Taktyka na Pierwszą Dychę

4 No tags Permalink 0

Lada moment rusza Pierwsza Dycha do Maratonu, która inauguruje Grand Prix Lublina w biegach ulicznych. Już teraz wiadomo, że jest to rekordowy bieg! Przez internet zapisało się dokładnie 1502 osoby. To absolutnie fenomenalny wynik, który obrazuje popularność biegania w naszym województwie. W związku z tak ogromnym zainteresowaniem, postanowiłem opublikować nieco wcześniej niż zwykle porady taktyczne. Mam nadzieje, że dzięki temu poradnik dotrze do jeszcze szerszego grona biegaczy. Trasa jest już dosyć obiegana, ale nie doczekała się opisu. Czas to zmienić!

Taktyka ogólna

Jeżeli miałbym napisać krótki poradnik, to z pewnością poleciłbym bieg w równym tempie od samego początku. Trasa jest poprowadzona wzdłuż Zalewu Zemborzyckieg, więc jest praktycznie płaska. Jedyną rzeczą, jakiej się obawiam, jest wiatr, który może napsuć trochę krwi. Jedynym sensowym rozwiązaniem jest współpraca na trasie i wzajemna osłona przed żywiołem. Problem jest o tyle poważny, że doskwiera głównie w drugiej części dystansu. A tam jak wiadomo, zmęczenie daje się już każdemu we znaki. Choć jest iskierka nadziei. Jak będzie wiało w plecy, to sytuacja się odwraca – tego nam życzę.  W tym miejscu zasygnalizuje Wam istotę stref startowych. Dla części z Was będzie to debiut na zawodach. To normalne, że możecie czegoś nie wiedzieć. Postępujcie zgodnie ze wskazówkami organizatora. Zawsze możecie zadawać pytania bardziej doświadczonym biegaczom. Im wcześniej, tym lepiej, bo w dzień biegu nie wszyscy będą rozmowni przed południem. Nie krępujcie się – zachęcam do zadawania pytań w komentarzach! 
 
Start Dychy
 

Pierwsza część zmagań

Powyższe zdjęcie obrazuje szerokość linii startu. Tak, to nie żart! 😉 Dlatego tak ważne jest, właściwe ustawienie przed biegiem. Tuż po starcie mamy skręt w lewo (w Aleję K. Bryńskiego) i lekki zbieg na tamę. Na końcu prostej skręcamy w lewo (w ulicę Krężnicką). Na samym początku tej ulicy mijamy znacznik pierwszego kilometra. Czeka nas długa, ale względnie płaska prosta po asfalcie. Tutaj proponuje włączyć tryb ekonomiczny wraz z tempomatem. Następnie skręcamy w lewo (w ulicę Cienistą) i ponownie w lewo (na ścieżkę rowerową). Mijamy półmetek. W tym miejscy możemy się spodziewać punktu odżywczego oraz maty z pomiarem czasu.
 

Druga część zmagań

Do mety pozostało pięć kilometrów. Do samego końca biegniemy ścieżką rowerową po kostce. Po prawej stronie możemy podziwiać lokalny akwen – Zalew Zemborzycki. Jakby co, to nie polecam kąpieli. Czekają nas trzy płaskie jak blat stołu kilometry. Między szóstym a siódmym kilometrem mijamy restaurację Portofino. Jakby ktoś zwątpił, to może się zatrzymać na lody. Tuż za ósmym kilometrem czeka nas lekki podbieg. Na tym etapie wyścigu może sprawić lekki problem, ale zalecam zacisnąć zęby i trzymać tempo. Bo zaraz po tym mamy odcinek pomiędzy szpalerem drzew, gdzie jest lekko z górki. Przed znacznikiem dziewiątego kilometra przebiegamy obok restauracji Bosman. Na tym etapie biegu z pewnością nie będziecie mieli ochoty na obiad. Po przekroczeniu linii mety sytuacja może ulec zmianie… Jak dopadnie Was wilczy apetyt, to rekomenduję rozgrzewającą zupę cebulową! 😉 Ostatni kilometr biegniemy po tamie, a następnie skręcamy w prawo. Przed zakrętem mamy podbieg, którym zbiegaliśmy na samym początku biegu. Wydawał się jakiś łagodniejszy, prawda? W tym miejscu nie ma mowy o luźnym biegu i odpuszczaniu. To już prawie koniec!  Szkoda cennych sekund. Myśl o tym, że za zakrętem jest lekki zbieg do samej mety! Jak będzie wiało w plecy na drugiej części dystansu, to jestem przekonany, że w trakcie zawodów padnie cała masa rekordów życiowych!
 

Kto się nie rozwija, ten się cofa

Zapisanie się na bieg jest praktycznie niemożliwe… Jeżeli bardzo Ci zależy, to możesz się zapisać w biurze zawodów – pozostało 20 pakietów! Czy 1500 osób to dużo? Pewnie, że dużo! W tym miejscu muszę się z Wami podzielić smutną refleksją. Po co organizator ma się wspinać na wyżyny swoich możliwości, skoro i tak jest masa chętnych. To jest coś, co się samo napędza – taki samograj. Pobito rekord zapisów bez żadnych specjalnych działań. Według mnie możliwości są dużo większe. Spokojnie zebrałoby się ponad 2000 osób. Tylko trzeba by zacząć promować imprezę w innych miastach. Myślę, że to zachęciłoby biegaczy z innych regionów Polski do odwiedzenia Lublina. Większa frekwencja to lepsza karta przetargowa w rozmowie z potencjalnymi sponsorami. Na dodatek to świetna promocja miasta, prawda? 😉
 
budzet-obywatelski-m-79
 
Korzystając z okazji, chciałbym gorąco zachęcić mieszkańców Lublina do głosowania na projekt w ramach Budżetu Obywatelskiego: M-79 Pokochaj bieganie w Lublinie.

Zdjęcia: Maraton Lubelski

4 Comments
  • Karolka
    28 września, 2016

    To nie mój debiut, ale wakacje sprawiły że moje nogi są słabsze, pomimo że nie opuszczałam treningów. Jak zwykle bardzo sie boję, jak tu radzić sobie z psychiką. Bardzo miło sie czyta. Do zobaczenia.

  • mw
    28 września, 2016

    Dlaczego nie polecasz kąpieli w Zalewie?

  • Kuba
    29 września, 2016

    Czy zdarzyło się podczas dychy na tej trasie, że wiało w plecy? 😉 Nie pamiętam takiego biegu.

  • Biegamazacl
    29 września, 2016

    Cześć.
    Potwierdzam, współpraca po nawrotce na ścieżce rowerowej jest niezbędna, jeśli będzie wiało od wody. Pamiętam, że kiedyś właśnie tak robiłem z 3 osobami zmienialiśmy się i dawaliśmy sobie ochronę. Innym razem mało koleżeńsko wiozłem się za chłopakami bo sami się tasowali, a mi dawali trochę ochrony, mimo woli. Szkoda, że nie mogę pobiec w tą niedziele, bo bym z chęcią znowu się zmierzył z tą trasą. Trzymam kciuki na pewno za startujących i za pogodę oby nie wiało. Pozdrawiam

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.