Kolejna dycha i kolejny rekord frekwencji. Metę przekroczyło 1410 osób. To fantastyczny wynik, który pokazuje, że województwo lubelskie biega! Z pewnością pomogła pogoda! To był jeden z cieplejszych dni w listopadzie. Trasa zachęcała do atakowania rekordów życiowych. Oczywiście nie obyło się bez podbiegów i zbiegów, ale to jest Lublin. Jestem przekonany, że większość uczestników narzeka na bóle nóg. To efekt zbiegów, które rozbiły nasze mięśnie. Zapraszam do lektury relacji.
Miłym akcentem był mail od organizatora: Druga Dycha do Maratonu – Informacje przed startem. Wiadomość zawierała szereg podstawowych wiadomości, o których początkujący biegacze mogli zwyczajnie nie wiedzieć. Podejrzewam, że większość osób odczytała tę wiadomość.
Relacja z biegu
Przed biegiem byłem zmotywowany i skoncentrowany, aby biec swoje od samego początku. Wyrzuciłem z głowy nieudany Bieg Niepodległości. Strzał startera i lecimy. Od samego początku uformowała się prowadząca trójka. Michał Wojciechowski, Bartek Ceberak i ja. Reszta stawki zaczęła spokojniej. Pierwsze trzy kilometry weszły gładko, ponieważ były praktycznie płaskie. Michał Wojciechowski zaczął się rozpędzać. Na Alei Jana Pawła II trzeba było się bardziej zaangażować w bieg, żeby tempo raptownie nie spadło. Półmetek minąłem w 16:54, co dawało nadzieję na niezły rezultat. Po 5 km Bartek Ceberak podkręcił tempo i zaczął mi odjeżdżać. Od tego momentu biegłem już sam. Podbieg na ulicy Filaretów dał mi w kość, ale w tym momencie miałem przed sobą zbieg na ulicy Zana. Przy skręcie w ulicę Nadbystrzycką zobaczyłem, że goni mnie Czarek Bednarz. Postanowiłem trzymać tempo i czekać na rozwój wydarzeń. Wbiegając w ulicę Ochotniczą, spojrzałem kontrolnie za siebie. Dystans trochę stopniał. Do mety coraz bliżej. W głowie miałem plan, żeby trochę szarpnąć tempo. Nie kalkulowałem. Zbiegałem po Alei Józefa Piłsudskiego, ile miałem sił w nogach. Ostatni raz zerknąłem za siebie, wbiegając na wiadukt. Dystans się utrzymywał. Na zbiegu puściłem nogi, a biegnąc po ulicy Stadionowej, leciałem, ile fabryka dała. Cieszę się, że nie mam problemów z wykrzesaniem z siebie resztek sił w ostatniej części dystansu. Na tym etapie wyścigu każdemu jest ciężko. W końcu upragniona meta. To nie był łatwy bieg. Czuję, że to nie była pełnia formy, ale cieszę się, że była walka. O to właśnie chodzi w tym sporcie. Uwielbiam ten stan! Finalnie: 3 miejsce z czasem 33:56 netto. Kolejne podium.
W tym miejscu chciałbym pogratulować wszystkim uczestnikom. Wierzę, że daliście z siebie wiele! 🙂
Wrażenia po biegu
Odnoszę wrażenie, że sugestię środowiska biegowego są zwyczajnie ignorowane. Fundacja Rozwoju Sportu ma świadomość problemów, ale nie chcą ich skutecznie rozwiązać. Jaki tego skutek? Ano, pewne sytuacje aż nadto rzucają się w oczy. Ogólnie impreza nie była zła, ale nikt nie powie, że było doskonale.
- strefy startowe to czysta teoria. Jaki jest sens komunikowania stref czasowych w momencie, kiedy wszyscy są na swoich miejscach, a start jest wąski jak zwykle? 😉 Trzeba było to zrobić na końcu rozgrzewki. Chociaż myślę, że niewiele by to dało. Na zdjęciu może to wygląda fajnie, ale w praktyce wyszła jedna wielka KASZANA. Śmiało mogę napisać, że bieg odbył się bez podziału na strefy czasowe.
- zabezpieczenie i przebieg trasy bez zmian, czyli słabo. Na Alei Piłsudskiego biegłem 300 metrów za trolejbusem, który jechał prawym pasem. Bartek Ceberak skakał między drzewem, a trolejbusem, który stał na czerwonym świetle przy Orlenie. Krzesimir wspomniał, że biegł za taxi. W ogóle słyszałem, że cuda się działy na ulicy Nadbystrzyckiej. Jeżeli ktoś miał jakieś nietypowe przygody, to proszę o komentarz. Pokażmy, że to nie są POJEDYNCZE przypadki.
- ponownie były kolejki do makaronów. Jednak to nie powinno dziwić przy takiej frekwencji. Na ogromny plus herbata, która smakowała wybornie!
- jestem z Lublina, więc biegi w tym mieście mają dla mnie specyficzny klimat. To, co się dzieje za linią mety to czysta magia. 🙂 Dziesiątki rozmów, pozytywnych słów – to daje mi kosmicznego kopa do dalszej pracy.
