Długo rozważałem zakup Nike Zoom Pegasus Turbo 2. Nie trudno się domyślić, że barierą była wysoka cena. Finalnie się przełamałem! Po części motywacją był tekst na blogu. Kolejnym argumentem „za” była perspektywa treningu do maratonu. Moje oczekiwania idą w parze z ceną. Już na samym wstępie zdradzę, że oczekiwałem czegoś więcej.
Recenzowany model oficjalnie zaliczany jest do kategorii butów treningowych. Dla zdecydowanej większości biegaczy amatorów może służyć jako but treningowo-startowy z akcentem na to drugie. Nie biegałem w pierwszej odsłonie „turbo”, więc nie mam punktu odniesienia. Mam świadomość, że niektórych mogłoby to zainteresować.
Nike Zoom Pegasus Turbo 2 to wycieniowana wersja bardzo popularnego Nike Pegasus. Dla porównania klasyczny Nike Air Zoom Pegasus 36 waży 263 g, posiada drop 10 mm i kosztuje 499,99 zł. Producent podaje, że dynamiczniejszy model powstał w wyniku sugestii samego Eliuda Kipchoge! Nie chcę się zagłębiać w szczegóły techniczne, bo wiem, że interesuje to garstkę osób. Zaznaczę jedynie, że oba modele różni materiał, z jakiego wykonana jest podeszwa wewnętrzna, czyli amortyzacja. Na pierwszy rzut oka widać też inną konstrukcję podeszwy w okolicach pięty.
Przepraszam za pobrudzone buty, ale tak to już jest z czarnym kolorem. Uwierzcie mi, że i tak wyczyściłem je przed sesją fotograficzną. Nie dość, że są brzydkie to jeszcze pozornie praktyczne. 😉
Informacje producenta:
- Buty dla biegaczy ze stopą neutralną lub supinującą.
- Waga buta: 204 g (w rozmiarze 43 EU).
- Heel drop: 10 mm.
- Przeznaczenie: twarde nawierzchnie.
- Kategoria: buty treningowe.
- Cena: 749,99 zł.
Pierwsze wrażenie
Na samym początku przypominam swój wpis, gdzie wyjaśniałem, jakie modele butów wykorzystuje w treningu do maratonu. Chcesz zapoznać się z moim maratońskim arsenałem? (kliknij) Cały czas działam według planu z tamtego materiału. Nike Zoom Pegasus Turbo 2 to podstawowe buty w moich przygotowaniach. Biegam w nich długie rozbiegania i drugie zakresy, a jak wiadomo to kluczowe jednostki treningowe w treningu do maratonu. Wybiegałem w nich ponad 360 km (stan na 29.02.2020), co dodaje wartości tej recenzji. Daje wręcz namiastki testu.
Od pierwszego treningu czekam na „efekt wow”. Pogodziłem się z tym, że raczej się nie doczekam. Buty są poprawne. Czuć lekkość i dynamikę. Nie brakuje amortyzacji, która przekłada się na komfort, co jest szczególnie odczuwalne przy biegach trwających około dwóch godzin. Sam typ amortyzacji oceniłbym jako miękki. Takie 3 na 10 w skali, gdzie 1 to bardzo miękkie, a 10 bardzo twarde. Ogólnie lubię ten typ butów do biegania. Dobry balans między komfortem, a dynamiką. Pamiętajcie, że ważę około 67-68 kg, co ma znaczenie w użytkowaniu oraz wytrzymałości amortyzacji.
Myślę, że możemy płynnie przejść do cholewki. Z pewnością nie można odmówić jej lekkości, co przekłada się na aktywne odprowadzanie wilgoci. Na tę chwilę to jedynie przypuszczenie, bo sami wiecie, jak jest z tym w zimie. Minimalistyczny zapiętek nie podrażnia ścięgna Achillesa, a przy tym zapewnia dobre trzymanie pięty.
Sama cholewka jest raczej wąska niż szeroka, ale nie twierdzę, że buty są bardzo dopasowane. Na jednym z treningów za mocno związałem obuwie, co przyczyniło się do dyskomfortu w okolicy podbicia. W pewnym momencie myślałem, że będę miał z tym problem, bo czułem to w każdych butach. Na szczęście po kilku dniach bolesność odpuściła. Mam raczej wąską stopę, ale borykam się z pewnym problemem w okolicach przodostopia. Po każdym długim biegu odczuwam ból w okolicach małego palca prawej stopy. Ewidentnie w tym miejscu brakuje przestrzeni, co przekłada się na odciski. Ratuję się sudocremem – na szczęście działa.
Podeszwa zewnętrzna zapewnia przyczepność. Nie ślizga się na mokrym asfalcie. Bieżnik jest zaprojektowany z myślą o bieganiu po twardej nawierzchni. Zdarzało mi się biegać po lesie, polach w trakcie treningów – czuć utratę przyczepności, szczególnie po deszczu.
Sznurówki mogłyby być lepsze. Zdecydowanie! Są cienkie i sztywne, a przez to mają tendencję do rozwiązywania się. Mam na to „patenty”, ale nie mam wątpliwości, że to może denerwować.
Jak masz pytania dotyczące Nike Zoom Pegasus Turbo 2, to śmiało. Postaram się odpowiedzieć. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak bieganie w recenzowanym modelu. Myślę, że jak przekroczę 600-700 km, to opublikuję test lub zaktualizuję tę recenzję.
Chcesz kupić Nike Zoom Pegasus Turbo 2 w atrakcyjnym kolorze? Kliknij tutaj.
W tym miejscu zapowiem kolejny tekst na blogu. Jak łatwo się domyślić, będzie to biegowe podsumowanie lutego, czyli krok drugi…
25 września, 2020
Cześć!
Trochę poczytałem o tych butach i dość często pojawiają się informacje od użytkowników, żę pianka zoom x oddziela si e (odkleja) od pianki react – szczególnie w okolicach pięty? Czy możesz cos napisać w tym temacie – szczególnie, że Twoje buty mają już jakiś przebieg. Ewentualnie w ogóle o trwałości butów (podeszwy, cholewki) – to istotne przy dość wysokiej cenie butów…
25 września, 2020
Cześć Robercie,
Nic mi się nie odkleja, a bieżnik nie jest zjechany, a przez to trzyma na mokrej kostce i asfalcie. Gdzie widać ślady zużycia? Bez wątpienia na cholewce, a dokładniej w okolicach zgięcia. Ale nie przeszkadza to w użytkowaniu.
Pozdrawiam,
Paweł
15 lutego, 2021
Dzień dobry mam pytanko jaki teraz buty mają przebieg i jak sobie z tym poradziły czy są jakieś rozklejenia itp?
17 lutego, 2021
Hej,
Aktualnie mają ponad 1050 km i wciąż są w stanie używalności, ale czuć, że amortyzacja już nie ta. Cholewka daje radę.
Pozdrawiam,
Paweł