Ciąża to szczególny czas. Coraz więcej aktywnych kobiet musi sobie odpowiedzieć na pytanie: biegać czy zawiesić buty na kołku? Oczywiście odpowiedź jest złożona i zależy od wielu czynników, takich jak: dotychczasowa aktywność sportowa, samopoczucie, opinia lekarza etc. Większość kobiet rezygnuje z aktywności w obawie przed negatywnymi konsekwencjami. Doświadczenie Eweliny nie daje odpowiedzi, co robić, ale z pewnością poszerza horyzont myślowy.
Poniższy tekst jest autorstwa mojej podopiecznej, którą trenuję od półtora roku. Ewelina jest ambitną osobą, która spełnia się w roli szczęśliwej żony, matki (trójki chłopców!), a przy tym nie rezygnuje z pracy zawodowej i hobby! Można? Można. Przyznaję, że po trochu sprowokowałem ją do napisania tego tekstu. W sieci brakuje podobnych materiałów. Absolutnie mnie to nie dziwi, bo ciąża to magiczny, ale bardzo intymny czas. Owszem, jest sporo ogólnikowych treści, które opowiadają, dlaczego warto zachować aktywność fizyczną. Jednak wszystkie są bardzo podobne.
Myślałem, że autorka nie potraktuje mojej sugestii poważnie, ale poniższy tekst świadczy, jak bardzo się myliłem. Tym sposobem mam przyjemność opublikowania pierwszego gościnnego wpisu w historii bloga. Kto wie, może pierwszego z wielu? Jednego jestem pewien, poniższy tekst ma dużą wartość dla konkretnej grupy kobiet i dlatego nie mam wątpliwości, że warto go opublikować. Życzę przyjemnej lektury!
W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować Ewelinie za napisanie tekstu. O wiele trudniejsze było przełamanie mentalne związane z publikacją!
Bieganie w ciąży
Swoją przygodę z bieganiem zaczęłam na przełomie 2015 i 2016 r. Mimo tego, że nie jest to najprostsza, jakby się mogło niektórym wydawać, dyscyplina sportowa… szybko złapałam bakcyla. Zauważyłam jak mocno poprawiła się moja wydolność, na czym mi bardzo zależało, bo po całkowitym usunięciu tarczycy (2013 r.) każda aktywność powodowała szybkie zmęczenie. Jesienią 2016 r. zaczęłam trenować pod okiem trenera biegania, bo zależało mi na świadomym bieganiu bez kontuzji. Pozytywy takiej decyzji przerosły moje najśmielsze oczekiwania, ale na to chyba potrzeba co najmniej oddzielnego wpisu 😉 Biegało mi się na pewno coraz lepiej i pojawiły się nawet pierwsze puchary w kategorii wiekowej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale jak to podkreśla trener, trzeba mieć w życiu właściwie ustawione priorytety… a przecież marzyłam o trzecim dziecku.
Kiedy już miałam pewność, że zostanę mamą szkoda było mi całkowicie zrezygnować z biegania. Zaczęłam czytać dużo na ten temat. Relacje kobiet, które spędziły okres ciąży aktywnie wykazywały mnóstwo zalet biegania, oczywiście dostosowanego do możliwości i zdrowia ciężarnej. Tu należy podkreślić, że najważniejsze musi być dobro maluszka, nie aspiracje przyszłej mamy. Natomiast wiedziałam, że taka, czy inna forma aktywności poprawia ukrwienie łożyska, wpływa pozytywnie na krążenie krwi, natlenienie organizmu, ułatwia poród i wiele… wiele innych. Bieganie w ciąży, co można, a czego nie (klik). Poprzednie ciąże przebiegały prawidłowo, bardzo dobrze się czułam, więc uznałam, że „nie odstawię” biegania, pomimo iż, intensywność treningów będzie musiała się zmniejszyć.
Zastanawiałam się, kiedy przyznać się do ciąży trenerowi 😉 Obawiałam się, że nie podejmie ryzyka rozpisywania treningów kobiecie w ciąży, albo… zasugeruje zrezygnowanie z biegania. A ja bardzo chciałam utrzymać właśnie taką formę aktywności. Dlaczego? Dlatego, że bieganie najlepiej oddziałuje na moją psychikę, a czekał mnie jeszcze dość ciężki okres w pracy.
