Dobry plan treningowy powinien zakładać początek przygotowań i ich koniec. Nie da się podbijać formy w nieskończoność. Powiedzenie „trzeba zrobić jeden krok w tył, aby móc zrobić dwa do przodu” pasuje tu jak ulał. Tym krokiem do tyłu jest roztrenowanie. Czas regeneracji i ładowania akumulatorów. Okres odpoczynku mam już za sobą. Moje roztrenowanie trwało trzy tygodnie, a rozpoczęło się 22 listopada. Od dwóch tygodni jestem w treningu. Póki co notuje skokowy wzrost formy. Z treningu na trening biega mi się coraz lepiej.
Na samym początku chcę się wytłumaczyć. W tym miesiącu napisałem siedem tekstów. To bardzo mało. Mam świadomość, że to nie powinno tak wyglądać. Jednak tydzień ma siedem dni, a doba trwa dwadzieścia cztery godziny. Kilka lat temu pisał o tym Michał Szafrański. Czas to najcenniejszy zasób. Dwa tygodnie temu uczestniczyłem jako trener w warsztatach biegowych z Asseco Business Solutions. Tydzień temu brałem udział w intensywnym kursie na młodzieżowego instruktora PZLA. Aktualnie trwa weekend świąteczny. W końcu złapałem trochę świeżości – odpocząłem. Przez ten okres nie odpuściłem żadnego treningu. Jednak to wszystko odbiło się na blogowej aktywności. Koniec roku to czas podsumowań i planowania. Dlatego spodziewajcie się wpisów o tej tematyce. Swoją drogą, jeżeli chcecie, abym poruszył jakiś konkretny temat to dajcie mi znać. Najlepiej w komentarzu poniżej lub w prywatnej wiadomości. Nadchodzi rok zmian 😉
Roztrenowanie to był przyjemny czas. Nie biegałem w samotności. Wszystkie aktywności były przy okazji treningów grupowych, które prowadzę. Wychodziły trzy aktywności na niskiej intensywności. W codziennym treningu jest zupełnie odwrotnie. Na treningach grupowych biegam mało lub wcale. Na własnych treningach doświadczam samotności długodystansowca 😉 Dodatkowo dorzuciłem stabilizację i wzmacniam mięśnie brzucha. Przykładam się też do prawidłowego rozciągania.
Aktualnie biegam pięć razy w tygodniu. Mikrocykl (tydzień) treningowy składa się z dwóch krótkich rozbiegań, długiego rozbiegania, biegu ciągłego oraz lekkich interwałów. Pracuje nad wytrzymałością ogólną, ale nie zamulam się. Poniżej zdjęcie z dzisiejszego treningu.
Końcówka grudnia to ostatni moment na rozpoczęcie przygotowań do nadchodzącego sezonu. Jeżeli chcesz poprawić rekordy życiowe, to w tym momencie budujesz ich fundament. Nieważne czy korzystasz z usług trenera, czy opierasz się na sztywnym planie z książki. Praca wykonana teraz zaprocentuje na wiosnę. Jednak jest jeden warunek. Kluczem do sukcesu jest optymalne dobieranie obciążeń, aby ładowały Twój organizm. Moje obserwacje nie są optymistyczne. Niestety, przeciętny amator ma tendencję do zbyt obciążającego treningu. Panuje przeświadczenie, że katorżnicze treningi to gwarancja sukcesu. Nic bardziej mylnego. Trening musi być zróżnicowany i dostosowany do aktualnych możliwości czasowo-regeneracyjnych. Słowem podsumowania – trening biegowy to nie jest taka prosta sprawa 🙂
27 grudnia, 2015
Powrót do aktywności powiadasz… Zwykli zjadacze chleba są mniej aktywni niż Ty w czasie swojego roztrenowania i czasu na odpoczynek i regenerację. 😉
27 grudnia, 2015
Co zrobisz. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 🙂
Pozdrawiam,
Paweł
27 grudnia, 2015
No właśnie – optymalne dobieranie obciążeń. Zawsze miałem z tym problem. Duża część planów (np Książkiewicza) wyznacza konkretne tempa, dla konkretnych treningów i tempa te obowiązują podczas całego cyklu.
Obecnie zaczynam przygotowania po raz pierwszy wg planów Danielsa. Jaka jest Twoja opinia na temat wyznaczania intensywności treningów na podstawie wyników z ostatnich zawodów (indeks VDOT) ?
28 grudnia, 2015
Cześć Fido,
Sztywne wyznaczanie tempa to bolączka sztywnych planów treningowych, ale da się inaczej… Wyznaczanie tempa na podstawie VDOT jest skuteczne, jeżeli umiejętnie się z tym pracuje. Niestety, w okresie zimowym zawodów jest mało, a pogoda „mało wyścigowa”, stąd wyznaczanie tempa według tego parametru może mieć obniżoną skuteczność.
Pozdrawiam,
Paweł