Podsumowanie grudnia – zamknięcie 2018 roku

4 No tags Permalink 0

Blog powinien dawać wartość odbiorom. Czytelnicy poświęcają swój cenny czas, aby przeczytać, usłyszeć lub obejrzeć to, co autor chciał przekazać. Po drugiej stronie jest sam prowadzący, który owe treści tworzy. Serdecznie zapraszam do przeczytania wpisu, gdzie dzielę się, jak odbieram miniony miesiąc oraz rok.

Wrócę na chwilę do treści z powyższego akapitu. Autor, bloger, dziennikarz amator (niepotrzebne skreślić) tworzy content z różnych powodów. Motywacja może być różna i nie ma w tym nic złego. Prowadzę bloga od ponad 4 lat. Poziom motywacji jest jak dyspozycja biegowa – raz jest wyższa, a raz niższa, to naturalna kolej rzeczy. Nie da się utrzymywać wysokiego poziomu motywacji bez przerwy. Jak łatwo zauważyć w ostatnich miesiącach moja aktywność bloga znacząco spadła. Na początku chciałem z tym walczyć. Po jakimś czasie stwierdziłem, że nie ma sensu tworzyć treści na siłę, wbrew sobie. To byłby spacer ślepą uliczką. Postanowiłem, że dalej będę tworzył, ale bez oficjalnego planu działania. W tym miejscu czekam na Wasze komentarze, w których podzielicie się ze mną, jakiego typu materiałów brakuje Wam najbardziej.

Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, ten kto nie słucha muzyki, ten kto nie obserwuje.
Powoli umiera ten, kto niszczy swą miłość własną, ten kto znikąd nie chce przyjąć pomocy.
Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia, ten kto odtwarza codziennie te same ścieżki, ten kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia, ten kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru, ten kto nigdy nie porozmawia z nieznajomym.
Powoli umiera ten, kto unika pasji i wielu emocji, które przywracają oczom blask i serca naprawiają.
Powoli umiera ten, kto nie opuszcza swojego przylądka gdy jest nieszczęśliwy w miłości lub pracy, ten kto nie podejmuje ryzyka spełnienia swoich marzeń, ten kto chociaż raz w życiu nie odłożył na bok racjonalności.

Pablo Neruda

Treningowy grudzień

Pisząc te słowa, czuję niesamowitą satysfakcję oraz wdzięczność. Grudzień zamknął dosyć pracowity rok. Jednak to nie jest najważniejsze. Najbardziej cieszy, że mogłem trenować przez cały rok. Kontuzje omijały mnie szerokim łukiem. Wiadomo, że pojawiały się mniejsze i większe bóle, ale to normalne przy regularnym treningu. Fizjoterapeuta Andrew czuwał i skutecznie gasił pożary. Powtarzam to jak mantrę, że trening biegowy ma największą moc wtedy, kiedy jest niezakłócany przez czynniki zewnętrzne. Najpopularniejsza przeszkoda to ograniczenia naszego organizmu (kontuzje).

Przez 31 dni wybiegałem 363,6 km na 25 jednostkach treningowych [średnio 14,54 km na trening]. Biegałem przez 25 dni, a przez 6 odpoczywałem. Grudzień to nie tylko trening, ale i dwa starty. Pierwszy z nich to City Trail (3 bieg z 6). Do dzisiaj pamiętam, jak się męczyłem w trakcie tych zawodów. Na szczęście dobiegłem drugi, co sprawia, że jestem jedną nogą na podium w klasyfikacji generalnej. Już myślę o styczniowej rywalizacji. Drugim startem było Chęć na Pięć na Czechowie. Ostatnia piątka okazała się prawdziwym sprawdzianem psychiki. Tego dnia biegło mi się nad wyraz dobrze. Co ciekawe, na rozgrzewce nie wiedziałem, co tam robię. Jeżeli ktoś przeoczył relację z tego biegu, to TUTAJ może to nadrobić.