W pierwszym trymestrze czułam się dobrze, wykonywałam treningi praktycznie nie zmniejszając intensywności, ale starałam się bardzo kontrolować wszelkie symptomy, obserwować własne ciało. Zapisałam się wcześniej na Bieg Szlak Trafił (21 km) w Parchatce i postanowiłam świadomie wziąć w nim udział, bo czułam się na siłach. Oczywiście zakładałam, że gdybym tylko poczuła się źle, to na pewno zejdę z trasy. I tak przybiegłam jako 6 kobieta, poprawiając nieco swój czas z poprzedniego roku. Po tych zawodach powiedziałam trenerowi. Jego reakcja dodała mi otuchy i pewności, że nie tylko ja zatroszczę się o to, aby moje bieganie było bezpieczne dla mnie i maluszka (klik).
Paweł cały czas dopytywał o moje samopoczucie i nie naciskał! Dawał mi wręcz do zrozumienie, że gdybym tylko odczuwała jakiś dyskomfort mam zrezygnować z danej jednostki treningowej. Wszystko opierało się przede wszystkim na samopoczuciu. Odwiedziłam fizjoterapeutę, żeby dopytać, czy takie bieganie jest na pewno bezpieczne i czy nie widzi przeciwskazań. Wszelkie wyniki badań miałam idealne. Od kilku lat staram się dbać o zbilansowaną i zdrową dietę, więc nie martwiłam się o deficyt składników odżywczych.
We wrześniu wzięłam udział w trzech zawodach: 4F Piątka Praska, Lublin Business Run i 5 km biegu rozgrywanym równolegle z Maratonem Warszawskim. Czas 23.15 to naprawdę dobry rezultat jak na początek drugiego trymestru. W październiku podczas Pierwszej Dychy do Maratonu udało mi się przebiec dystans 10 km w niewiele ponad 47 minut. To był piąty miesiąc ciąży. Zauważyłam, że bieganie bardzo poprawia moje samopoczucie, szczególnie pod kątem pewnych problemów gastrycznych. Każda ciężarna odczuwa tego typu dolegliwości. Ewidentnie lepiej czułam się po przynajmniej 10 minutowej przebieżce. Potem było jeszcze kilka zawodów, m.in. City Trial. Sądziłam, że dam radę biegać do 4-5 miesiąca ciąży, ale czułam się tak dobrze, że zrezygnowałam z aktywności dopiero w 8 miesiącu. Należy tu podkreślić, że to bardzo indywidualna kwestia i najważniejsze jest dobro dziecka. Natomiast wiem, że przyniosło to same korzyści.
Poród przebiegł dość szybko. Trwał niewiele ponad godzinę, a po wyjściu ze szpitala czułam się doskonale. Nigdy nie doszłam do siebie tak szybko, jak po tym porodzie. Jestem przekonana, że to zasługa aktywności, którą utrzymywałam praktycznie całą ciążę.
Warto podkreślić, że nie należy biegać w ciąży, jeżeli wcześniej nie uprawiało się tego sportu. Miałam świadomość, że moje bieganie jest bezpieczne, dlatego, że biegałam blisko dwa lata zanim zaszłam w ciąże. Ponadto warto porozmawiać z lekarzem prowadzącym, chociaż ze względu na jeszcze niewielką liczbę biegających ciężarnych, ginekolodzy są w tym temacie bardzo ostrożni. Moje treningi były konsultowane, nie robiłam niczego ponad siłę i możliwości mojego organizmu.
Dwa tygodnie po porodzie wróciłam do biegania. Na początku było ciężko, ale odczuwałam ogromną potrzebę powrotu do aktywności. Po dwóch tygodniach wychodzenia na delikatne treningi wzięłam udział w pierwszych zawodach. Byłam przekonana, że powrót do formy zajmie mi więcej czasu. Ten 5 km bieg poszedł mi całkiem nieźle, co zapewne dodało mi wiary w siebie! Stopniowo zwiększała i zwiększa się intensywność treningu, a ja mam wrażenie jakbym w ogóle nie miała przerwy. Jestem pewna, że to największa zasługa trenowania pod okiem profesjonalisty, który wie, jak rozpisać treningi, aby bieganie było przyjemnością.
Autor: Ewelina Widelska
Leave a Reply