
Jeszcze nie tak dawno, wystarczało mieć zegarek ze stoperem. Potem wymyślono pulsometr, zegarek z modułem GPS… Wszystko po to, aby móc kontrolować trening. W międzyczasie pojawił się smartfon, czyli telefon – kombajn. Inteligentni ludzie, zwęszyli dobry pomysł na biznes – aplikację dla aktywnych. Pierwsze wydanie pod koniec 2007 roku. Endomondo Sports Tracker, bo tak brzmi pełna nazwa aplikacji. Jest najpopularniejsza. Ktoś o niej nie słyszał? Jest cudowna!
Wiecie jak to jest ze smartfonami? Bateria lubi padać. I to w najmniej odpowiednim momencie. Na przykład, w trakcie długiego rozbiegania. Wyobraź sobie, że lecisz swoje najszybsze 20 kilometrów w życiu. Akurat w trakcie nawrotu, po 10 kilometrach padło Ci urządzenie. Do kitu. Zero satysfakcji z treningu. Nie możesz go wrzucić na Endo, więc aktywność oficjalnie nie istnieje.
Endomondo ma funkcję portalu społecznościowego, możemy dodawać znajomych. Ci znajomi mają podgląd do naszych aktywności, rekordów życiowych. Mało tego! Możemy komentować treningi znajomych (i nie tylko komentować). Lajkować jak na Facebooku. Bomba! Interakcja pełną gębą. Skoro znajomi patrzą, to nie ma żartów, co? Trzeba latać kilometry. Co z tego, że czasami Ci się nie chce? Potem trzeba będzie słuchać od kolegów, że za mało biegasz. Dlatego widzisz ich plecy na zawodach. Pełno takich mięczaków na Endomondo, którzy mało biegają. Chcesz być jednym z nich?
Mam świadomość, że wszystko jest kwestią ustawień prywatności. Można ograniczyć wgląd do treningów określonej grupie ludzi. Z drugiej strony można się tak „otworzyć”, że każdy będzie mógł prześledzić nasz profil od A do Z.
Czasem aplikacja tak potrafi wciągnąć, że odpalasz opcje Premium. Prawie 30 dolców na rok. To nie dużo. W zamian otrzymujesz brak reklam, ulepszone statystyki oraz… dostęp do planów treningowych. Rewelacja, plan treningowy to już wyższa szkoła biegania. Co z tego, że wartość tych planów jest znikoma?
Przyznam bez bicia, że wyznaczanie tras w tej aplikacji, to bajka. Zawsze jak mam w planach nową trasę, to najpierw analizuję w Endo, ile kilometrów liczy. Jest precyzyjna i prosta w obsłudze.
Ale to nie wszystko… Lubicie rywalizację? Większość biegaczy ją lubi. Endomondo zagwarantuje Wam mnogość różnego wyzwań. Co Was kręci?
- Najwięcej treningów,
- Najwięcej kilometrów,
- Najwięcej kalorii,
- Kto pierwszy osiągnie x kilometrów,
- Najszybsze x kilometrów,
- Najwięcej kilometrów w 12 minut,
- Najdłuższy dystans w godzinę.
Dwa ostatnie rodzaje wyzwań nie są takie złe. Ale cieszą się najmniejszą popularnością. Są za łatwe. Trudniej jest na stukać Bóg wie ile kilometrów. Lub przykładowo, osiągnąć 1000 kilometrów jak najszybciej. Co z tego, że są to puste kilometry. Grunt, że można zaistnieć w jakiejś rywalizacji. Znajomy poklepie po plecach i pogratuluje „udało Ci się, wygrałeś”. Kij z tym, że to wirtualna rywalizacja, o której zapomnisz za pięć minut.
Zdarza Ci się biegać z Endomondo? Biegasz dla siebie, czy dla innych? A Wy jak to widzicie?
P.S Autorem grafiki jest Jarek Bimkiewicz – biegacz z życiówka 31:37 na 10 000 metrów. Nie biega z Endomondo…
14 lutego, 2016
Jestem uzależniona od nabijania kilometrażu na endomondo… Tylko w czasie trwania akcji POMOC MIERZONA KILOMETRAMI. Potem przez jakiś czas już z przyzwyczajenia tłukę kilometry, żeby w końcu osiągnąć stan równowagi i tak aż do kolejnej akcji…
Jestem osobą, która lubi nabijać statystyki ale tylko i wyłącznie w walce z samą sobą, nie na pokaz. Nie mam zbyt wielu znajomych tam- tylko prawdziwi, nie porównuję się z nimi, nie rywalizuję z nimi.
W rywalizacjach niby biorę udział, ale kończy się on na klepnięciu „accept” i nawet tam nie zaglądam.
Sprawdzam natomiast podczas akcji, ile nabiłam kilometrów i jak to się ma do lat poprzednich- moich oczywiście.
Zdaję sobie sprawę, że nie dogonię nigdy czołówki- nawet się z nimi nie próbuję porównywać, nie stresuję się tym i nie załamuję.
Cieszy mnie, sprawia wielką frajdę, że z roku na rok nabijam więcej dla maluszków, że mam w tym swój udział.
Sama mam 2 dzieci, miałam okazję pracować z niepełnosprawnymi w różnym wieku i różnym stopniu dziećmi i na mnie to bardzo silnie działa.
Pozdrawiam wszystkich uzależnionych od akcji PMK i zapraszam w roku 2016 na bicie własnych rekordów :)))
Fajny blog.
Pozdrawiam 🙂
P.S. Poza tym nie zinstalowałabym tej aplikacji, bo są lepsze, bardziej przyjazne 🙂
17 lutego, 2016
Agnieszko,
Bardzo dziękuję za Twój obszerny komentarz. Cieszę się, że blog przypadł ci do gustu :)!
Pozdrawiam,
Paweł
6 kwietnia, 2016
Pawle ja biegam z Runtastic ale głownie po to by posłuchać muzyki podczas biegania. Jakoś denerwuje mnie miejski hałas a słuchając muzyki mózg mi odpoczywa…:-) A ustawiłem sobie tylko tempo min/km co by się kontrolować. Niestety podczas któregokolwiek półmaratonu (PZU , BMW praski) aplikacja gubiła sygnał bo jest niezakodowany i cały misterny plan w…
Pozdrawiam,
Łukasz
6 kwietnia, 2016
Łukasz,
Aplikacje są tworzone z myślą o użytkownikach. Według mnie fajnie, że są, ale trzeba je rozsądnie używać. Niektórym tego brakuje. Podkreślam – niektórym 🙂
Pozdrawiam,
Paweł
6 kwietnia, 2016
Ja biegam z garminem ale jak zrzucam treningi to mam połączone dwie aplikacje i wczytuję mi od razu na endomondo ,telefon i tak zabieram że sobą ze względów bezpieczeństwa np.jak biegam wkoło zalewu zemborzckiego czy gaju, może coś się stać można złamać nogę, skręcić czy coś i kto cię wtedy odnajdzie czy pomoże?
Nie wszyscy są więźniami od razu
6 kwietnia, 2016
Cześć Renia,
Czy możesz mi wskazać fragment tekstu, gdzie stwierdzam, że wszyscy użytkownicy Endo są jego więźniami? 😉
Pozdrawiam,
Paweł