Krótkie podsumowanie 2018 roku

W ubiegłym roku przebiegłem 4160,3 km. To prawie tyle, co z Lublina do Marakeszu (Maroko). Nie znam osoby, która stwierdziła, że biegała za dużo. Pamiętajcie, że nie przygotowywałem się do żadnego maratonu. Być może jesteście ciekawi, co myślę o wykonanej pracy? Pomimo, że nie nabiegałem gradu życiówek, to uznaję miniony rok za udany. Zdrowie mi dopisywało. Ustabilizowałem się na pewnym poziomie, zgromadziłem kolejną porcję doświadczenia. Jestem gotowy na wyzwania, jakie przyniesie nowy rok. Jeżeli ktoś by mnie zapytał, co uznaję za największą porażkę roku, to odpowiedziałbym, że niespełniona przygoda z bieżnią. Trening był, startów nie było. Co się odwlecze…

Plany na styczeń

Czuję się zobowiązany, żeby napisać kilka zdań na temat długo wyczekiwanego zegarka – Polara Vantage V. Nie będę ściemniał, że zegarek mierzy dystans z precyzją Szwajcarskiego zegarka. Polar Vantage V jest niestabilny. Bywają dni, że pomiar jest rewelacyjny. Po czym nadchodzi dzień, że zegarek myli się o 200 metrów na 2 km. Po obcowaniu z tym urządzeniem doszedłem do wniosku, że jestem biegaczem dojrzałym. Dlaczego? Pomiar jest ważny, ale najważniejsze są intensywność oraz moje samopoczucie w trakcie treningu. Jak czuję się dobrze, to biegam szybko, a jak gorzej, to nigdzie się nie spieszę. Wiadomo, że trenuję według pewnych założeń, ale niższe tempo nie sprawia, że zaczynam wątpić w swoją dyspozycję. Kiedyś bywało z tym różnie. Oczywiście dane z zegarka mają pewną wartość, ale stawiam samopoczucie nad treningami życia. Wracając do samego zegarka – nie mam wątpliwości, że Polar dopracuje urządzenie. Podobna sytuacja miała miejsce z poprzednim modelem (V800). Niemniej, czuję się trochę zawiedziony, że zapłaciłem niemałą sumę za niepełnowartościowy produkt. W dziwnych czasach przyszło nam żyć. 🙂

Czy są tutaj użytkownicy aplikacji Strava? Jeżeli tak, to zapraszam do śledzenia moich treningowych poczynań. Możecie mnie znaleźć, klikając w TEN LINK.

W najbliższym czasie stawiam na trening. W międzyczasie chcę zaliczyć dwa lokalne starty:

  • 12.01.19 – City Trail.
  • 02.02.19 – Trzecia Dycha do Maratonu.

Cały czas myślę o wiosennym starcie docelowym. Półmaraton, dyszka, bieg górski, maraton, dłuższy bieg w terenie? Czuję, że jestem w stanie przygotować się do każdego z powyższych dystansów. Chyba postawię na dychę. Na ostateczną decyzję daję sobie czas do końca stycznia. Aby zdrowie było.

4 Comments
  • Marcin
    2 stycznia, 2019

    Ja używam najtańszego Tom-Toma z GPS jaki był na rynku. Tom tom runner (bodaj 399 zl). NIGDY mnie nie zawiódł, czy to las czy ulewa, gęste chmury czy śniezyca. Przeklamanie na dystansie maratonskim to dosłownie kilka metrów. W biegach ulicznych na dyche czy piątkę pomiar praktycznie co do metra, to samo bieżnia. Oczywiście brak mu pulsometru (runner Cardio jest kilkaset zł drozszy) no i bateria slaba- trzyma ok 7h co jest kłopotem na dystansach ultra.

    • Dawid
      2 stycznia, 2019

      Zgadzam się z kolegą. Sam mam Tom-Toma Multisport i jego dokładność jest genialna.

  • ss
    3 stycznia, 2019

    Nigdy nie miałem zaufania do pomiarów z GPS. W polar m400 na 1o km na bieżni raz było 9998m a raz 10170m czyli + – 5sekund\km. Zanim kupiłem polara czułem że to tylko zabawka mająca znaczenie orientacyjne. To samo pulsometr. 2 razy tylko go użyłem. Strata czasu. Tyle zmiennych ma wpływ na tętno…Mierzone treningi bc2,bc3 najlepiej robić na odmierzonej pętli względnie bieżni. Trening tempowy -bieżnia. O ile ważniejsza w treningu jest jakość nie ma co pisać.Paweł przebieg w 2018roku 4160 km a ja 5200. U mnie efekt mniej niż 0 a u Pawła sami widzicie.Paweł w grudniu 363km a ja 520km i jestem o 5 klas niżej. Liczy się jakość nie ilość. Udanego roku

  • ss
    4 stycznia, 2019

    Ale polar vantage kupiłeś fajny. Szkoda że też ma problem z pomiarem dystansu. GPS z GLONAS powinny dawać dokładny dystans. Na mój poziom to polar m400 i tak za dużo. wystarczył by budzik w ręce. Powodzenia!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.