Bez wątpienia każdy z nas ma jakiś cel w życiu. Jeden będzie dążył do tego, aby żyło mu się dostatnie i podporządkuje temu całe swoje życie. Ktoś inny będzie realizował szereg mniejszych celów. Obie osoby coś realizują. W bieganiu jak w życiu. Większość biegaczy ma obrany cel biegowy. Dla osoby X będzie to połamanie 3 godzin w maratonie, a dla osoby Y codzienny, regularny trening. Co się dzieje jak biegamy bez celu? Zatraca się sens regularnego treningu. Poziom motywacji spada. Z drugiej zaś strony zbyt ambitny cel stwarza pewne zagrożenie. Intensywny trening wcale nie oznacza zadowalającego czasu na mecie. Wręcz przeciwnie, potęgujemy ryzyko kontuzji.
Ten tekst kieruje do ambitnych amatorów, którym zależy na poprawianiu swoich rekordów życiowych. Nie każdy zalicza się do tej grupy. W związku z tym, ten tekst nie jest skierowany do wszystkich biegaczy. Piszę o tym na samym początku, aby uniknąć dyskusji w stylu „a ja biegam bo lubię, więc po co mi to?” 🙂
Ambitny Cel
Jaki cel jest dobry? W telegraficznym skrócie, powinien być ambitny, ale realny. Co to oznacza? Przykład: Piotrek pobiegł 39 minut na 10 kilometrów jesienią. Może zaplanować, że na wiosnę chce pobiec dychę w czasie około 37 minut. Inny biegacz może celować w 35 minut. Ale to zależy od kilku czynników:
- stażu biegowego,
- wieku,
- warunków fizycznych,
- szeroko pojętego talentu,
- ilości czasu na trening,
- ilości czasu na regenerację.
Dla biegacza, który ma 20 lat, jest sprawny fizycznie, dysponuje czasem na trening i regenerację w zasięgu jest nawet 35 minut. Ba! Czasem możliwe są jeszcze lepsze progresje. Po drugiej stronie będzie biegacz w średnim wieku, który biega od kilku lat. Lecz ma na głowie szereg obowiązków, a trening jest jednym z nich. W tym wypadku proponuje zawiesić poprzeczkę nieco niżej. Nie od dziś wiadomo, że lepiej zaskoczyć się pozytywnie, niż zniechęcić po porażce. Choć podkreślę, że powyżej posłużyłem się wielkim uproszczeniem. Temat jest dużo bardziej skomplikowany. Tak czy inaczej, warto mieć cel w bieganiu.
Trener
I tutaj dochodzimy do momentu, w którym potrzebne jest chłodne oko osoby trzeciej. Najlepiej kogoś, kto zna się na treningu biegowym i potrafi ocenić wykonaną/zaplanowaną pracę. Czas treningów, kilometraż, zakresy tempa i tętna – na podstawie tych danych można ocenić jakość treningu. Spersonalizowany trening i współpraca z trenerem zwiększa szanse na ostateczny sukces. W momentach krytycznych trener zasugeruje, że trzeba zintensyfikować lub poluzować trening. Jak to jest z ambitnymi amatorami, którzy biegają na własną rękę? Realizujący plan z książki lub Internetu? Dominuje wśród nich przeświadczenie, że trenują za lekko. Mało kto przyzna, że trenuje ciężko. Jakiś czas temu pisałem o tym tekst – niebezpieczne plany treningowe.
Jak to jest z Wami? Jesteście zadowoleni z Waszych biegowych postępów? 🙂
Leave a Reply