Maraton – ciężki trening nic nie gwarantuje…

3 No tags Permalink 0

Przygotowania do biegu maratońskiego są długie i wymagające. Trenując do królewskiego dystansu, liczy się tylko start docelowy. Każdy udział w zawodach jest traktowany jako element treningu. Na dodatek maratończyk nie dostaje kilku szans na wyeksponowanie swojej formy. Z reguły wszystko zależy od jednego startu. Jednego dnia musisz trafić z formą, dyspozycją dnia oraz właściwą pogodą. W innym wypadku ciężko o realizację założeń. Nie ma znaczenia, czy jesteś biegaczem amatorem, czy zawodnikiem, który tym żyje. Pokażę to na przykładzie krajowej czołówki maratończyków, którzy walczyli o kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie. Ten przykład jasno obrazuje, że maraton to ciężki kawałek biegania, a zrealizowany trening nie jest gwarancją sukcesu. Mam świadomość, że poruszany w tekście temat jest ekstremalny – próba wypełnienia minimum na Igrzyska Olimpijskie to ogromne wyzwanie (Polskie minimum – 2:11:30!).

Jeden z najlepszych trenerów w Polsce – Zbigniew Król twierdzi, że najłatwiej wytrenować maratończyka. Krótki epizod z rekordzistą kraju, Henrykiem Szostem tego nie potwierdza. Nie będę wdawał się w krytykę szkoleniowca, ponieważ jest dla mnie ogromnym autorytetem. Jedyne co mogę stwierdzić to, to że coś nie wyszło. Taki jest sport. Trening maratoński wymaga ogromnych nakładów pracy. Poziom wytrzymałości to efekt tysięcy kilometrów w nogach. Bardzo łatwo jest się w tym wszystkim zatracić. Pewnie kojarzycie z bajek królika, który nieustannie goni za marchewką wyciągniętą na kiju. Nieważne jak szybko biegnie ów królik, marchewka zachowuje podobny dystans. Podobnie bywa z zawodnikami (na różnym poziomie wytrenowania). Nieważne ile kilometrów biegają, zawsze jest poczucie, że można zrobić czegoś więcej, szybciej… Zauważcie, że po maratonie mało kto przyznaje, że mógł trenować więcej, ciężej etc. W większości przypadków wynik na mecie jest gorszy od założeń, ponieważ „trening nie oddał”. Trudno wskazać dokładne przyczyny. Bardzo łatwo mi się to pisze, ale mam świadomość, że niezwykle trudne jest wyczucie optymalnego, maksymalnego obciążenia, które przełoży się na zakładaną dyspozycję. Żeby to osiągnąć potrzeba doskonałej współpracy na linii trener -> zawodnik. Biegacz musi skutecznie interpretować sygnały, które daje mu jego ciało. Następnie trener musi tak balansować z obciążeniami, aby nie przesadzić. Czasami wszystko idzie zgodnie z planem oprócz startu docelowego… W treningu amatorskim sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Biegacz amator musi ułożyć wszystkie elementy życiowej układanki. Praca, życie rodzinne, trening. W tym wszystkim najtrudniej znaleźć czas na … regenerację, która jest kluczowa. Choć trzeba przyznać, że poprzeczka wynikowa wisi zdecydowanie niżej. Na dodatek bieganie to jest hobby, a nie praca. Jakie cechy charakteru są kluczowe dla maratończyków? Determinacja, zawziętość, pracowitość.
 

Trójka wspaniałych

Henryk Szost, Artur Kozłowski, Yared Shegumo (jak mu zdrowie pozwoli). Chyba nie muszę przedstawiać tych sylwetek. Mam nadzieje, że zobaczymy ich na starcie maratonu w Rio de Janeiro. Henryk Szost i Yared Shegumo wypełnili minimum w zeszłym roku. Artur Kozłowski został Mistrzem Polski w maratonie i pobiegł szybciej niż 2:12:30, co przekłada się na upragnioną kwalifikację olimpijską. Brawo!
 

Igrzyska poza zasięgiem…

Pewna grupa biegaczy odbiła się od maratońskiej ściany. Niektórzy z nich zeszli z trasy, a inni ukończyli swoje biegi z czasem poniżej oczekiwań.

  • Marcin Chabowski, brak pełnych przygotowań. Nieukończony maraton w Londynie.
  • Arkadiusz Gardzielewski, ciężki trening w Kenii, który skutkował przetrenowaniem. Czas na mecie: 2:19: 21. Więcej możecie przeczytać na blogu.
  • Jakub Nowak, kolka wątrobowa i nieukończony Orlen Warsaw Maraton. Więcej możecie przeczytać Fanpage’u Jakuba Nowaka.
  • Emil Dobrowolski, zbyt wczesny szczyt formy? 2:18:32 w Warszawie. Fanpage Emila Dobrowolskiego.
  • Błażej Brzeziński, brązowy medal mistrzostw w Polski. Błażej sam przyznał, że osiągnięty czas (2:17:42) jest poniżej oczekiwań. Wspomniał też, że być może to wina tego, iż czegoś było za dużo… Fanpage Błażeja Brzezińskiego.
  • Mariusz Giżyński, coś zwyczajnie nie zagrało w Rotterdamie. Czas na mecie: 2:14:43. Najbardziej emocjonalna relacja spośród wszystkich zawodników. Serdecznie polecam lekturę bloga Mariusza Giżyńskiego.

Nie napisałem tego, żeby się pastwić. Wprost przeciwnie – współczuje tym zawodnikom, ponieważ każdy z nich zostawił na biegu cząstkę siebie. Przygotowania z pewnością kosztowały ich sporo pieniędzy, pracy i wyrzeczeń. Jednak taki jest sport – nie ma żadnych gwarancji i sentymentów. Jedyne co się liczy to wynik na mecie. Zawodnicy robią, co mogą, aby wzbić się na wyżyny swoich możliwości. Jednak często ambicje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Czasem zawodzi sam organizm, a maraton nie wybacza błędów. Przykład Artura Kozłowskiego pokazuje, że trzeba konsekwentnie robić swoje. Z drugiej strony mogę przytoczyć sylwetkę Meza, który odbił się od maratońskiej ściany. Tym razem się nie udało. Niepowodzenia są wpisane w charakterystykę tego dystansu. Grunt to wyciągać wnioski z przeszłości i wierzyć w realizację swoich założeń.

Zdjęcie: maratondebno.pl

3 Comments
  • Mike Lublin
    23 maja, 2016

    Podziwiam maratończyków. Sam zacząłem zeszłorocznej jesieni biegać. Ale maraton? Skąd wziąć tą motywację do samodyscypliny? Szczególnie jak dla mnie, żeby się efektywnie regenerować… , trzymanie diety, odmawianie sobie nieodpowiednich elementów żywieniowych. Ech, szacun!
    P.S. Ale oczywiście biegam :), tyle że nie maratony :).

  • stanwoj
    28 grudnia, 2017

    Maraton w wykonaniu amatora to zabawa a nie ciężki kawałek chleba!

    • Krzysiek Wojewódzki
      9 kwietnia, 2018

      Uważasz, że każdy amator startujący w maratonie robi to tylko dla zabawy?

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.