- wielkie podziękowania dla wolontariuszy – bez Was ten bieg, by się nie odbył.
lubelskibiegacz.pl TEAM
Jestem dumny z mojej drużyny. Rozwijamy się w nieprawdopodobnym tempie. Zdecydowana większość moich podopiecznych trenuje, ponieważ interesuje ich biegowy progres. Moja rola jest taka, żeby minimalizować ryzyko kontuzji. W końcu zdrowie jest najważniejsze. Bieganie to sport, który wymaga czasu i systematycznej pracy. Tutaj nie ma miejsca na przypadek. Nie będę pisał wszystkich wybieganych wyników. Nie wszyscy pobiegli na miarę oczekiwań – taki jest sport. Upadamy po to, żeby wstać silniejszymi. Niemniej jednak – padł prawdziwy grad życiówek. Zawodnicy to najlepsza wizytówka trenera. Drużyno – dzięki!!! 🙂
TUTAJ możecie sprawdzić pełne wyniki.
Zdjęcia: Przemysław Gąbka oraz źródło własne.
22 listopada, 2016
Jesteś motywacja 🙂 zawsze witam uśmiechem :-):-):-)
22 listopada, 2016
Witasz*
23 listopada, 2016
Miło mi! 🙂
Dzięki,
Paweł
22 listopada, 2016
Generalne wrażenie – Organizatorzy się starają i widać widoczną poprawę – za co gratulacje i podziękowania!!!
Co do tego konkretnego biegu – odniosłem wrażenie, że z niewyjaśnionych przyczyn przespali przygotowanie startu biegu: w ostatniej chwili przygotowywali maty, strefy startowe itp.
No i mały szczegół – chyba nikt nie dostrzegł, że nie było muzyki, która miała nam towarzyszyć podczas startu 🙂
Na plus:
– lepiej funkcjonuje strona internetowa
– żyje też strona na FB
– są maile organizacyjne
– posiłki regeneracyjne wydawano w dwóch miejscach (po doświadczeniach wrześniowych kolejek)
– nieśmiało pojawiają się jakieś filmy i zdjecia
In minus:
– cały czas pojawiają się incydenty dotyczące bezpieczeństwa i wygody na trasie biegu
– brakuje profesjonalnie nagranego i zmontowanego filmu z biegu (z dobrą nutą w tle)
Od strony sportowej – tak jak pisałeś Pawle – trafiliśmy z pogodą, a i trasa była względnie płaska, przez co szybka. Stąd sporo dobrych wyników.
P. S. Gratulacje wyniku (kosmos!)
23 listopada, 2016
Trasa fajna, dająca frajdę z biegania. Udało się poprawić dotychczasowy najlepszy wynik. Co do organizacji. Nie jest źle ale progresu nie ma. Stref czasowych nie było, bo ustawienie wolontariuszy z tabliczkami na 2 minuty przed startem to jakaś pomyłka. Część osób ustawiająca się do startu szukała na próżno stref a jak się już pojawiły to część zaczęła przechodzić ale większość zapewne została już na miejscu. Być może zatem nic by to wielkiego nie dało, ale coś zapewne tak. Standardowo klasyfikacja według czasu brutto (rzecz dla mnie niezrozumiała), pomimo tego że w regulaminie grand prix mają, że 30 pierwszych jest klasyfikowanych po czasie brutto a reszta netto (w regulaminie biegu jest już tylko brutto). Największy hardcore podczas biegu był rzeczywiście na Nadbystrzyckiej, gdy ludzie po wyjściu chyba z kościoła zaczęli przechodzić przez ulicę. Jedzenie bardzo dobre. Kolejki muszą być przy takiej frekwencji ale też winni są sami biegacze bo były dwa stanowiska do wydawania posiłków a większość ustawiała się do jednego. Reasumując. Wcześniej ustawiać strefy czasowe oraz w końcu wprowadzić klasyfikację po czasie netto.
23 listopada, 2016
zgadzam się ze wszystkim oprócz pomiaru czasu netto-brutto. dla mnie czas brutto jest wyznacznikiem rywalizacji z innymi i basta. netto mogę sobie do prywatnego dziennika treningowego wsadzić. Jak ktoś chce zaoszczędzić kilka(naście,dziesiąt) sekund na tej różnicy pomiarowej niech się ustawi bliżej startu. oczywiście POD WARUNKIEM swojej formy biegowej, w zgodzie z sumieniem i zasadą fair-play na zakładane tempo by je obronić. Oczywiście MYŚLĄC o innych biegaczach nie spowalniając tempa, nie wytrącając ich z rytmu.
23 listopada, 2016
W przypadku Lublina to może być kilkadziesiąt sekund ale już np. przy Półmaratonie Warszawskim kilka czy kilkanaście nawet minut. Dla mnie sprawiedliwy jest wyłącznie czas netto, bo stanowi realny czas biegu oraz eliminuje cwaniactwo i basta 🙂
23 listopada, 2016
zgadzam się ze wszystkim oprócz pomiaru czasu netto-brutto. dla mnie czas brutto jest wyznacznikiem rywalizacji z innymi i basta. netto mogę sobie do prywatnego dziennika treningowego wsadzić. Jak ktoś chce zaoszczędzić kilka(naście,dziesiąt) sekund na tej różnicy pomiarowej niech się ustawi bliżej startu. oczywiście POD WARUNKIEM swojej formy biegowej, w zgodzie z sumieniem i zasadą fair-play na zakładane tempo by je obronić. Oczywiście MYŚLĄC o innych biegaczach nie spowalniając tempa, nie wytrącając ich z rytmu.