Każdy dzień to kolejne rozmowy z ciekawymi ludźmi. Gdy nagle… zwykła konwersacja o biegaczach w Lublinie. Od słowa do słowa rozmowa przeskoczyła na niecodzienny temat. Muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z takim tematem. Mianowicie rozmawialiśmy o tym, że istnieją grupki biegaczy, którzy wcale nie wspierają swoich znajomych. Wręcz przeciwnie… Wbijają szpilkę, gdzie się da. Działają destrukcyjnie. Dobijają ich, a pasja która dostarczała przyjemności, nagle staje się zalążkiem problemów (psychicznych bądź fizycznych). Z moich obserwacji wynika, że biegacze tworzą bardzo pozytywną grupę społeczną. W większości. Bieganie zyskuje na popularności, jest nas coraz więcej. Im jesteśmy liczniejsi, tym większe prawdopodobieństwo, że spotkamy osoby, które wykazują „poza biegowe” motywacje. Kim są toksyczni biegacze?
Poniższe przykłady są z życia wzięte.
Zaczyna się na treningu…
- Idziesz z nami w niedzielę na długie rozbieganie? Planujemy 40 km.
- Nie, to dla mnie za dużo.
- E, cienias jesteś.
Jeżeli powyższy przykład wygląda znajomo, to masz dwie opcje do wyboru:
- Porozmawiasz z kolegą, aby wrzucił na luz. Jak jest normalny, to przeprosi i przyzna się, że przegiął pałę.
- Jak masz świadomość, że rozmowa nic nie da, bo będzie jeszcze gorzej, to musisz zmienić znajomych.
Prawdziwy kolega/znajomy/trener tak nie pomyśli, a na pewno nie powie.
Powyższa sytuacja jest niebezpieczna z treningowego punktu widzenia. Być może rzeczywiście jesteś za słaby, aby przebiec taki dystans na treningu. Nie spróbujesz biec ze znajomymi w obawie, że nie dasz rady. Jednak samotne bieganie to zupełnie inna sprawa. Będziesz biegał coraz więcej i więcej. Czasem ponad siły, aby budować formę i udowodnić coś kolegom. W końcu można się pochwalić dobrym treningiem na Endomondo… Jaki jest sens ryzykowania własnym zdrowiem? Biegamy dla siebie i nie musimy nic nikomu udowadniać. Absolutnie nic!
… kończy na zawodach
(rozmowa dwóch koleżanek)
- No nie! Znowu przegrałam z Iwoną o minutę na ostatniej dyszce.
- No widzisz, za mało trenujesz.
- Masz rację, będę więcej trenować! Muszę z nią wygrać!
Jak mówiła, tak zrobiła i wybiegała… kontuzję. Warto było? Pewnie, że nie warto. Ambicja i chęć wygranej z sąsiadką zrobiły swoje. Dziewczyna nie miała pojęcia o biegowym treningu, więc biegała więcej i więcej. Iwona biega dla siebie, bo lubi pokonywać własne słabości. Robi to mądrze. Z nikim się nie porównuje. Trenuje pod okiem trenera.
Zastanawiam się, dlaczego ludzie tak postępują. Być może to kwestia niespełnionych ambicji? Chęć pokazania siły w wąskim gronie, ponieważ w szerszym trudno zaistnieć. A może wyśmiewanie innych to lekarstwo na własne kompleksy? Trudno powiedzieć. Wiem jedno. To droga donikąd. Piszę głównie do ofiar tego procederu. Nie dajcie się innym oraz własnym (chorym) ambicjom. Róbcie swoje. Dla siebie i własnej satysfakcji. Jak już wcześniej pisałem, nie musicie nikomu nic udowadniać. Cieszcie się każdym przebiegniętym metrem. Spełniajcie się na biegowo. Toksyczni biegacze są wśród nas. Wiecie co z nimi robić? Obiegajcie ich szerokim łukiem 🙂
Zdjęcia: maraton.lublin.eu
17 lutego, 2016
Ci są najgorsi. Zawsze staram się wspierać początkujących biegaczy, bo gaszenie entuzjazmu to najgorsze, co można zrobić!
17 lutego, 2016
A ja mam na takich wybiegane.
18 lutego, 2016
+1 🙂
18 lutego, 2016
Karol,
Jakoś mnie to nie dziwi! Tak trzymaj 🙂
Pozdrawiam,
Paweł
21 lutego, 2016
Szerokim łukiem, tak jest.
Każdy biega na swoim poziomie – walczy o swoje własne rekordy szybkości, odległości. Dla jednego będzie to 100 km, a dla drugiego nieprzerwany trucht przez 5 min. I jedni i drudzy mierzą się że swoim własnym Mount Everestem.
22 lutego, 2016
Piotrek,
Dokładnie tak!
Pozdrawiam,
Paweł
6 września, 2016
Serio przejmujesz się takimi pierdołami ?
Ja biegam dla siebie. Nie mam ochoty, nie biegam i choćbyś mi stanął na głowie, to tego nie zmienisz 😉
6 września, 2016
Cześć Maciek,
Wiesz co, sprawa ma głębszy kontekst. Moja sytuacja to nawet nie jest „wierzchołek góry lodowej”.;)
Pozdrawiam,
Paweł