałem zorganizowany zastępczy zegarek. O 8:30 byłem na miejscu, krótka pogawędka ze znajomymi i trzeba iść na rozgrzewkę. Kilometr truchtu po 5′ i koniec, jeszcze się nabiegam… Ile trwałą Wasza rozgrzewka? 😉 Przed wystrzałem startera szukałem Sebastiana. Nie było go, musiałem biec z tym co mam.

2km Maraton Lubelski

START! Ruszyliśmy, czołówka poszła wściekle. Złapałem pierwszy kilometr w 3:39. Wiedziałem, że jest za szybko, więc nie szarpałem. Powstała luka. Grupa z przodu zaczęła odjeżdżać, ale nie dałem się sprowokować. Romek Prószyński zachęcał mnie do łapania grupy (Paweł, dojdziemy ich, tempo zaraz spadnie). Nic z tego, leciałem po 3:45, a oni zwiększali przewagę. Zwolniłem do 3:50, wiedziałem, że zaraz się do kogoś przykleję. Nagle słyszę krzyk, jest Sebastian – z zegarkiem. W biegu zdejmuję swój zegarek i zakładam drugi. Ten zabieg oszczędził mi energii – ani przez moment nie kalkulowałem na jaki czas biegnę, po prostu robiłem swoje. Podbieg na Wileńskiej bez napinania się. W okolicy 6 kilometra było nas trzech: Karol Flejmer, Karol Grabda i ja.

10km Maraton Lubelski

 

Trochę relaksu i kolejne wzniesienie – Kosmowskiej. Obyło się bez szarpaniny. Czołówka uciekała. Pierwszy międzyczas, 10 kilometrów: 39.01. Od tego momentu kontrolowałem tempo – 3:50/km. Na ulicach Choiny i Do Dysa wiatr dawał się we znaki. Na 13 kilometrze Karol Grabda odpuścił. Lecieliśmy w duecie.

16km Maraton Lubelski

To był najprzyjemniejszy moment tego maratonu. Dzięki Karol! 

Mełgiewska - Maraton Lubelski

Przed Olimpem czekał Łukasz – z żelem. Na 15 kilometrze zjadłem pierwszy żel energetyczny. Dzięki za głośny doping – Wiatr & Karolina! Na ulicy Mełgiewskiej zagadałem do Karola na jaki czas biegnie. Zaskoczył mnie, powiedział, że chce złamać 3 godziny, a teraz robi zapas. Bo na alei Jana Pawła II wszyscy zwalniają. Przez moment myślałem, że to nieuniknione, bo już połówce lekko czułem trudy biegu. Zbiegi i podbiegi zrobiły swoje. Ale ja nie miałem zamiaru zwalniać. Półmaraton po drodze w 1:21:40. Tutaj czekał na mnie Artur. W oddali widziałem zawodnika na 6 pozycji – Łukasza Kutryna.

Maraton Lubelski to nie przelewki. Druga część relacji jutro… 😉

Zdjęcia: maratonypolskie.pl, Paweł Waręciak, Dominika Żurowicz, Karol Flejmer

No Comments Yet.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.